11 października 2014 roku, Warszawa, Stadion Narodowy. Mija 22:45, a portugalski arbiter Pedro Proença chwyta za gwizdek. To co dzieje się kilka sekund później najlepiej może oddać cytat z wirtuoza radiowego komentarza – Tomasza Zimocha. Choć nie dotyczy on bezpośrednio tego pojedynku, to jak trafnie określa atmosferę: „Wiecie Państwo co tutaj się dzieje! To jest jeden, wielki biało-czerwony pomnik. To jest pomnik, na którym najwyżej stanął…” (już nie tylko sam Robert Lewandowski), ale cała reprezentacja Polski. Postawienie takiego pomnika, marzy nam się w piątkowy wieczór, ale tym razem we Frankfurcie.
Z jednej strony nic nigdy nie dzieję się dwa razy, ale z drugiej strony nigdy nie mów nigdy, i raczej tego drugiego przysłowia będziemy trzymać się podczas nasłuchiwania wieści zza naszej zachodniej granicy. Po zwycięstwie nad Niemcami w październiku ubiegłego roku, apetyty na piłkarski sukces w postaci wyjazdu do Francji, wyczuwalne są już nawet na granicy ziemskiej atmosfery i kosmosu. Po drodze nad Sekwanę, chcemy jednak osiągnąć coś jeszcze, czyli ograć Niemców na ich terenie i to wtedy, kiedy w reprezentacyjnej gablocie mają złotą statuetkę włoskiego rzeźbiarza – Silvio Gazzanigi.
Pozycja wyjściowa jest znakomita. Biało-czerwoni, to aktualni liderzy grupy D, którzy już z mistrzami świata zwyciężyli, czyli w skrócie – my możemy, a oni muszą. Tym bardziej, że podopieczni Joahima Loewa kilka dni później rozegrają kolejne, niezwykle ciężkie, wyjazdowe spotkanie ze Szkotami. My zagramy u siebie z Gibraltarem i o wynik tej konfrontacji będziemy bardzo spokojni. Ewentualne niepowodzenie we Frankfurcie? Kto wie, czy w poniedziałek to Niemcy nie stracą punktów i tym samym sytuacja w grupie D, powróci do stanu obecnego. A więc jeśli tak może się stać, to czemu nie pokusić się o triumf w piątek i na październikowe mecze ze Szkotami i Irlandczykami, podejść z biletem do Francji w kieszeni?
O tym starciu można napisać wiele. Odwołać się do napiętych wątków historycznych od czasów Grunwaldu, przez rozbiory i wojny światowe, po współczesność, czyli szparagi i samochody. Można wrócić do meczu „na wodzie” z 1974 roku. Wspomnieć rok 2006 i 2008, a nawet niedoszły triumf w Gdańsku w 2011. W końcu można szczegółowo przeanalizować październikowe starcie na Narodowy a la Marcin Feddek i nareszcie pobawić się w piłkarskiego bukmachera opisując przebieg i typując wynik spotkania. To wszystko jednak na nic, to wszystko beznadziei słów mówionych i pisanych, tak codziennie – w świętym szale. Już nadzieja tylko w tych, co mówią mało albo wcale. Do dzieła piłkarze!
20:35, Eliminacje Mistrzostw Europy 2016 – Grupa D, Niemcy – Polska: SŁUCHAJ – Kanał I
Komentarz: Krystian Mekka
*Jako przedsmak wielkiego meczu we Frankfurcie proponujemy mecz Gruzja – Szkocja już od 17:55 w RadioGol.pl
17:55, Eliminacje Mistrzostw Europy 2016 – Grupa D, Gruzja – Szkocja: SŁUCHAJ – Kanał I
Komentarz: Piotr Markiewicz