Pojedynek ZZP: hiszpańska wojna domowa

Już dziś wkraczamy w kolejną fazę rozgrywek Ligi Mistrzów, w której oczywiście nie może zabraknąć naszych Pojedynków. Uznaliśmy, że w meczu Manchesteru United z Bayernem nie ma o co kruszyć kopii, ciekawiej natomiast będzie na Camp Nou. W stolicy Katalonii przewidzieć wynik wewnątrz hiszpańskiego starcia jest ciężko, bowiem w trzech meczach tego sezonu pomiędzy FC Barceloną i Atletico Madryt zwycięzcy nie poznaliśmy. Trzykrotnie obie ekipy dzieliły się punktami. Jak będzie dziś? W bordowo-granatowym narożniku Mateusz Rynans, zaś w czerwono-białym Bartek Stańdo. Zapraszamy!

Mateusz Rynans: Barcelona to więcej niż klub. Często słyszymy to określenie. Wielu kibiców niesprzyjających „Blaugranie” mówi, że to wyolbrzymiony frazes. Ja mam jednak inne zdanie. Podopieczni Gerarda Martino w ostatnich tygodniach pokazali, że jak mało kto potrafią się podnieść z kolan, otrząsnąć z kryzysu i odmienić losy nie tylko pojedynczego spotkania, ale także całej ligi. Dwa, trzy tygodnie temu wszyscy wieszczyli kryzys Barcelony i koniec szans na trofea. Dwumecz z Manchesterem City pokazał niedowiarkom, że tak wielkiej drużyny nie można przedwcześnie skreślać. Oglądając Gran Derbi w pewnym momencie byłem pewny, że to Real zainkasuje komplet punktów. Jednak nieustępliwość piłkarzy z Katalonii po raz kolejny zaprocentowała. W tej chwili wszystko od nich zależy. Wyglądają na dobrze naoliwioną maszynę, której nawet kontuzja Valdesa nie spowolni, ani nie zatrzyma. Niewątpliwie przewagą „Blaugrany” będzie większe doświadczenie w meczach o najwyższą stawkę. Atletico już w Copa del Rey w meczach z Realem pokazało, że w kluczowych momentach zespół ten gra słabiej.

Bartek Stańdo: Nie przeceniałbym zwycięstwa w El Clasico – chociaż obie drużyny stworzyły fantastyczne widowisko, to wynik mógł być zupełnie inny. Oczywiście, należy docenić klasę Barcelony, ale wysuwanie daleko idących wniosków na podstawie wielkiego meczu na Santiago Bernabeu nie ma większego sensu. Gdybanie rezultatu Gran Derbi nie zmieni, ale w obliczu starcia ćwierćfinałowego z Atletico można już się zastanawiać nad tym, kto zwyciężyłby w tamtym spotkaniu, gdyby nie idiotyczne zachowanie Sergio Ramosa? Moim zdaniem, gdyby obrońca Realu Neymara nie faulował i ten zdobyłby wyrównującą bramkę, to i tak ze zwycięstwa cieszyliby się „Królewscy”.

Atletico w meczach Copa del Rey nie tyle pokazało, że w kluczowych momentach gra gorzej (jak nazwać bowiem ligowe mecze z Realem czy Barceloną, jeśli nie meczami dużo ważniejszymi niż krajowy puchar?), a po prostu obnażyło długość czerwono-białej kołdry z Vicente Calderon, kiedy to bez jednego czy drugiego kluczowego piłkarza Atletico nie grało tak, jak nas przyzwyczaiło. To jednak piłkarze Diego Simeone są liderem Primera Division. Na tym etapie rozgrywek o żadnym przypadku w zajmowanej pozycji mowy być nie może. Ileż to już razy słyszeliśmy wyczekiwanie na potknięcie klubu z Vicente Calderon, które jednak do tej pory nie nastąpiło?

