W czasie kiedy największe ligi świata dopiero nabierają tempa, na zapleczu naszej Ekstraklasy rozegrano dwie kolejki w ciągu zaledwie trzech dni. Jak możecie się domyślić, w ligowej tabeli zapanował jeszcze większy zamęt, a dotychczasowi liderzy złapali pierwszą zadyszkę. Na czele tego nieprzewidywalnego wyścigu uplasował się zespół, którego nikt by się tak wysoko nie spodziewał.
Bełchatów górą w pojedynku spadkowiczów!
Z identycznym dorobkiem punktowym przystępowali do meczu na szczycie piłkarze bydgoskiego Zawiszy i GKSu Bełchatów i mimo to, że podopieczni Mariusza Rumaka szybko objęli prowadzenie po bramce Szymona Lewickiego już w 6. minucie meczu, to ostatecznie dali sobie wyrwać trzy punkty w ostatnich dziesięciu minutach spotkania. Najpierw w 82. minucie wyrównał Paweł Zięba, a cztery minuty później zwycięskiego gola dla Bełchatowian zdobył Hieronim Gierszewski. Cóż jednak z tego, skoro GKS w kolejnym spotkaniu nie potrafił pójść za ciosem i przegrał w stosunku 0:2 z Wisłą Płock? Nie zrehabilitował się także Zawisza, który zremisował 2:2 z dobrze ostatnio dysponowaną Sandecją Nowy Sącz. O powrót do Ekstraklasy może być zdecydowanie trudniej niż mogło się wydawać.
Spotkanie rozczarowań
Mało kto spodziewał się, że kiedy w szóstej kolejce GKS Katowice będzie mierzył się z Miedzią Legnica przy Bukowej, będziemy mówić o drużynach, które zdołały zgromadzić zaledwie sześć i pięć punktów w ligowej tabeli. Dwa zespoły z wysokimi aspiracjami, bardzo mocnymi na papierze zespołami i mocno obyte na pierwszoligowym poziomie stawiały otwarte deklaracje walki o awans. I chociaż nikogo nie można skreślać na samym starcie sezonu, to pewne było, że obie drużyny będą jak tlenu potrzebowały trzech punktów w meczu bezpośrednim. Jeżeli ktoś jednak spodziewał się emocjonującego starcia, musiał bardzo żałować 90 minut przeznaczonych na to widowisko. Szalę zwycięstwa na swoją stronę zdołała przechylić Miedź, a konkretnie Tomasz Midzierski, który pokonał Kuchtę w 88. minucie po strzale głową. Podopieczni Ryszarda Tarasiewicza szczęśliwie odnoszą drugie zwycięstwo z rzędu i wracają do gry, a nastroje w Katowicach coraz bardziej nerwowe. Kibice jasno dali do zrozumienia, że nie są z takiego stanu rzeczy zadowoleni, a Piotr Piekarczyk musi pomyśleć nad stanowczymi krokami. Dzisiaj do Katowic po kilku latach w Ekstraklasie wrócił Bartosz Iwan, który ma pomóc w powrocie na odpowiedni tor.
Mały klub, zbyt wielkie aspiracje
Kiedy Rozwój Katowice awansował do pierwszej ligi wiele było komentarzy, że to zbyt wysokie progi dla małego klubu, który w ostatnich latach zasłynął jedynie z wypuszczenia ze swoich szeregów Arkadiusza Milika i zastępów zdolnej młodzieży. Pewnym było, że bez odpowiedniego wsparcia ze strony miasta, które przecież wspiera inny katowicki klub, Rozwój nie zagrzeje miejsca na tym poziomie zbyt długo. Wszystko zdaje się znajdywać przełożenie w rzeczywistości, ponieważ piłkarze drugiego klubu z Katowic spisują się fatalnie i z czterema punktami na koncie zamykają ligową tabelę. Wydaje się więc, że na tak wczesnym etapie rozgrywek możemy wskazać jednego z głównych kandydatów do spadku.
Chrobry, Wigry, Zagłębie i Stomil czyli jak po cichu uplasować się w czołówce
Czołówka ligi na tym etapie rozgrywek jest tak ciasna, że ciężko napisać coś w jednym krótkim paragrafie o liderach! Niespodziewanie na pierwszym miejscu po sześciu kolejkach z 11 zdobytymi punktami znalazł się Chrobry Głogów, ale trzeba zaznaczyć, że wicelider z Olsztyna rozegrał do tej pory jedno spotkanie mniej i przy pomyślnym rozstrzygnięciu zaległego spotkania, mógłby o dwa punkty wyprzedzać piłkarzy z Głogowa. Oprócz Stomilu po 10 punktów mają Wigry Suwałki, Zagłębie Sosnowiec i jedyny zespół, który w tym gronie nie jest niespodzianką – GKS Bełchatów. Wiadomo, że zawsze z początku kilka klubów, których oczekiwania nie wychodzą ponad środek tabeli, znajduje się w czołówce, ale aż cztery takie klubu to prawdziwy ewenement. Trzeba jednak pamiętać, że zawodnicy, którzy zapewniają te wysokie lokaty, nie są przecież anonimowy. W Głogowie świetnie spisuje się były piłkarz Lecha Szymon Drewniak, w Stomilu odradza się Rafał Kujawa, W Sosnowcu drugą, a może i trzecią młodość przeżywa Krzysztof Markowski, a bramki zapewnia były piłkarz Jagielloni Michał Fidziukiewicz, jedynie armaty Miedzi są nieco bardziej anonimowe. Czy dla tych klubów jest jednak szansa na pozostanie w czołówce do końca sezonu? W tej lidze wszystko może się wydarzyć!
Zadyszka w Gdyni
O pierwszej zadyszce mogą z pewnością mówić w Gdyni. Kiedy wydawało się, że Arka ma wreszcie wszystko, aby powalczyć o awans do elity, w końcu pojawiły się pierwsze kłopoty i w ostatnich trzech kolejkach Gdynianom udało się zdobyć tylko jeden punkt, remisując 1:1 z MKSem Kluczbork. Poza tym przytrafił im się zdecydowane porażki z wspominanymi już niespodziankami, Wigrami Suwałki i wcześniej Zagłębiem Sosnowiec. Co prawda 8 punktów ze stratą trzech do lidera nie jest wynikiem tragicznym, ale w Gdyni muszą coś zmienić, aby przerwać tę fatalną passę. W przeciwnym wypadku po raz kolejny mogą znaleźć się w jednym koszyku z GKSem Katowice, jako największe rozczarowania sezonu.
Zdjęcie: gksbelchatow.com