Old Firm Derby w Premier League?

Temat szkockich zespołów dołączających do systemu ligowego w Anglii nie jest niczym nowym, a debata na ten temat trwa od lat. Wraz ze wzrostem kryzysu piłki nożnej w Szkocji, co raz bardziej może im jednak zależeć na przedostaniu się do futbolowego raju.

Jeżeli ktoś na wstępie zastanawia się o co chodzi, to jak zawsze musi chodzić o pieniądze. W czasach, kiedy pieniądze z praw telewizyjnych i umów sponsorskich świadczą o rzeczywistym potencjale największych klubów piłkarskich na świecie, Szkoci, którzy jeszcze do niedawna stanowili realne zagrożenie w europejskiej stawce, zostali daleko w tyle. W czasie kiedy angielska Premier League ogłosiła, że stacje Sky Sports i BT Sports nabyły prawa telewizyjne na sezony od 2016 do 2019 roku za ponad pięć miliardów funtów, jej szkocki odpowiednik może liczyć jedynie na 15 milionów funtów za sezon, w którym Sky Sports transmituje 86 meczów najwyższej klasy rozgrywkowej.

Na domiar złego pojawiła się sytuacja Rangersów, która nie mogła zwiastować niczego dobrego dla SPL. Nie chodzi już nawet tylko o to, że po degradacji klubu z Glasgow średnia widownia na meczach ligi drastycznie spadła, a w ubiegłym sezonie utrzymywała się w granicach 8/9 tysięcy widzów na mecz. Szkocka ekstraklasa została pozbawiona Old Firm Derby, spotkania które było prawdziwym symbolem tamtejszych rozgrywek i przyciągało zainteresowanie ludzi z zewnątrz. Co prawda jeżeli wszystko pójdzie po myśli Rangersów, następny sezon znowu będzie okraszony tym prawdziwym piłkarskim świętem, ale z pewnością nie jest to recepta na problemy. Ale czy jest nią The Old Firm w lidze angielskiej?

pobrane (1)

Już sześć lat temu próbowano wdrożyć w życie plan gry klubów z Glasgów w angielskiej Premier League, jednak odpowiedź od Anglików była jednoznaczna. Dyrektor generalny Premier League Richard Scudamore wykluczył taką możliwość i ostrymi słowami na pewien czas zakończył te dywagacje. Jak można było się spodziewać, nie na długo a perspektywa gry w dochodowej i medialnej lidze angielskiej wciąż marzy się Szkotom, w tym jednemu z głównych udziałowców Celticu, Dermotowi Desmondowi.

Nazwisko to nie jest obce fanom piłki nożnej w Anglii. Irlandczyk w podeszłym wieku był bowiem przed 2005 rokiem posiadaczem udziałów w Manchesterze United, zanim sprzedał je obecnym właścicielom klubu, rodzinie Glazerów. Desmond zabrał ostatnio głos w tej sprawie mówiąc, że zmiany są nieuniknione i nawet jeżeli wszystko będzie trwało 10 lat, Celtic zagra kiedyś w lidze angielskiej, bądź też lidze która byłaby rozgrywkami brytyjskimi. Dodał także, że oba klubu z Glasgow uplasowałyby się w czołowej dziesiątce brytyjskich klubów i powinny mieć prawo rywalizowania z najlepszymi.

W dzisiejszych czasach nie możemy wykluczyć niczego, ale wydaje się, że wizja ligi brytyjskiej jest całkowicie nierealna, mimo że przecież w angielskich rozgrywkach możemy trafić na kluby z Walii, co często bywa punktem odniesienia w szkocko-angielskiej debacie. Sytuacja walijskich zespołów jest jednak zupełnie inna, bowiem wszystkie sześć klubów, które występują w ligach angielskich, kolejno Swansea City, Cardiff City, Newport County, Wrexham, Colwyn Bay oraz Merthyr Town występowały w nich ze względu na brak zorganizowanych rozgrywek w Walii, a kiedy takie się utworzyły, otrzymały wolną rękę odnośnie swojej przyszłości i zdecydowały się pozostać w Anglii. Trzeba również zaznaczyć, że przez lata same walczyły o swoją pozycję i zapracowały na ewentualne występy w Premier League.

old-firm

Czasami wydaje się, że szkockie środowiska oczekiwałyby zaproszenia bezpośrednio do najwyższej klasy rozgrywkowej. Jednak rzeczywistość jest taka, że jeżeli w grę nie wchodziłoby żadne odkupywanie licencji, czy inne tego typu niesportowe zabiegi, których nie brakowało w ostatnich latach na naszym rodzimym podwórku, ewentualny początek przygody z Anglią oznaczałby dla Szkotów grę w ligach amatorskich i przy pomyślnych wiatrach 10 lat bez europejskich pucharów i piłki nożnej na wysokim poziomie, o który tak bardzo przecież walczą. W Glasgow nie mogą sobie na to pozwolić, a potencjalne rozpoczęcie gry nawet od League Two wiąże się z ogromnym ryzykiem.

Tymczasem kilka lat temu milioner Frank Lynch, wielki fan Celticu postanowił zrealizować swoje marzenie o przenosinach do Anglii. Namówiony przez jednego z fanów klubu zlokalizowanego w Carlisle – Gilford Park, postanowił przyjechać do miasta i stworzyć w nim klub, dla wszystkich Szkotów w Anglii, którzy chcieliby przyjść i obejrzeć w akcji klub grający dla nich. Tak właśnie po krótkim czasie drużyna zmieniła nazwę na Celtic Nation, a klubowe barwy stanowiły charakterystyczne zielono-białe pasy. Zdaniem Lyncha klub miał się piąć w hierarchii angielskich rozgrywek, a według postronnych obserwatorów Celtic Nation było szansą na realizacje przenosin wielkiego Celticu z Glasgow do Anglii. Oczywiście kluby nigdy nie nawiązały oficjalnego porozumienia, a w tym roku ze względu na kłopoty finansowe klub z Carlisle wycofał się z rozgrywek.

Old Firm w lidze angielskiej jest więc jednak tylko złudnym marzeniem klubów, które chciałyby dostać się do piłkarskiego koryta, bo jak inaczej nazwać w tym przypadku zasoby finansowe Premier League? Anglia nie potrzebuje Szkotów do szczęścia, a gdyby dziś zapytać Richarda Scudamore o komentarz, pewnie przytoczyłby swoje własne słowa z 2009 roku. Na jedyne derby Glasgow możemy więc czekać tylko i wyłącznie w Szkocji, oby już w następnym ligowym sezonie.