Już druga kolejka nowego sezonu Premier League serwuje nam największy hit! Aktualny mistrz zmierzy się z vice-mistrzem kraju. Na takie spotkania z zapartym tchem czeka każdy kibic na Wyspach i nie tylko. Poprzednia kampania przyniosła nam dwa remisy. Tym razem jesteśmy jednak głęboko przekonani, że któraś z tych ekip zapisze na swoim koncie komplet punktów. Pozostaje jedna niewiadoma – Manchester City, czy Chelsea?
Ze sztabu Pellegriniego – Cro
Mecz bez najmniejszych wątpliwości wygra Manchester City i już w tle słyszę mocny utwór „Metalliki”, Seek & Destroy. Właśnie tak będzie to wyglądało. Kiedy patrzymy na przypuszczalne składy i formę zawodników, to przewaga City jest widoczna. Nawet, jeżeli Chelsea postawi swój słynny autobus, jak to ma w zwyczaju przeciwko City, to tym razem „Czterech Jeźdźców Apokalipsy” w składzie: Navas, Silva, Sterling i Aguero przyjdzie pod osłoną nocy, odkręci koła, zdemontuje drzwi i wybije szyby. Przy ewentualnych kłopotach sprawy w swoje ręce weźmie Yaya Toure. Autobus i tak nie wygląda najlepiej, bowiem drugi najlepszy bramkarz po Harcie nie zagra w tym meczu z powodu zawieszenia za czerwoną kartę.
„The Citizens” zniszczyli West Brom i oczywiście nie ma co popadać w wielki optymizm, ale szybkość z jaką grali pretendenci do tytułu i jakość, którą drużyna pokazała przeciwko skomasowanej obronie „the Baggies” musi spędzać sen z powiek Mourinho. Obrona Chelsea jest najlepszą w lidze, ale Begovic w bramce to jakieś 20% mniej, a to decyduje o powodzeniu lub klęsce w takim meczu. Dodatkowo, jeżeli jeszcze raz obejrzysz słaby mecz ze Swansea, to zaczniesz się martwić, ponieważ Walijczycy radzili sobie z obroną mistrzów Anglii w pierwszej połowie, kiedy siły były wyrównane. Chelsea w zeszłym sezonie w obu meczach była gorsza. I to wtedy, kiedy mówiło się o tej słabej drużynie Pellegriniego. Mocno defensywny football pozwolił klubowi ze Stamford Bridge nie przegrać. Mam wrażenie, że w meczach z top 4 Jose przede wszystkim nie chce przegrać. To manager największy z największych i wie, że tytuły wygrywa się na boiskach słabszych drużyn. Teraz to City jest kadrowo mocniejsze. Można mówić wiele złego o Sterlingu, o jego zachowaniu i chciwości. Jeżeli chodzi o vice-mistrzów Anglii to już pierwszy mecz pokazał, że Pellegrini ma do niego zaufanie. City zyskało „symetrię w ataku”. W zeszłym sezonie Navas ciągnął grę prawym skrzydłem. Teraz oba skrzydła są diabelnie szybkie, a Navas i Sterling grają szeroko, co dodatkowo rozciągnie obronę Mourinho. Dodając do tego Aguero, bez wątpienia najlepszego napastnika Premier League, to City będą trudni do zatrzymania. Decydujący cios może przyjść zewsząd. Prawy sierp, lewy sierp, podbródkowy, obite żebra. Repertuar drużyny Pellegriniego jest niczym sposób walki Muhameda Ali. City zatańczą z Londyńczykami.
