Z miłości do klubów piłkarskich kibice potrafią robić bardzo dziwne rzeczy. Niedawno mogliśmy usłyszeć historię i obejrzeć film o człowieku, który postanowił zmienić swoje nazwisko na Manchester United. Dzisiejsza historia jest dosyć zbliżona, ale tym razem nikt nie spytał zainteresowanego o zdanie.
Milwall FC jest całym światem dla Mike’a Bloomfielda, który dorastał w dzielnicy Londynu Bermondsey. Mężczyzna postanowił dać wyraz swojej miłości do klubu, a że akurat urodził mu się syn to lepsza okazja nadarzyć się nie mogła. Mike wspomniał swojej żonie, że planuje nazwać nowonarodzonego potomka na cześć klubu, ale jak sama przyznaje, nie myślała, że może uczynić to naprawdę.
Tymczasem Bloomfield tuż po opuszczeniu stosownego urzędu postanowił powiadomić media o swojej kontrowersyjnej decyzji. Jak przekazał, jego syn nazywa się w tej chwili Bermondsey Millwall Den Bloomfield. Pierwszych dwóch członów imienia tłumaczyć nie trzeba, a słowo „Den” pochodzi rzecz jasna od stadiony Milwall – The New Den. Jako że świat jest mały, okazało się, że kobieta w biurze rejestracji okazała się również być fanką Lwów i była zachwycona jego pomysłem. Wszystko przebiegło więc pomyślnie, a jedyną przeszkodą było poinformowanie żony. Kelly Bloomfield okazała się być łaskawa i po kilku dniach przekonała się do pomysłu męża, który oczywiście wytłumaczył swoją decyzję.
„Skoro David Beckham mógł nazwać swojego syna Brooklyn, to ja mogę nazwać go Bermondsey, Po prostu kocham Milwall i uważam, że to bardzo dobry sposób aby wszczepić tę miłość młodej generacji.”
Co ciekawe rodzina obecnie zamieszkuje dzielnicę Croydon, która zdominowana jest przez kibiców Crystal Palace. Mały Milwall będzie się więc wyróżniał w tłumie, jak to mówią niedaleko pada jabłko od jabłoni. A żeby zrobiło się jeszcze bardziej interesująco, członkiem rodziny od dawna jest pies o imieniu Kitchener, nazwany na cześć klubowej legendy Barry’ego Kitchenera, który w latach 1966-1982 zaliczył ponad 500 występów dla klubu.