About English Football – podsumowanie sytuacji w Premier League i Championship

W dzisiejszym „FREE KICK” znajdziecie podsumowanie sytuacji w Premier League, zajrzymy także na jego zaplecze. Niewątpliwie mamy do czynienia z najlepszym sezonem Premier League od lat, dowodów na to jest wiele, a główny to sytuacja panująca w tabeli. Jeszcze w poprzednim sezonie różnica punktowa pomiędzy drużynami była dosyć spora, a potencjalnego mistrza można było upatrywać już w styczniu. Liga Angielska powoli zaczynała brać przykład z jej zagranicznych koleżanek po fachu, gdzie kilka znanych drużyn bije się o mistrzostwo, tzw. „czerwone latarnie” usilnie próbują nie odpaść z gry, a cała masa „średniaków” stoi w miejscu i czeka na nadejście lepszych czasów.  Na całe szczęście dla wszystkich fanów futbolu Premier League przebudziła się z długiego snu i w tym sezonie serwuje kibicom prawdziwy dreszczyk emocji! Kto wielkimi krokami zbliża się do zdobycia Mistrzostwa Anglii? Które drużyny oglądające czerwone latarnie ligi zaliczą spadek do Championship? Kto je zastąpi? Jeśli chcecie uzyskać odpowiedzi na te pytania, zapraszam do lektury!

 bpl

Na 6 kolejek przed końcem sezonu w fotelu lidera zasiada Liverpool. „The Reds” nie tryumfowali na krajowym podwórku od 1990 roku, więc tym większe są apetyty drużyny na zdobycie mistrzostwa. Drużyna ma już za sobą większość najcięższych spotkań, w pozostałych meczach jej przeciwnikami będą kolejno: West Ham United (wyjazd), Manchester City (dom), Norwich City (wyjazd), Chelsea Londyn (dom), Crystal Palace (wyjazd), Newcastle United (dom). Spotkania z Manchesterem City i Chelsea będą decydujące dla całej góry tabeli. „The Blues” tracą dwa oczka do lidera, „Obywatele” zaś aż cztery. Gdyby rok temu ktoś Wam powiedział, że właśnie tak będzie wyglądać tabela Premier League 4 kwietnia 2014 roku, pewnie uznalibyście, że to spóźniony żart prima aprillisowy. Jeśli się mylę i jest wśród Was ktoś, kto przewidział taka sytuację, stawiam piwo.

Siódmy w sezonie 2012/13 Liverpool powstał niczym feniks z popiołów i wprowadził na angielskim podwórku istną hegemonię. Zespół zamienił się miejscami z odwiecznym rywalem – Manchesterem United. Początkowo drużyna pełniła rolę cichego zabójcy, by z czasem stać się znanym i respektowanym mordercą. „The Reds” mogą popsuć szyki już tylko Chelsea i Manchester City. W odrobienie strat przed „The Blues” szczerze nie wierzę, podopieczni Mourinho czeka jeszcze przecież ciężki mecz rewanżowy z PSG w Lidze Mistrzów, poza tym ich rywale z niebieskiej części Manchesteru mają do rozegrania jeszcze 2 zaległe mecze. W zdobycie mistrzostwa przez Chelsea nie wierzy nawet sam szkoleniowiec zespołu. Po sensacyjnej przegranej z walczącym o utrzymanie Crystal Palace Portugalczyk powiedział: Uważam, że po tej porażce nie mamy już żadnej szansy na zdobycie mistrzowskiego tytułu. W tym momencie zbyt wiele będzie zależało od wyników innych drużyn. Jeśli tak wiele zależy od wyników innych zespołów, to zdobycie mistrzostwa jest niemożliwe. Z matematycznego punktu widzenia mamy jeszcze szanse, ale matematyka i rzeczywistość to dwie różne rzeczy. Te słowa zabrzmiały jak monolog oskarżonego przyznającego się do winy, moim zdaniem nie należy brać słów Mourinho na poważnie, ten człowiek jest przecież znany z kontrowersyjnych i nie zawsze do końca przemyślanych wypowiedzi. Owszem, Portugalczyk ma sporo racji, jednak skazywanie swoich podopiecznych na porażkę w takim momencie nie powinno w ogóle mieć miejsca. A może te słowa miały zmotywować „The Blues” przed trudnym spotkaniem w Lidze Mistrzów? Taka sugestia menedżera, że i tak nie ma już nic do stracenia niejednokrotnie dała drużynie solidnego kopa. Nawet jeśli tak było, ten kop był zdecydowanie za słaby, bowiem Paris Saint-Germain pokonało na własnym boisku Chelsea Londyn 3:1.