Z niebieskiej części Londynu – Mateusz Musik
„Drugi najlepszy bramkarz po Harcie” – aż to sobie oprawię w ramkę na pamiątkę, coś pięknego! No ale do rzeczy. Fakt – Chelsea występować będzie na obcym obiekcie i fakt – Chelsea nie zaczęła najlepiej tego sezonu. Faworyt jest jednak dla mnie tylko jeden. Za ekipą ze Stamford Bridge przemawia niemal wszystko w tym spotkaniu. Zacznijmy od ciekawej statystyki. „The Blues” w sierpniu są praktycznie nie do ukąszenia. Nie przegrali żadnego z ostatnich 28 meczów w tym konkretnym miesiącu w Premier League. Ich ostatnia porażka w tym okresie przypada na 2006 rok, kiedy to ulegli 1-2 Middlesbrough. Wątpliwe, aby w tym roku miało dojść do przełamania tej serii
A nawet jeśli już ktoś miałby to zrobić, to drużyna Manuela Pellegriniego jest jednym z najgorszych wyborów do tego trudnego zadania. A czemu? Cóż, „The Citizens” mają dość spory problem z londyńską Chelsea. W ostatnich dziewięciu meczach zaledwie dwukrotnie udało im się pokonać „The Blues”. Nawet w sezonie, w którym zdobyli mistrzostwo kraju (2013/2014) nie podołali ekipie Jose Mourinho. Portugalczyk przechytrzył „Obywateli” zarówno u siebie, jak i na wyjeździe, zgarniając 6 punktów za oba mecze. A to nie koniec.
Przejdźmy do rzeczy kluczowej. Manager. Tutaj jest prawdziwy nokaut. Mourinho przewyższa swojego vis a vis o trzy klasy. Pellegrini może i lepiej zna się na grze ofensywnej, ale w ostatecznym rozrachunku wygląda przy Mou jak żółtodziób. „The Special One” może wygrać ten mecz jeszcze przed pierwszym gwizdkiem, kiedy to taktycznie zmiecie Chilijczyka z powierzchni Ziemi. Ale żeby nie rzucać tylko pustych twierdzeń, dorzucę kolejną statystykę. Na 12 spotkań między tymi dwoma managerami, tylko dwa kończyły się dla Pellegriniego happy-endem. Jest to co prawda bilans korzystniejszy od tego, jaki ma na swoim koncie pewien pan z Emirates, ale to dalej wynik, który stawia Mourinho na piedestale, a rywala wgniata w parter. Dokładnie tak będzie to wyglądać w niedzielę.
Cro
Jak mawiają – statystyki to największe kłamstwo futbolu. Liczy się forma, czyli tu i teraz. Jeżeli już drążysz statystyki to proszę. Chelsea w dwóch ostatnich meczach z City oddało ze trzy groźne strzały i remisowało szczęśliwie. Chelsea w ostatnich sześciu meczach (biorąc pod uwagę 90 minut gry) nie wygrało meczu. Oczywiście wliczam w to mecze przedsezonowe. Bezpośrednie starcia. Cóż… jeszcze trzy tygodnie temu mogłeś powiedzieć, że Wenger nigdy nie wygrał meczu z Mourinho, a teraz, że Jose nie pokonał Wengera w dwóch ostatnich meczach. Nie przywiązywałby do tego żadnej roli. Jeżeli zwycięstwa Chelsea upatrujesz jedynie w statystykach to znaczy, że nie specjalnie wierzysz w drużynę Jose. Ox powiedział po wygranym meczu o Tarczę Dobroczynności, że wygrali dla fanów i Wengera, któremu Jose wbijał szpilę przed każdym meczem. Kompany i spółka muszą mieć dość przytyków Jose w kierunku Inżyniera i zrobią wszystko, żeby zmazać ten portugalski uśmieszek. Jak powiedział ostatni kapitan the Citizens – Mamy coś do udowodnienia. Mamy wszystko, żeby odzyskać tytuł. Wiemy, dlaczego go straciliśmy i damy się pokroić, żeby wznieść go na Etihad. Ten, jak piszesz „żółtodziób” wygrał mistrzostwo w swoim pierwszym sezonie. Jeszcze raz drukowanymi, coś niczego nie przeoczył – PELLEGRINI WYGRAŁ TYTUŁ W PIERWSZYM SEZONIE W NAJTRUDNIEJSZEJ LIDZE ŚWIATA. Wielkich rzeczy nie dokonują przypadkowi ludzie.
