28 kolejka – Ekstraklasa 2013/2014
1. Legia (57pkt.) – Po sobotnim klasyku ma już 10 (no dobra – 5) punktów przewagi nad Lechem. Natomiast nazwanie tego przeciętnego spotkania klasykiem?! W Polsce te wszystkie derby/klasyki wielkimi spotkaniami są tylko z nazwy, a najlepsze mecze grają pierwszoligowcy w PP (Miedź – Arka, kto nie oglądał, niech żałuje, poważnie!). Warszawianie w starciu z największym rywalem zaprezentowali się mizernie. Mało efektywny Duda, chaotyczny jak zwykle Ojamaa, nawet Radovic jakiś taki przygaszony… a to przecież na nich ma zamiar oprzeć budowę swojej drużyny trener Berg. W tyłach też przeciętnie, trafnie grę Wojskowych podsumował Tomasz Brzyski, odnosząc się do gry własnego zespołu jesienią: „Legia ma najlepszych piłkarzy i na polskie realia wystarczało to, co prezentowaliśmy wcześniej. Nasze błędy nie powodowały żadnych konsekwencji. W ekstraklasie mało kto wykorzystuje takie sytuacje, ale w europejskich pucharach kończyły się one utratą bramki.” Jak widać niewiele się zmieniło. Legia popełnia błędy, ale nikt nie potrafi ich wykorzystać… o stylu na razie nie ma co mówić. Kilka (trzy-cztery) schematów konstruowania ataków, które udało się opanować wystarczą do osiągnięcia MP, reszta to pełna improwizacja. Ale skoro Legia prezentuje się słabo, to co powiedzieć o reszcie ligi?!
2. Lech (47pkt.) – „Nie zagrał słabego meczu” – tak twierdzą trenerzy, zawodnicy i kibice Kolejorza. Nie zagrał też dobrego. To już z kolei nasze zdanie. Zmarnowana setka Teodorczyka (normalka w jego wypadku), kilka niezłych strzałów Pawłowskiego i to by było na tyle. Owszem, Lech w drugiej odsłonie spotkania był lepszy od Legii, ale mamy wrażenie, że sobotniego popołudnia w drugich 45 minutach lepszy od gospodarzy mógł być także Widzew Górnik. Zresztą bycie lepszym nie oznacza… rozegrania dobrego spotkania. Po Lechu z meczu na mecz spodziewamy się coraz mniej. Przed startem rozgrywek widzieliśmy w nich kandydata na MP, sezon otworzył nam oczy.
3. Wisła (45pkt.) – Krakowianie w ostatnich pięciu meczach zdobyli całe 2pkt. Mimo to, cały czas są na podium Ekstraklasy, co niestety pokazuje słabość naszej ligi. Kolejny bezbarwny występ Brożka i pytanie, czy będzie jeszcze jakiś dobry? To co zrobił Nalepa z Miśkiewiczem zasłuży sobie na światowy rozgłos. Ta przepiękna, dwójkowa akcja obiegnie wszystkie sportowe serwisy.
4. Ruch (44pkt.) – Błąd sędziego odebrał punkty Chorzowianom, zaś sami piłkarze Ruchu odebrali nam 90 minut z życia. Czas, który był przeznaczony na grę w piłkę, przeznaczyli na parodiowanie sportu, który kochamy.
5. Pogoń (43pkt.) – Marcin Robak King. W pierwszej połowie podopieczni Wdowczyka grali, jakby dym, który unosił się nad stadionem (przy okazji brawo dla idiotów, którzy go spowodowali), dostał się do ich organizmów, powodując jakieś zaćmienie. Na szczęście w drugiej połowie, z tego dymu wyłonił się Marcin Robak, który swoimi golami podtrzymał passę nieprzegranych spotkań Portowców w tym roku.