Inaczej wygląda sytuacja jeśli chodzi o „The Citizens”. Ta wybitnie ofensywna drużyna naprawdę nie ma już nic do stracenia. Piłkarze z Etihad Stadium wygrali już w tym sezonie Puchar Ligi i sensacyjnie odpadli rozgrywek Pucharu Anglii. Nie powiodło się im również na arenie międzynarodowej. Podopieczni Manuela Pellegriniego niejednokrotnie udowodnili w tym sezonie, że potrafią walczyć do końca i są poważnym pretendentem do panowania w Anglii. Świadczy o tym fakt, iż w zeszłym sezonie „The Ctizens” początkowo deptali „Diabłom” po piętach i uważano ich za poważnych kandydatów na mistrzów – tym bardziej, iż to oni w dosłownie ostatniej kolejce BPL sezonu 11/12 wydarli z rąk tytuł mistrzów podopiecznym jeszcze wtedy Sir Alexa Fergusona. Tym samym udowodnili, że potrafią zachować zimną krew w najbardziej stresujących sytuacjach. Na kilka kolejek przed końcem ówczesnego sezonu 11/12 Manchester United wyprzedzał rywali zza miedzy aż o 8 oczek, mimo to drużyna z Etihad Stadium potrafiła zniwelować tę różnicę i wygrać. Z podobną zawziętością walczyli rok temu i tak samo wygląda to dziś. Drużyna posiada ogromne zaplecze finansowe i wolę walki, więc zapowiada nam się poważny kandydat na mistrza na długie lata. Na ich niekorzyść przemawia fakt, iż spotkanie z liderem tabeli rozegrane zostanie na boisku rywala, jednak to nie powinno być sporym problemem dla takich zawodników jak Sergio Agüero, Yaya Touré, Álvaro Negredo, Samir Nasri, Edin Džeko czy też Pablo Zabaleta. „The Reds” będą musieli porządnie przygotować się do spotkania z „Obywatelami” i wykorzystać każdy słaby punkt przeciwnika.

Co z Arsenalem? Parafrazując słowa znanej, rockowej kapeli z naszego kraju: „A miało być tak pięknie…” Jeszcze w styczniu sytuacja Arsenalu była więcej niż zadowalająca i nic nie zwiastowało nadchodzącej katastrofy. W letnim okienku sprowadzony został Mesut Ozil – początkowo ten transfer wydawał się być strzałem w dziesiątkę, a losy niejednego spotkania zależne były właśnie od tego człowieka. Kogoś takiego od lat brakowało „Kanonierom”, pomocnik wiódł prym w drużynie i pełnił rolę swego rodzaju dyrygenta – a naprawdę miał kim dyrygować. Wniósł do drużyny pewność siebie, wiarę we własne możliwości, diabelską technikę, niesamowity przegląd pola i przede wszystkim nieprzeciętne umiejętności. Z czasem jednak coś zaczęło się psuć, zawodnik zaliczył kontuzję i spadek formy. Lek na bolączki „Kanonierów” przestał działać po kilku miesiącach, dodatkowo przez masę błędów w defensywie, Arsenal skompromitował się w niemal wszystkich meczach z czołówką angielskiego podwórka. Podopieczni Wengera najpierw przegrali, a później ledwie zremisowali ze słabym w tym sezonie Manchesterem United, a w meczach wyjazdowych wręcz narazili się na śmieszność. Dla przypomnienia: City – Arsenal 6:3, Liverpool – Arsenal 5:1, Chelsea – Arsenal 6:0. Wygrane ze średniakami Premier League nie wystarczyły, „Kanonierzy” nie mają już szans na 14. mistrzostwo Anglii. Co ciekawe, mimo wielu lat niepowodzeń, zarówno kibice, jak i zawodnicy Arsenalu pragną pozostania Wengera na stanowisku szkoleniowca. Od pewnego czasu media spekulują, że Francuz po 18 latach pracy z „Kanonierami” zakończy przygodę w klubie z północnego Londynu. Latem czekać bowiem ma na niego posada selekcjonera reprezentacji Francji, którą po Mundialu 2014 w Brazylii zwolni Didier Deschamps. Brytyjski dziennik „The Telegraph” donosi, że Stan Kroenke – większościowy właściciel Arsenalu – ciągle wierzy w Wengera i zamierza przeznaczyć latem największy w historii klubu budżet na transfery, sięgający 100 milionów funtów, aby francuski menedżer mógł efektywnie wzmocnić skład na przyszły sezon. W tej sprawie wypowiedział się bramkarz „Kanonierów” Wojciech Szczęsny: Nie mam żadnych wątpliwości, co do przyszłości Wengera. Masz lepsze i gorsze dni w tym zawodzie. Boss pracuje z zespołem już tak długo, ma ogromne doświadczenie. Przeżył z Arsenalem i trudniejsze chwile, które przetrwał. Wierzymy w niego, a on wierzy w nas i jestem przekonany, że Wenger nadal będzie pracować na tym stanowisku.

