Z angielskich boisk: Magiczne duety

Ta kolejka Premier League dostarczyła nam tyle sensacji, że nie wiadomo od czego by tu zacząć. Jedni przegrywali w tragicznych okolicznościach, drudzy gromili rywali, trzeci z kolei próbowali nas uśpić. No ale zacznijmy od jednej z największych niespodzianek.

Komplet punktów Chelsea

To tylko Norwich, to tylko 1-0 na własnym obiekcie. Od czegoś trzeba jednak zacząć. W końcu oglądaliśmy kilku zawodników z dawnej formy. Eden Hazard zagrał prawdopodobnie najlepszy mecz w tym sezonie. Na bok trzeba było odłożyć żarty o znikającym czarodzieju. Belg ponownie nie zdobył bramki, czy choćby asysty, ale grał błyskotliwie, nie spowalniał gry i niewątpliwie  można mieć nadzieję na to, że jeszcze w tym sezonie zobaczymy Hazarda, jakiego zwykliśmy oglądać. Do tego świetny mecz Terrego, czy Fabregasa, który popisał się znakomitą asystą. Na minus paradoksalnie można ocenić strzelca jedynej bramki. Przy trafieniu Costa zachował się wyśmienicie, ale pozostałe 89 minut rozczarowało każdego kibica „The Blues”. Sam fakt, że powinien opuszczać stadion z piłką pod pachą za hat-tricka mówi w tym temacie chyba wszystko. Tak, czy siak, zapaliło się światełko w tunelu, w którym od paru miesięcy błądzi Mourinho. Zobaczymy, czy był to początek odbudowy. W 14. kolejce derby Londynu z Tottenhamem.

Magiczny duet

Jeden miał być gwiazdą w Chelsea, drugi miał prowadzić reprezentację Anglii do licznych sukcesów. Ostatecznie obaj prowadzą Everton w górę tabeli. Mowa o Lukaku i Barkley’u, a więc o panach, którzy odpowiedzialni są za taki pogrom na Goodison Park. Świetnie spisali się w tym meczu również Deulofeu, czy Kone, jednak w obliczu takiej gry wyżej wymienionej dwójki ich popisy przeszły całkowicie bez echa. Na chwilę obecną oglądamy Everton z sezonu 2013/2014, a mam wrażenie, że to nie jest maksymalny poziom, na jaki podopiecznych może wprowadzić Roberto Martinez.

Jeszcze bardziej magiczny duet

Z Goodison przenosimy się na Etihad. Tam to się dopiero działo. O ile wysoka porażka Aston Villi szczególnie nie dziwi, tak wysoka porażka, w dodatku na własnym terenie Manchesteru City już jak najbardziej. Głównymi sprawcami tego „zamachu” okazali się obywatele Brazylii, a więc Coutinho i Firmino. Szczególnie występ tego drugiego mógł jednocześnie dziwić i zachwycać. Był to bowiem pierwszy dobry mecz byłego gracza Hoffenheim. Sensacyjnie ustawiony w linii ataku dzielił i rządził, robiąc z Demichelisem i Mangalą, co tylko chciał. Zresztą ze strony City był to koszmarny mecz w obronie. Nawet Sagna, który od początku sezonu prezentował wysoką formę, zawiódł na całej linii. Można to tłumaczyć absencją większości podstawowych defensorów, ale drużyna aspirująca na mistrzostwo Anglii zwyczajnie nie może sobie pozwolić na coś takiego.

No Payet, no party

Wiedziałem, że Payet ma niebagatelny wpływ na cały West Ham. Wiedziałem, że jest kluczowym elementem i bez niego będzie problem. Nie sądziłem jednak, że aż tak poważny. „Młoty” nie miały kompletnie żadnych argumentów w starciu z Tottenhamem. Na boisko wyszli chyba jacyś statyści, mający za zadanie stać w miejscu i od czasu do czasu kopnąć piłkę. Jedynym pozytywem był gol Lanziniego, który pod nieobecność Payeta będzie pewnie kreowany na lidera drugiej linii.

Wtopa kolejki: Santi Cazorla i karny a’la Ramos

Karny ten wygrał rywalizację z jakże potężnym strzałem Kane’a. Ciężko było bowiem przebić to, co zrobił Santi. Ci Hiszpanie to jednak mają coś do tych karnych…

https://www.youtube.com/watch?v=SfWs98xyT60

Gracz kolejki: Ross Barkley

Tu również kandydatów było sporo. Padło jednak na Barkleya. Dwie bramki, piękna asysta i gra, której się od niego wymaga. Ciekawe, czy Anglik będzie od teraz częściej brał ciężar gry na swoje barki.

Gol kolejki: Sergio Aguero vs Liverpool

Tego nie dało się wykończyć lepiej. Doskonałe przyjęcie, szybki zwód i strzał, po którym piłka ląduje na wewnętrznej stronie siatki. Majstersztyk w wykonaniu Argentyńczyka:

Jedenastka 13. kolejki Premier League:

11 kolejki BPL 13

A tu wyłącznie zawodnicy trzech ekip. Ekipy te jednak rozegrały spotkania perfekcyjne, dlatego też taka dominacja. Nikogo tu chyba specjalnie tłumaczyć nie trzeba. Pozostają trzy miejsca. Szczególnie ciekawi jesteśmy, jak poradzicie sobie z wyborem „lewego pomocnika”.

[socialpoll id=”2311798″] [socialpoll id=”2311799″] [socialpoll id=”2311801″]