Mateusz Musik
Zacznę od końca. Nie mówię, że Pellegrini to żółtodziób, no ale umówmy się – przy Jose może go przypominać. Wygrał ligę w swoim pierwszym sezonie? To super! Ale skonfrontujmy to i jego pozostałe osiągnięcia z osiągnięciami „The Special One”. Nie jest już tak kolorowo, co? Zostawmy jednak managerów, skupmy się na zawodnikach, bo to oni wybiegną w niedzielę na murawę. Przytaczasz Kompany’ego? Ja pozwolę sobie zacytować Raheema Sterlinga: Chelsea jest naprawdę mocna, począwszy od defensywy, a skończywszy na ataku. Jak widać, nawet zawodnicy City są świadomi tego, jak silnym zespołem jest Chelsea. W tej konkretniej wypowiedzi widziałem spory szacunek do rywala, ale też lęk związany z tym, że nie ma tam słabych punktów.
Zespół Mourinho, to zespół, w którym rzeczywiście ciężko znaleźć słaby element. Każda formacja jest znakomita. Jedynie Willian nieco odstaje od reszty, ale nadrabia to sporą aktywnością w obronie. Gdy skonfrontujemy obie „11”, które prawdopodobnie wybiegną w niedzielnym pojedynku, to okaże się, że Chelsea ma sporą przewagę na większości pozycji. Matic defensywnie przerasta Fernandinho o głowę. Ivanovic, mimo słabego występu ze Swansea, wciąż jest lepszy od Bacary’ego Sagny. Kolarov nawet nie ma startu do Azpilicuety. Cahill jest dużo pewniejszy od Mangali, a Hazard i Sterling…komentarz pozostawię Wam. Aguero normalnie jest lepszy od Costy, ok. Lecz w spotkaniu z WBA nie rozegrał nawet 30 minut. Tego rozegrania może brakować w hicie kolejki.
Mówisz, że w obu spotkaniach City było lepsze? Możliwe. Trzeba jednak znać różnicę między szczęśliwym remisem, a wyrachowanym zdobyciem cennego punktu. Właśnie to jest istotna kwestia, która stawia Chelsea nad Manchesterem City. Można nie lubić stylu „The Blues” i tego słynnego autobusu. Widowiskowe to nie jest. Trzeba jednak przyznać, iż jest to zabójczo skuteczne i należy docenić Jose za umiejętności ustawiania drużyny pod kątem defensywy (szczególnie trudno jest to pisać mi – fanowi Liverpoolu, który wciąż ma w pamięci słynne 0-2 i „slippy G”). City natomiast w obronie wygląda momentami bardzo słabo i gdy przyciśnie się ekipę Pellegriniego w meczu, to strzelenie bramki nie jest wcale takie trudne. Zresztą nie jest to dziwne, gdy najmniej pewnym elementem formacji obronnej jest jej lider – Vincent Kompany, który rozegrał tragiczny poprzedni sezon.
Słowo na niedzielę
Cro – Jak mówią Anglicy – „Nie wygrałeś meczu, którego jeszcze nie rozegrałeś”, ale dla mnie faworyt jest tylko jeden. City mają szybkość, jakość i są zdeterminowani, żeby odzyskać tytuł. Pellegrini, jak nigdy wcześniej chce „dokopać” Portugalczykowi. „Błękitni” grają u siebie w pełnym składzie. W Chelsea zabraknie Tibo i … Ewki. Come On City!!!
Mateusz Musik – Brak Ewki, to ogromne osłabienie, ale chłopaki jakoś sobie bez niej poradzą 🙂 City nie da rady wygrać tego spotkania. Są na to zwyczajnie za słabi. Remisu też oczywiście nie będzie. Ekipa Mourinho zgarnie 3 punkty, gdyż najzwyczajniej w świecie jest to zespół lepszy, mający więcej jakości w składzie i pragnący za wszelką cenę pokazać, że występ ze Swansea był tylko wypadkiem przy pracy.
Zakład – Szkocki trunek!
Kto będzie górą w pojedynku na The Etihad? Żaden z nas nie jest sympatykiem, ani Chelsea, ani City, więc nie możecie posądzić nas o stronniczośc.
[poll id=”107″]