Everton i Tottenham niezmiennie od lat w pierwszej szóstce Premier League i… nic poza tym. „Kogutom” nie pomogły w tym sezonie ani ogromne pieniądze otrzymane za Bale’a, ani objęcie stanowiska trenera przez Tima Sherwooda. Anglik zastąpił na tym stanowisku zwolnionego po kompromitującej porażce z Liverpoolem (0:5) Andre Villasa-Boasa. Cudu nad Tamizą nie było, Tottenham wciąż pozostaje krajowym średniakiem. Podobnie sprawa wygląda jeśli chodzi o Everton – początkowe sukcesy drużyny eksperci upatrywali w zmianie szkoleniowca, w miarę upływu czasu drużyna potwierdziła, że póki co nie stać jej na walkę o TOP4, chociaż nie wszystko jeszcze stracone. Jeśli chodzi o Manchester United, to w tym temacie zostało powiedziane już chyba wszystko.

Przenosimy się na dół tabeli. O utrzymanie walczą Cardiff, Sunderland i Fulham, drużyny dosłownie skaczą sobie do gardeł, a dzielące je różnica punktowa jest niewielka. W zeszłym sezonie z Championship do Premier League awansowało   Cardiff City, Hull City i Crystal Palace. O ile dwie ostatnie z wymienionych drużyn radzą sobie w miarę dobrze, tak pierwszej z nich zagraża ponowny spadek. Rok temu Sunderland był bliski zdeklasowania, jednak zespół odrobił nieco straty i zakończył sezon na 17. miejscu.  Dziwi dramatycznie kiepska forma Fulham, dla przypomnienia – ta drużyna zakończyła sezon 2012/13 na miejscu 12.

Jakie drużyny z Championship mają szansę stać się beniaminkami Ligi Angielskiej w sezonie 2014/15?

championship

Drużyny zaznaczone na niebiesko awansują do Premier League, zaś te podkreślone kolorem bordowym grają w barażach. Bezsprzecznie faworytem jest świetnie radzące sobie w tym roku Leicester. W sobotę drużyna potwierdziła, że jest zdecydowanie najlepszym zespołem obecnego sezonu. W wyjazdowym meczu z Burnley zwyciężyła pewnie 2:0 po bramkach Nugenta i Wooda. 90 minut w barwach „Lisów” rozegrał reprezentant Polski Marcin Wasilewski. Szansę na powrót ma QPR i Wigan – półfinalista tegorocznego Pucharu Anglii, który wyeliminował z tych rozgrywek Manchester City. Różnice punktowe między drużynami są dosyć spore, o ostatecznym rezultacie zdecyduje 7 następnych kolejek.

Co ciekawego wydarzyło się w ostatnim czasie w Championship? Richard Dunne przedłużył o rok kontrakt z Queens Park Rangers. Dunne na swoim koncie ma 80 występów w kadrze Irlandii i dla narodowej drużyny z „Zielonej Wyspy” strzelił osiem bramek. Poważnego wzmocnienia w trakcie letniego okienka transferowego może doczekać się Livorno. Włoskie media donoszą, że szeregi „Amaranto” może wzmocnić pomocnik Queens Park Rangers Armand Traore, który po sezonie stanie się wolnym zawodnikiem. Pojawia się jednak pytanie, czy były zawodnik Arsenalu będzie chciał zagrać w drużynie, która w przyszłym roku może spaść do drugiej ligi. Obecnie podopieczni Domenico Di Carlo mają dwa punkty straty do bezpiecznego miejsca. Co poza tym? Klub Radosława Majewskiego po wysokiej porażce z Derby County (0:5) zdecydował się zwolnić trenera Billy’ego Daviesa. Nottingham po rozegraniu 37. kolejek plasuje się na siódmym miejscu ze stratą dwóch punktów do strefy barażowej. Davies pozostawał trenerem Nottingham od lutego 2013 roku, ale po porażce z Derby County w ostatniej kolejce działacze kompletnie stracili cierpliwość i zdecydowali się zwolnić szkoleniowca.

Zapraszamy do śledzenia sytuacji w Premier League. W weekend czekają nas następujące mecze:

5 kwietnia                         Manchester City – Southampton godz. 13:45    

5 kwietnia                         Aston Villa – Fulham Londyn godz. 16:00             

5 kwietnia                         Cardiff City – Crystal Palace godz. 16:00

5 kwietnia                         Hull City – Swansea City godz. 16:00       

5 kwietnia                         Newcastle United – Manchester United godz. 16:00       

5 kwietnia                         Norwich City – West Bromwich Albion godz. 16:00          

5 kwietnia                         Chelsea Londyn – Stoke City godz. 18:30             

6 kwietnia                         Everton – Arsenal Londyn godz. 14:30   

6 kwietnia                         West Ham United – Liverpool FC godz. 17:00      

7 kwietnia                         Tottenham Hotspur – Sunderland AFC godz. 21:00

 /Sylwia Siry/