Z angielskich boisk: Nam bronić nie kazano

Przerwa reprezentacyjna dobrze podziałała na paru piłkarzy. W końcu zobaczyliśmy kolejkę pełną pięknych goli. Było na co popatrzeć. Tradycyjnie komplet punktów powędrował do „Obywateli”, ale więcej było tym razem sensacji, aniżeli przewidywalnych wyników. Oto zbiór tych najciekawszych:

Mocna Szkocka

Chciałoby się powiedzieć, że w starciu Evertonu z Chelsea oglądaliśmy „one man show”. Jednak nic z tych rzeczy. „The Toffees” zagrali świetnie i nie można tego tłumaczyć wyłącznie tragiczną postawą drużyny ze Stamford Bridge. Błędy trzeba umieć wykorzystywać, a najlepiej tego popołudnia robił to Steven Naismith. Co ciekawe, wszedł on na murawę w 9 minucie, po czym zaserwował nam niezły spektakl, kompletując hattricka w tak ważnym spotkaniu. Po Evertonie z tamtego sezonu nie ma już śladu. Ponownie widzimy zespół głodny gry, łaknący licznych ataków. W końcu na miarę swoich umiejętności gra Ross Barkley i staje się powoli liderem zespołu. Świetnie wygląda również Romelu Lukaku. Bramek seryjnie nie zdobywa, ale myślę, że u niego to kwestia czasu.

Usterka

Wydawało się, że maszyna Gary’ego Monka działa bez zarzutów. Coś tam się jednak musiało popsuć. W sobotnie popołudnie nie oglądaliśmy bowiem tego samego zespołu. Zamiast tego można było zobaczyć bezradność w starciu z beniaminkiem, co poskutkowało stratą punktów, która może być w przyszłości drogocenna. Tam jednak tragedii jeszcze nie ma. Sprawa ma się gorzej w drużynie Newcastle. Kolejna porażka nie wróży dobrego sezonu. West Ham spokojnie był do ogrania (w końcu grał na niewygodnym dla siebie własnym stadionie), ale „Sroki” zagrały fatalnie, a za potwierdzenie niech posłuży fakt, że najczęściej strzelającym na bramkę Randolpha był obrońca – Daryl Janmaat.

Leicester, jakie pamiętamy

Widząc to, co „Lisy” robią w meczu z Aston Villą, na myśl przyszedł mi cały ich poprzedni sezon. W końcówce nie mieli już nic do stracenia, rzucili się więc do ataku, a efekty okazały się dla nich zbawienne. Heroiczne zwycięstwo dało im drugie miejsce w lidze! Ponownie czarował nas Mahrez, ponownie zachwycał Vardy. Na parę minut przed ostatnim gwizdkiem mogliśmy być również świadkami narodzin innego ulubieńca kibiców – Nathana Dyera. Przebywa on tu, co prawda, na wypożyczeniu, ale kto wie, czy właśnie nie wykupił sobie przepustki na kolejne sezony. Jednak wracając do samego Leicester, tam piękny sen wciąż trwa i sam muszę się teraz uderzyć w pierś, gdyż tak wysokie miejsce nie jest przypadkiem, a efektem ryzykownej, acz skutecznej gry.

Derby największych i najnudniejszych

Derby Anglii nie stracą na prestiżu, ale poziomem odbiegają obecnie nawet od pojedynków beniaminków. W pierwszej połowie nie doczekaliśmy się choćby odrobiny emocji. Piłkarze wynagrodzili nam to pięknymi bramkami w drugiej, ale nie zmienia to faktu, że całe spotkanie nie zachwycało. Mniejszą odpowiedzialność za to biorą gospodarze. Zagrali przeciętnie, ale do „The Reds” im daleko. Ekipa Brendana Rodgersa nie wyglądała lepiej, niż grupa trampkarzy, którzy wychodzą na boisko, aby kopać piłkę przed siebie. Brak sytuacji bramkowych w pierwszej połowie to mało, by określić ich poziom. Oni w pierwszej połowie ledwie kilka razy wyszli na połowę rywala. Nic dziwnego, że pojawiają się plotki o zwolnieniu Irlandczyka z posady, gdyż z taką grą Liverpool za cud może uznać te 7 punktów, jakie do tej pory zdobył.

Krwawiący mistrz

Ok, Everton zagrał świetnie w tej kolejce, ale to, co robili piłkarze Chelsea, może być śmiało materiałem na film pt. „Jak nie grać w obronie”. Ivanovic bije kolejne rekordy. Ilość jego błędów niedługo przebije ilość imigrantów. Formę zagubił również Matic i piękna bramka nie przysłoni jego błędnych decyzji i złego ustawiania się. Pierwsze miejsce w rubryczce „gole stracone” to nie przypadek. Fatalna jest defensywa, a i ofensywa nie błyszczy. Hazard jest cieniem samego siebie. Spowalnia większość akcji i na chwilę obecną jest dla drużyny bezużyteczny. Kryzys jest poważny, a Mourinho musi jak najszybciej go zażegnać, mówi się bowiem o parze rosyjskich oczu patrzących teraz na Portugalczyka.

Gracz kolejki – Steven Naismith

Niespodzianki nie ma. Szkot zapakował obecnym mistrzom Anglii trzy bramki, wchodząc z ławki. Każda z bramek jest warta uwagi. Ciekawy jest również fakt, że do ich zdobycia gracz Evertonu użył kolejno głowy, lewej i prawej stopy. Genialny występ!

Bramka kolejki – Christian Benteke vs Manchester United

Znowu nie ma zaskoczenia. Niektórym ta bramka mogła przypomnieć trafienie Rooneya z derbów Manchesteru. Tamten gol dał jednak cenne trzy punkty, ten otarł łzy fanom „The Reds”. Jest jednak na co popatrzeć, a sama bramka z pewnością kandydować będzie do bramki sezonu:

https://www.youtube.com/watch?v=BdCQuQ62nzo

Jedenastka 5. kolejki Premier League

11 kolejki BPL 5

Ta „11” została zdominowana przez graczy Evertonu i Leicester. Dla kogo natomiast zabrakło miejsca? Świetnie zagrał Luke Shaw, ale to Galloway był naszym zdaniem najlepszym lewym obrońcą tej kolejki. Na słowa uznania zasługuje jeszcze Ozil, ale na jego nieszczęście, ta kolejka należała do ofensywnych pomocników i trudno byłoby pominąć kogoś z tego zestawu.