6. Zawisza (42pkt.) – Zdziwiliśmy się, widząc skład na ten mecz desygnowany przez trenera Tarasiewicza. Brak Carlosa i Vaso był szczególnie widoczny w pierwszej, nudnej połowie. Wejście tego drugiego na plac gry ożywiło poczynania gospodarzy, wystarczyła jedna składna akcja, by zdobyć 3 pkt. Zresztą na Śląsk w tym sezonie nie potrzeba więcej.
7. Górnik (42pkt.) – Podopieczni Warzychy/Dankowskiego pokazali, że niemożliwe rzeczy nie istnieją. 3 gole przewagi? Mało, nawet to da się w Zabrzu zniweczyć. Do gry wrócił Paweł Olkowski i to jak! Idiotycznym wślizgiem w polu karnym… Parafrazując Lenczyka, klasyczna podróż z nieba do piekła, chociaż od piekiełka dzieli Zabrzan już tylko i aż 5pkt. Teoretycznie jest to spora przewaga, ale Górnik w tym roku utwierdza nas w przekonaniu, że niemożliwe nie istnieje! Trzymamy kciuki za powodzenie misji.
8. Jagiellonia (38pkt.) –Z jednej strony należą się ogromne pochwały dla podopiecznych Stokowca, za piękny pościg z 0-3 do 3-3. Z drugiej jednak, dać sobie strzelić 3 bramki beznadziejnemu Górnikowi… szanujmy się.
9. Lechia (37pkt.) – W Gdańsku radość, ludzie zaczynają nawet porównywać Moniza do Kociana. Trochę lodu na głowę… owszem Lechia wygrała zasłużenie, co więcej strzelając 2(!) bramki w osłabieniu, ale o pierwszych 15 minutach kibice biało-zielonych woleliby pewnie zapomnieć. Nie będziemy gdybać, trzy punkty zostają nad morzem, podobał nam się Makuszewski, Vranjes i… uwaga! Bąk. Ciekawy przypadek Grzelczaka, strzela niewiele, no ale jak już ,to tylko piękne bramki!
10. Cracovia (36pkt.) – Mecz, którego nie można było nie wygrać. A jednak… coś z tą Cracovią jest nie tak. Bardzo nie tak. Ale po kolei. Mimo wysokiego pressingu chaotycznego biegania Widzewa, opanowała grę w pierwszej połowie, strzeliła bramkę po całkiem ładnej akcji i książkowym wykończeniu przez Papadopulosa… kolejne bramki wydawały się kwestią czasu. Świetną sytuację chwil kilka po przerwie zmarnował strzelec pierwszej bramki ,grecki pomocnik napastnik Pasów. Zaczął się dramat, niegroźna wrzucenie piłki w pole karne przyniosło bramkę Widzewowi. Próbowali jeszcze Rakels i Papadopulos, ale żadnemu z nich nie udało się pokonać Wolańskiego. Tym samym Cracovia zremisowała przegrała mecz z Widzewem. Swoją drogą, gdybyśmy mieli w drużynie takiego gościa jak Rok Straus, czym prędzej znaleźlibyśmy mu nową pozycję, najlepiej siedzącą, na ławce rezerwowych i to na czas nieokreślony.
11. Korona (34pkt.) – Podobnie jak w ubiegłym tygodniu, bardzo dobra pierwsza połówka i słabsza druga. Na wyróżnienie zasłużył oczywiście Golański, i (uwaga!) Janota, który w końcu zagrał na miarę oczekiwań. Oczekiwań, które z meczu na mecz w stosunku do jego osoby malały. Podanie do Chizniczenki – majstersztyk!
12. Piast (32 pkt.) – Pierwsze 15 minut zaskakująco dobre. W tym czasie dwie stuprocentowe sytuacje koncertowo spierdolili zmarnowali Wilczek i Kędziora. Potem zobaczyliśmy starego, dobrego beznadziejnego Piasta. Kompletny brak pomysłu na grę. Nie pomogła nawet czerwona kartka dla Sadajewa… co więcej po niej Lechia strzeliła jeszcze 2 bramki, a i patrząc na statystyki (posiadanie piłki 49-51 na korzyść gości) nie mamy wątpliwości, że Gliwiczanie byli zespołem gorszym. Grając w przewadze powinni byli zmusić rywali do rozpaczliwej defensywy. Stać ich było tylko na honorowe trafienie, po którym sędzia zakończył mecz.
