Wnioski po miesiącu w Premier League

Ledwo zdążyliśmy się obejrzeć, a za nami już niemal miesiąc zmagań w Premier League. Jakie wnioski możemy wysnuć po czterech kolejkach?

Potargana etykieta Jose Mourinho.

Obrona w drużynie Portugalczyka przeżywa marazm. Na piedestał wychodzą błędy Branislava Ivanovicia (notabene w poprzednim sezonie zaliczał już równie duże wpadki, lecz większość została „naprawiona” przez popisy ofensywne Serba) oraz dawno niespotykana elektryczność u Johna Terry’ego. Ale to raczej nie wina jednostek – cały blok defensywny jest przestraszony, do tego dochodzi fatalna (względem poprzedniego sezonu) forma Nemanji Maticia i pozostawiane hektary wolnego miejsca w defensywie przez Ceska Fabregasa. „The Special One” wszystkiemu próbuje zaradzić, a mają w tym pomóc między innymi wzmocnienie w postaci Rahmana Baby. Jeśli jednak to nie wypali, będziemy mogli wysuwać wnioski, że łatka, którą naklejono na Mourinho od czasów jego rządów w Porto, powoli się odrywa. Czy Portugalczyk zdoła ją szybko i w odpowiedni sposób zaszyć?

Manchester City v Chelsea - Barclays Premier League

Sexy football na Etihad ciągle żywy.

Porażki w sparingach, brak znaczących wzmocnień, coraz bardziej nijaka defensywa – z takimi problemami musiał radzić sobie Pellegrini przed startem sezonu. Tymczasem już od pierwszego spotkania maszyna wydaję się być najlepsza, najbardziej skuteczna, najpiękniej grająca. Jak długo?

Powrót z „Yayem”.

Iworyjczyk miał powoli żegnać się z poważnym futbolem, odcinać tylko i wyłącznie kupony, a tymczasem on ponownie szaleje i sprzeciwia się domyslom. Poprzednia kampania była kiepska. Toure i reszta zespołu zdawała się ze sobą męczyć, a do tego doszedł występ w Pucharze Narodów Afryki, który pogłębił problemy. Teraz Toure – obok Davida Silvy – znowu jest liderem City: strzela, asystuje, taranuje rywali. Krótko mówiąc – znowu odzyskał to coś. Te jaja.

toureever

Wyrachowany Van Gaal.

Trzy mecze, siedem punktów, dwie strzelone bramki oraz trzy czyste konta. A to wszystko obramowane nudną grą. Tak w sezon wchodził czerwony Manchester. Holender zdawał się podążać krokiem Jose Mourinho, którego dewizą jest przede wszystkim stabilizacja w tyłach. United nie powalało, ale regularnie punktowało. Po meczu z Swansea wszystko gruchnęło. United oskarżono o brak stylu, pomysłu na grę, a holenderskiego bossa powoli mają dość. Wydane ponad 200 mln funtów przed dwa lata na modernizację składu powoli zaczynają odbijać się czkawką.

Przeskok jakościowy? No problem!

Nathan Redmond to idealny przykład, że skok z Championship do Premier League wcale nie musi oznaczać utraty jakości. Młody Anglik w poprzednim sezonie zdobył 7 bramek i zaliczył 13 asyst, będąc ważnym ogniwem w awansie Norwich do najwyższej klasy rozgrywkowej. Nową kampanię zaczął na ławce, ale już po kilkunastu minutach od wejścia na boisko pokonał bramkarza Crystal Palace. W drugiej i trzeciej kolejce wychodził już od pierwszego gwizdka, będąc najlepszym graczem „Kanarków” w obu spotkaniach, oprócz dobrej gry dokładając kolejną bramkę i asystę. W czwartej kolejce spotkań znowu próbował, szarpał, ale czerwona kartka dla Whittakera w spotkaniu z Southampton całkowicie przekreśliła szansę na korzystny wynik.

redmond

Duet ze Swansea.

I nie mowa tutaj o duecie Gylfiego Sigurdssona z Andre Ayew, choć ten drugi również ma kapitalny początek sezonu. Dosyć niespodziewanie na lidera Swansea wyrasta Jonjo Shelvey oraz Bafetimbi Gomis. Anglik przez cztery spotkania zaliczył 13 kluczowych podań (w całym poprzednim sezonie wykonał ich zaledwie 25), które to Francuz doskonale wykorzystuje.