5 powodów dla których warto oglądać tę kolejkę BPL

1. Pocałunek śmierci. Dzisiaj 31 października. Halloween. Zmarli wracają do żywych. Ale jest jeden wyjątkowy przypadek – Jose Mourinho. Portugalski szkoleniowiec już niebawem opuścić Stamford Bridge w niekoniecznie komfortowej atmosferze. Przekonane są o tym wszystkie media w Anglii i znalezienie nowego szkoleniowca „The Blues” będzie jedynie kwestią czasu.

Najpierw jednak trzeba znaleźć sprawcę. Kogoś, kogo będziemy mogli łatwo „obwinić” za naszą porażkę. Tutaj z tą niecodzienną pomocą przychodzi Niemiec (psipadeg?!) – Jurgen Klopp. Były szkoleniowiec BVB jest uznawany za osobę, która, w dużym cudzysłowie, zwolni Mourinho.

W nadchodzącej kolejce zmierzą się przecież ze sobą obie drużyny. Liverpool stanie oko w oko z Chelsea i wcale nie jest na przegranej pozycji. Ba, patrząc tylko na samą lokatę zajmowaną przez oba zespoły, obowiązkiem „The Reds” jest pokonać londyńczyków. Ponadto w drużynie z miasta Beatelsów wciąż żywe są wspomnienia o fatalnym potknięciu Gerrarda, powodujące chęć brutalnej wendety.

Z drugiej jednak strony, za aktualnymi mistrzami Anglii przemawia największe kłamstwo – statystyka. Ostatnie pięć meczów w Premier League to 2 remisy i 3 porażki zespołu Kloppa. Dość powiedzieć, że ich najświeższe zwycięstwo miało miejsce w 2012 roku. Bramki dla „The Reds” strzelili wówczas Shelvey, Agger i Henderson, a samobójcze trafienie dołożył Essien. Tak dla przypomnienia – żadnego z nich nie zobaczymy w dzisiejszym spotkaniu. Czas płynie, a Liverpool, jak może się okazać, nadal stoi w miejscu. Cholera jasna.

2. „Mówiono o nim King”. Jamie Vardy to postać, którą obecnie po prostu wypada znać. Aktualny lider klasyfikacji strzelców angielskiej ekstraklasy… nie tak dawno kopiący jeszcze futbolówkę w piątych ligach.

Vardy dzięki swoim – jak się może aktualnie wydawać – niebywałym umiejętnościom strzeleckim, jest nazywany jednym z liderów „Lisów”, stawianym w jednym szeregu z błyskotliwym algierczykiem Mahrezem.

Jamie to jednak bohater nie tylko fanów Leicester. To również faworyt bezstronnych, o ile tacy istnieją, kibiców rodem z Anglii. Czekanie na to aż ich rodak znowu zasiądzie na tronie i sięgnie po koronę króla strzelców, ciągnie się w nieskończoność. 15 lat minęło od Kevina Phillipsa, który zdobył kosmiczną liczbę 30 bramek. 15 długich lat. Co ciekawe, Phillips, zakończył karierę w Leicester. Tam, gdzie rozpoczyna się marsz Vardy’ego na szczyt. Marsz, którego nie powinna zatrzymać nawet bardzo szczelna obrona. Taka jak ta West Bromu.

I być może niedługo i ten King pocałuje się z papieżem.

3.Karuzela, karuzela, w BPL, co niedziela. Zwolniono Dicka, zwolniono Brendana, poleciał Sherwood, szykują szafot dla Mourinho. O ile dwóch pierwszych trenerów zastąpiono bardzo szybko i sprawnie, to na następcę Tima i ewentualne zastępstwo dla Portugalczyka wciąż czekamy.

Obydwa kluby – Aston Villę i Chelsea, łączy jednak jedno – postać Brendana Rodgersa. Były menadżer Liverpoolu jest uznawany za jeden z najbardziej prawdopodobnych wyborów właścicieli klubu z Villa Park, jak i za tymczasowego trenera „The Blues” zaraz po tym, jak poleci Mourinho. A poleci.

Nie tylko jednak Brendan jest na świeczniku. Wśród ewentualnych wyborów wymienia się przecież Zawijasza-Bagaża, którego sytuacja w Rosji coraz bardziej staje się skomplikowana, czy Carlo Ancelottiego. Ich też coś łączy. Już pracowali w Anglii. Zgadnijcie gdzie. Tak, w Chelsea.

4. „If I had a Hammer”. No dobra. No i mam ten młotek. Poszedłem do sklepu, wybrałem jeden ze słabszych, ale trochę wyszlifowałem, wzmocniłem rączkę i oto jest. Nazywam się Slaven Bilic i jestem postrachem gigantów BPL.

Trup śle się gęsto. Dla „Młotów” przeszkody nie stanowią żadne Liverpoole czy inne Manchestery City. Za to Norwich czy Leicester, to już bardzo wymagający rywal.

Nikt jednak nie spodziewa się, że tak samo sprawa będzie miała się z dość „przeciętnym” Watfordem. Popularne „Szerszenie” są rozgrzewką. Przystawką, przed konsumpcją głównego dania pod postacią Manchesteru United. Problem w tym, że przez źle skonsumowaną przystawkę można mieć przesrane resztę imprezy.

bilic

5.Mamo, mamo, a czy ja też mogę być duży? Tak mały orzełku, ale najpierw musisz pokonać „Czerwone Diabły”.

Życie jest ciężkie, ale nie dla Crystal Palace. Przynajmniej nie ostatnim czasy. Znaczy jasne, 3 porażki z rzędu to nic przyjemnego, chyba, że jest się masochistą, ale podopieczni Pardew wygrali 5 innych spotkań i plasują się na wysokim 7 miejscu. Nikt ich nie lekceważy, ba! Liverpool może słać do niektórych klubów notkę o treści: „YOU KNOW HOW I FEEL!”.

To już nie jest straszak na „The Reds”, to już jest poważny zespół, mający inspirację na końcową lokatę nie tyle w pierwszej dziesiątce, co w pierwszej szóstce. Najbliższe starcie z United, to starcie bez wątpienia trudne. Tym bardziej, że Alan Pardew najbardziej obawia się…Wayne Rooneya. Czy to słaba gierka psychologiczna ze strony angielskiego menadżera? Kibice „Orłów” mają nadzieję, że tak.