Ciężko nie zgodzić się z faktem, że Manchester United nie rozpoczął sezonu jak należy. Co prawda jeżeli chodzi o dorobek punktowy, to nie jest aż tak tragicznie, ale sama gra „Czerwonych Diabłów” pozostawia wiele do życzenia. Szczególnie źle jest w przypadku formacji ofensywnej. Wayne Rooney raz po raz udowadnia, że zatracił umiejętność zdobywania bramek, a mecze takie jak ten z Brugią, to tylko chwilowe przebłyski dawnej dyspozycji. Javier Hernandez przestrzelonym rzutem karnym chyba przekreślił swoją przyszłość w klubie, a James Wilson jest cyklicznie pomijany przy ustalaniu składu meczowego. Nawet skrajny idiota zauważyłby, że klubowi potrzebny jest snajper z prawdziwego zdarzenia… No jak widać nie każdy.
Od początku pobytu na Old Trafford Louis van Gaal udowodnił, że jego polityka transferowa daleka jest od racjonalnej. I nie chodzi już jedynie o znacznie przepłaconych, nietrafionych zawodników, ale o sam dobór wzmocnień. Przecież lepiej było upchać zawodników do drugiej linii, zamiast zainwestować w porządnego obrońcę, czy przede wszystkim napastnika. Przepych w drugiej linii widoczny jest na każdym kroku, tymczasem alternatywy dla Wayne’a Rooneya nie widać. Anglik wyraźnie nie radzi sobie z rolą wysuniętego napastnika, a na boisku zamiast pomagać kolegom i dawać im odpowiednie pole do manewru, momentami tylko przeszkadza. Jednak to nie napastnik był priorytetem van Gaala w tegorocznym polowaniu na rynku transferowym.
Kiedy jednak w czterech pierwszych kolejkach Premier League twój zespół zdobywa całe trzy bramki, jedna z nich jest trafieniem samobójczym, a dwie padają łupem skrzydłowych, to nawet menedżer pokroju van Gaala, niechętnie przyznający się do błędów, musi podjąć zdecydowane kroki. Holender poczuł, że grunt pali mu się pod nogami i pewne było, że ponownie dokładnie przeszuka rynek transferowy. Każdy o zdrowych zmysłach mógł spodziewać się podejścia pod Charliego Austina, który ciągle pozostaje piłkarzem klubu z zaplecza Ekstraklasy. Queens Park Rangers, byłby gotowy sprzedać utalentowanego Anglika za kwotę około 15 milionów funtów. Zwłaszcza po nocnych plotkach o jego rzekomym przybyciu do Carrington. Każdy o zdrowych zmysłach… Jednak tego na co zdecyduje się Louis van Gaal nie można było przewidzieć.
Anthony Martial, dla większości fanów angielskiej piłki nazwisko całkowicie anonimowe, aż do dzisiejszego poranka, kiedy gruchnęła wiadomość, że Manchester United postanowił wydać na tego 19-latka z Monaco kwotę 50 milionów funtów! Nie będę się znowu rozwodził o chorym kierunku w jakim zmierza rynek transferowy w wielkiej piłce nożnej, bo nic nie możemy na to poradzić, ale nawet przy dzisiejszych chorych realiach, taka kwota za tak młodego piłkarza, który nie zapracował jeszcze na swoje nazwisko w Europie sprawia, że można złapać się za głowę.
Pewnie gdyby Francuz przybył na Old Trafford na początku okienka, jako zwykłe wzmocnienie, a nie swego rodzaju ostatnia deska ratunku dla tonącej ofensywy, to van Gaal nie zebrałby aż tylu negatywnych ocen. Też byłbym daleki od krytyki. To młody piłkarz z wielkim potencjałem, a w przyszłości może stanowić o sile jednego z czołowych europejskich klubów. Kluczem jest tu jednak przyszłość i czas, którego z pewnością będzie potrzebowała na aklimatyzację na Wyspach i spokojny rozwój swoich umiejętności, którego w Manchesterze United po prostu nie ma. Kadra potrzebuje gotowego snajpera na już, a 9 bramek jakie zdobył Martial w 36 meczach poprzedniego sezonu Ligue 1, nie gwarantują w żaden sposób poprawy skuteczności zespołu. Wygląda to tak, jakby van Gaal sprzedał w zeszłym sezonie jednego Welbecka do Arsenalu, a teraz chciał kupić jego młodszą i niesprawdzoną wersję za dwukrotnie większe pieniądze. Chapeau bas!
Nie potrafię pozbyć się też wrażenia, że w przypadku van Gaala jest to kolejny, całkowicie nieprzemyślany ruch, który ma tylko odciągnąć uwagę od ostatnich niepowodzeń, czy to na boisku, czy właśnie na rynku transferowym. Jestem też coraz bardziej pewny, że Holender powoli zatraca się w tym co robi i nie wróży to nic dobrego dla zespołu z Manchesteru. W swojej karierze miał momenty wielkiej chwały, ale również, o czym często zapominamy, całkowitej klęski. To co dzieje się w Manchesterze zaczyna coraz bardziej przybierać kształty tego drugiego wariantu, a spora część kibiców ma już nadzieję, że trzyletni kontrakt wiekowego już szkoleniowca nie zostanie wypełniony do końca.