13. Śląsk (30pkt.) – Niektórzy twierdzą, że Śląsk kontrolował to spotkanie. Jeżeli zatem uważacie, że klepanie piłki od obrońcy do obrońcy daje kontrolę poczynań na boisku to cóż, trzeba być tolerancyjnym. Wrocławian czeka zacięta walka z Legią i Lechem Podbeskidziem i Zagłębiem o utrzymanie. W tym roku Śląsk zdobył (uwaga!) – 6pkt!
14. Zagłębie (29pkt.) – Chociaż momentami mieliśmy wrażenie, że Zagłębie w tym sezonie skupi się tylko na pucharze, a w lidze będzie sprawdzać tylko różne warianty gry – np. Piech i Papadopulos od początku. To stracony gol podziałał na nich jak płachta na byka, wystarczyło niecałe 15minut., by szybko strzelić 3 gole… no dobra, ostatniego Wisła strzeliła sobie sama.
15. Podbeskidzie (27pkt.) – Gol z karnego, którego zresztą nie było i dopisujemy 3 pkt. do dorobku ekipy z Bielska – tyle. Styl, stworzone akcje, determinacja? Nie przesadzajmy, do dziś staram się wymazać z pamięci postawę kopaczy Ojrzyńskiego. Kto oglądał, cóż, łączymy się razem w bólu.
16. Widzew (19pkt.) – Biegał, biegał… czasem bez sensu ale uparcie i do umoru. No i wybiegał, pierwszy punkt zdobyty na wyjeździe. Nic więcej napisać nie możemy, pozytywów w grze Łodzian było tyle samo co włosów na głowie Pana Józka, kibica łódzkiej drużyny (dla zainteresowanych – jest łysy jak kolano). Taka jedna jaskółka, co wiosny nie czyni…
Zasłużyli na wyróżnienie:
(+) Marcin Robak(Pogoń) – Pamiętacie, żeby jakiś polski napastnik w ostatnich sezonach zdobył więcej niż 20 bramek w sezonie? Jesteśmy dziwnie spokojni, że Marcinowi ta sztuka się uda, a później witaj Europo Turcjo.
(+) Paweł Golański (Korona) – Jego każda wrzutka śmierdzi golem. Niewielu jest piłkarzy w tej naszej ogórkowej lidze, z tak dobrze ułożoną nogą.
(+) Maciej Makuszewski (Lechia) – Ostatnio w minusach, dziś w plusach kolejki. Pierwszy, naprawdę dobry występ w barwach Lechii: gol, asysta i kilka dobrych dryblingów, oby tak dalej!
Zaprezentowali się jak polscy bobsleiści w Soczi:
(-) Maciej Jankowski (Ruch) – Czy to możliwe, żeby zawodnik, który jeszcze nie tak dawno temu napędzał akcje Chorzowskiego Ruchu, wyglądał w piątek jak cień? Zresztą nie tylko w piątek, a od kilku spotkań prezentuje ogromny regres formy.
(-) Mikołaj Lebedyński (Podbeskidzie) – Jeszcze przed tą rundą czytaliśmy, jak młody piłkarz Górali zachęca swoich kolegów po fachu (?), do wyjazdów za granicę. Widząc, co prezentuje po przyjeździe ze Szwecji Lebedyński, zachęcamy go, żeby wrócił skąd przyjechał… Tylko z taką formą, w grę wchodzi bardziej praca sezonowa… na truskawkach.
(-) Piłkarze Górnika –Jak można roztrwonić trzybramkową przewagę wiedzą tylko oni. Dokonali niemożliwego, a przed nimi kolejne zadanie rodem z „Mission Impossilble”, czyli spadek do drugiej ósemki. Niemożliwe nie istnieje!
/ Bolek /