Mateusz Rynans: Ktoś mądry kiedyś powiedział, że mistrzostwo zdobywa się w meczach z dołem tabeli. My rozmawiamy jednak o Lidze Mistrzów. Nie przeceniam El Clasico. Mecz ten pokazał charakter drużyny z Katalonii. Jak wyglądało ostatnie spotkanie Barcelona – Atletico? Podopieczni Diego Simeone postawili zasieki w okolicy własnego pola karnego i nastawili się na kontry. W lidze udało się dowieźć bezbramkowy remis. Jednak w Lidze Mistrzów remis nic nie daje żadnej ze stron. Gol zdobyty przez „Blaugranę” sprawi, że to drużyna z Madrytu będzie musiała się odsłonić. Skończy się to prawdopodobnie kolejnymi bramkami Messiego i spółki. Możliwe jest jednak, że kolejny raz swój kunszt pokaże Diego Costa. W takiej sytuacji Barcelona znalazła się niedawno i jak pamiętamy dwie bramki Benzemy nie załamały ducha walki Katalończyków. Co do ligi to przewaga jednego punktu wobec meczu kończącego rozgrywki nie jest żadną przewagą. Atletico może punktować Betis Sevilla czy Rayo Vallecano. Jeżeli Barca nie zaliczy jakiejś głupiej wpadki to w ostatniej kolejce podopieczni Diego Simeone będą musieli wznieść się na wyżyny swoich umiejętności.

Bartek Stańdo: Nie sądzę, by po wyjęciu piłki z siatki przez Courtoisa plan Atletico na to spotkanie wylądował z koszu. Celem podstawowym przed rewanżowym starciem na Vicente Calderon jest zdobycie jak największej liczby bramek, które zdobyte na wyjeździe mogą mieć niebanalne znaczenie w kontekście dwumeczu. Piłkarze ze stolicy Hiszpanii będą atakować i spróbują się choć trochę otworzyć, ale jeśli robią to tacy zawodnicy jak chociażby Diego Costa, Koke, Arda Turan czy powracający na Camp Nou David Villa to nie sądzę, by ten fakt działał na niekorzyść ekipy Diego Simeone. Za drużyną gości przemawiają natomiast stałe fragmenty gry. W tym aspekcie gry Rojiblancos przewyższają dzisiejszego rywala o kilka długości, a biorąc pod uwagę poprzednie mecze tych drużyn w tym sezonie (więcej taktyki, niż szaleństwa) – ten element gry może zaważyć na końcowym wyniku.

FCBvsATM
Składy wg zzapolowy.com

PODSUMOWANIE:
Mateusz Rynans: O rezultacie tego dwumeczu zaważy doświadczenie podopiecznych „Taty” Martino. Manchester City może dominować w Premier League, a kiedy przychodzi co do czego dostaje oklep od będącej w dość przeciętnej formie „Blaugrany”. Podobnie będzie teraz. Atletico w LM groźne będzie za rok, kiedy zdobyte w tym sezonie doświadczenie zacznie procentować. Los Colchoneros mogą nawet zdobyć mistrzostwo. Futbol jest tak nieprzewidywalny, że wszystko jest możliwe. Jedno jest pewne, jeżeli Barcelona zagra na swoim normalnym, wysokim poziomie, do którego w ostatnich meczach nas przyzwyczaiła, to zwycięzca będzie tylko jeden. Mam nadzieję na dobry i żywy mecz, pozbawiony taktycznych szachów i chowania się za podwójną gardę.

Bartek Stańdo: Jeśli Atletico nie zdoła pokonać Barcelony, to przynajmniej wywiezie ze stolicy Katalonii korzystny wynik. Piłkarze Los Colchoneros może są mniej doświadczeni w europejskich pucharach, ale w zamian o wiele bardziej zmotywowani. To, że czerwono-biali jeszcze niczego nie wygrali działa na ich korzyść – koncentracją, motywacją, zaangażowaniem i agresją mogą opanować środek pola, który będzie kluczem do odniesienia korzystnego wyniku na stadionie Barcelony. Kiedy, jeśli nie teraz? – śmiało może zapytać Diego Simeone po tym, jak jego zespół lideruje w tabeli i wygrał bardzo ważny, wyjazdowy mecz z Athletic Bilbao. Na San Mames potykał się m.in. lokalny rywal dzisiejszych gości, Real Madryt, a wyższość klubu z Kraju Basków musiała uznać także Barcelona. Tymczasem Atletico poradziło sobie z presją, ciągłym udowadnianiem swojej wartości wszystkim dookoła i jednocześnie zagrało jeden z lepszych meczów w sezonie. Dzisiaj jest w stanie powtórzyć ten wyczyn i jeśli nie wygrać, to przynajmniej znów nie przegrać z bogatszym i bardziej utytułowanym przeciwnikiem.