Ostatnie dni okienka transferowego dostarczyły nam niemałych emocji. Ciekawe było zakończenie sagi pt. „De Gea w Madrycie”, szokiem dla wszystkich był transfer nastolatka z Monaco do United. Nie próżnowali również beniaminkowie. „Szerszenie” dokonały kolejnych mocnych na papierze wzmocnień z Ibarbo na czele. Norwich swoje nadzieje związało z Dieumecim Mbokanim. Bournemouth próbowało z kolei wykupić „Kanarkom” innego napastnika – Lewisa Grabbana. 27-letni Anglik pokazał się z dobrej strony i walnie przyczynił się do awansu klubu z Carrow Road w poprzednim sezonie. Haczyk polegał na tym, że jeszcze wcześniej reprezentował barwy obecnego klubu Artura Boruca. Zatem z trzech stron w negocjacjach, dwie były gotowe na transakcję. Nieugięty był jedynie Alex Neil – manager Norwich. Konsekwentnie odrzucał wzrastającą cenę za swojego napastnika, czego konsekwencją był ostateczny brak transferu.
Podczas negocjacji, Grabban próbował wszystkiego, by wrócić do byłego klubu. Dopuścił się nawet tego, że w dniu meczu z Rotherham w ramach Capital One Cup opuścił hotel, w którym przebywała reszta kadry i ogłosił, że na to spotkanie jest „niedostępny”. Rozwścieczyło to oczywiście managera i cały sztab, ale największa złość ogarnęła fanów zespołu, szczególnie tych, którzy wybrali się na to wyjazdowe spotkanie. Tak więc, gdy zawodnik został w klubie, wydał oświadczenie:
Chciałbym przeprosić klub, a przede wszystkim fanów za moje ostatnie akcje. Odkąd tu przybyłem, ich wsparcie dla mojej osoby było niesamowite. Szczególnie przeprosiny należą się fanom, którzy wybrali się do Rotherham. Zostałem ukarany zawieszeniem i grzywną, co całkowicie akceptuję. Na ten moment skupiam się tylko na ciężkim treningu. Zrobię wszystko, co w mojej mocy, aby pomóc Norwich City.
Szlachetne słowa. Wiemy jednak doskonale, że wymusiła je zaistniała sytuacja, a sam zawodnik już raczej nigdy nie odzyska zaufania i sympatii fanów, bowiem na Wyspach lojalność wobec barw klubowych jest dla nich momentami ważniejsza, niż dobre występy.
źródło: BBC