Czarne złoto – gliwicki spokój grabarza…

Tematem numer jeden poprzedniego tygodnia, nie tylko na Śląsku, ale w całym polskim (a może i światowym?) światku piłkarskim, było pozyskanie przez Piasta Gliwice, pozostającego od dłuższego czasu bez kontraktu Zdzisława Kręciny. Zawodnik ten cieszy się nie słabnącą popularnością i śmiem zaryzykować stwierdzenie, iż w najbliższych wyborach prezydenckich, zdobyłby więcej głosów niż nie jeden zawodowy polityk. W tym temacie napisano w ostatnich dniach już chyba wszystko, a w wyszukiwarce google Kręcina jest częściej wpisywany niż Messi, CR7 i Justin Bieber razem wzięci. Fenomen. Nie wiem czym kierowali się decydenci Piasta, ale po odrzuceniu zbędnych emocji i zaglądania Panu Zdzisławowi „w kieliszek” – transfer ten należy uznać za bardzo dobry ruch. Doświadczenie jakim dysponuje bohater słynnej akcji na wrocławskim lotnisku, można by obdzielić co najmniej kilku innych dyrektorów technicznych w naszych klubach. Nie zapominajmy również, że kontakty które posiada mogą przydać się na finiszu walki o miejsce w górnej części tabeli. Nie mam oczywiście na myśli kupowania czegokolwiek, bo przecież tak jak Pan Zdzisław wierzę w czystość naszej piłki, ale magia nazwiska na pewno nie zaszkodzi a tylko pomoże. Szczególnie, że po wczorajszej porażce z Legią Warszawa, sytuacja Piasta nie jest najciekawsza. W klubie nadal wierzą w miejsce w ósemce, ale to już chyba tylko cud może ich uratować. Niby strata to tylko pięć punktów, do rozegrania trzy spotkania i to z zespołami które są tuż nad gliwiczanami, Jagiellonią i Lechią. Oba na wyjeździe plus mecz u siebie z Pogonią. Jak dla mnie to Piast powinien się już szykować na ciężką walkę o utrzymanie.

To co musi cieszyć, to na pewno to, że w Gliwicach nadal ufają trenerowi Broszowi. Wynik z poprzedniego sezonu był zdecydowanie osiągnięciem powyżej potencjału jakim dysponowała i nadal dysponuje drużyna. Wygrana z Ruchem nie może przysłonić nam niezbyt ciekawego obrazu posiadania Piastunek.  Jest źle i póki co nie widać, żeby miało być lepiej. W tym roku jeszcze uda się pozostać w szeregu najlepszych, ale bez zdecydowanych ruchów kadrowych, w przyszłym roku Piasta czeka trudna walka o utrzymanie. Nie będzie już w lidze Widzewa i Podbeskidzia, Zagłębie i Śląsk na pewno nie zagrają kolejnego tak słabego sezonu, zespoły które awansują z I ligi także będą chciały siłą rozpędu zadomowić się w środkowej części tabeli. Zdzisława Kręcinę czeka pracowite lato, ale przecież nie takie rzeczy w swoim życiu „ogarniał”.

Pierwszy punkt na wyjeździe wywalczył w rundzie wiosennej Górnik, drugiej porażki z rzędu doznał Ruch Chorzów, kolejny remis Podbeskidzia u siebie, który kompletnie nic im nie daje. Nie będę zagłębiał się w szczegóły tych pojedynków z prostej przyczyny. W ostatni weekend postanowiłem trochę odpocząć od naszej, kochanej polskiej piłki i wybrałem się na dwa spotkania w Londynie. W sobotę z wysokości trybun obserwowałem poczynania Championship w wykonaniu Charltonu i Burnley. W niedzielę natomiast odwiedziłem White Hart Lane i byłem świadkiem kapitalnego widowiska i aż pięciu bramek. Pozwolę sobie za to porównać to co zobaczyłem, z tym co oglądam co tydzień na naszych boiskach. Nie, nie będę porównywał Tottenhamu czy Świętych z naszymi drużynami, bo to tak jakby porównywać Aston Martina i Fiata 125p. I to i to nazywamy samochodem, ale komfort podróży jak i samego wykonania jest nieporównywalny. Za to mecz Chartlonu to już zupełnie co innego. Mecz walki w stylu „kopnij i biegnij”. Pod względem technicznym nasi piłkarze naprawdę nie mają się czego wstydzić. Czy nasze drużyny walczyły by o awans do Premier League? I tak wątpię. Tam mecz trzeba wybiegać, nie ważne, czy jest pierwsza czy 90 minuta. Tam nikt nie gra na zero z tyłu, nie ma miejsca i czasu na odpoczynek. Nie wiem czym kierował się Parzyszek zmieniając Holandię na Anglię, bo ewidentnie nie jest to dobre miejsce dla naszych zawodników z przednich formacji. Smutne ale prawdziwe. Ale aspekt finansowy był pewnie na tyle istotny, że ciężko całkowicie go pominąć.

Nagrody, nagrody. Trochę zaocznie ale nie chciałbym, żeby ktoś poczuł się pominięty, tylko dlatego że postanowiłem  odwiedzić kolebkę futbolu. Na bezrybiu i rak ryba, dlatego kartki do sklepu górniczego trafiają do Bartosza Iwana, który wlał trochę optymizmu w serca kibiców swojego klubu. Na poziom 600 pojedzie trener Kocian. Właściwie to może pojechać do zabytkowej kopalni Guido na wycieczkę, bo sam po boisku nie biegał a poza tym nie zawsze się wygrywa.

Arek_Cz.