Na co czekam w 15. kolejce Serie A: rewanż Lazio; koniec Garcii?; kontynuacja Napoli; nowy początek Verony

Rewanż Lazio

Ostatnie 4 kolejki w wykonaniu podopiecznych Allegriego nie mogły być lepsze. 4 mecze, 4 zwycięstwa, 12 punktów i skok z 12. na 5. miejsce w tabeli. Juve is back! Z drugiej strony mamy Lazio, które w ostatnich 4 kolejkach zaliczyło zjazd z 6. na 10. pozycję, przegrywając w ostatnim spotkaniu 1:0 z Empoli. Nie dzieje się dobrze w błękitnej części stolicy. A co więcej, mewy  w Rzymie ćwierkają (?), że posada Stefano Pioliego jest bardzo niepewna z powodu słabych wyników drużyny. Wymarzonym scenariuszem dla fanów Biancocelesti byłoby przerwanie fatalnej serii 5 meczów bez wygranej, w której gracze spod znaku orła potrafili ugrać tylko 1 punkt (remis 1:1 z Palermo).

W poprzednim sezonie Juventus wywalczył scudetto i wygrał Coppa Italia. Na otwarcie tego sezonu, Bianconeri zgarnęli jeszcze Superpuchar Włoch. Nie miałoby to może większego znaczenia, w kontekście piątkowego meczu, ale jednak ma. Dlaczego? Z jednego prostego powodu. W finale Coppa Italia Juventus wygrał 2:1 z Lazio po dogrywce, w której gol Matriego zapewnił puchar Turyńczykom. W spotkaniu o Superpuchar Włoch Juventus również mierzył się z Lazio, i ten mecz także padł łupem graczy z Piemontu. Juve wygrało 2:0. 


Batalia otwierająca 15. kolejkę Serie A będzie więc świetną okazją do rewanżu dla graczy Lazio i szansą na wyjście z trwającego marazmu. Natomiast Juventus, na pewno, jedzie do stolicy po pełną pulę. I jeśli drużyna Allegriego kolejny raz wygra z Biancocelesti, będzie można mówić o hattricku Juventusu na Lazio.

Koniec Garcii?

2:2 z beniaminkiem z Bolognii. Porażka 6:1 w kompromitującym stylu na Camp Nou. Przegrana 0:2 przed własną publicznością z Atalantą. Quo vadis Romo? 

Kolejny mecz Rzymian to wyjazdowe spotkanie z Torino. Ekipa Kamila Glika z pewnością będzie chciała wykorzystać okazję i dobić pogrążonego w beznadziei rywala. Patrząc na styl, jaki ostatnio prezentuje drużyna Rudiego Gracii, zwycięstwo Granaty nie byłoby żadną niespodzianką. Tym bardziej, że gracze Giampiero Ventury ostatnimi czasy grają co raz pewniej, o czym świadczą dwie wygrane w ostatnich dwóch kolejkach. Co więcej, drużyna z Piemontu w dwóch ostatnich spotkaniach pokonała drużyny, z którymi nie mogła poradzić sobie Roma, czyli Atalantę i Bolognię.

Ekipa ze stolicy jedzie szukać odrodzenia, a zespół gospodarzy będzie chciał po prostu utrzymać formę z poprzednich spotkań i zdobyć kolejne cenne 3 punkty, tak ważne w walce o europejskie puchary. Najciekawszym scenariuszem jest oczywiście wygrana Torino, i to nie wcale ze względu na układ tabeli, a ze względu na sytuację Garcii, który jest na gorącym krześle, z powodu fatalnej postawy drużyny, która gra po prostu jakby nie miała cojones.

#RudiIn, czy #RudiOut? To, jakie hasztagi zobaczymy w najbliższych dniach, a to czy francuski szkoleniowiec zachowa swoją posadę, może w dużej mierze zależeć właśnie od sobotniego meczu z Torino.

Kontynuacja Napoli

Napoli pierwszy raz od 25 lat znalazło się na szczycie ligi włoskiej. Ostatni raz, gdy taka sytuacja miała miejsce, zespół spod Wezuwiusza w swoim składzie miał Diego Maradonę – argentyńskiego boga, który przyniósł Neapolitańczykom scudetto.

To, czy gracze Sarriego dadzą radę utrzymać fotel lidera dłużej niż jedną kolejkę będzie zależeć od niedzielnego spotkania z Bolognią. Rywal niezbyt wymagający, choć trzeba pamiętać, że po zmianie trenera, drużyna z Bolonii zaczęła grać lepiej, ale nadal nie jest to poziom, który mógłby zagrozić ekipom górnej tabeli Serie A. No, chyba że zespołem dowodzi Rudi Gracia, ale to już inna bajka. Jednak, nigdy nie wolno lekceważyć przeciwnika, tym bardziej, że owy przeciwnik walczy o wyjście ze strefy spadkowej.

Przed nami spotkanie dwóch światów. Drużyna celująca w mistrzostwo, kontra ekipa, której marzeniem jest skończenie sezonu powyżej 18. pozycji.

Nowy początek Verony

Mandorliniego już nie ma. Nie umarł. Nie wszyscy w Weronie umierają, jak Romeo i Julia. Mandorlini został zwolniony. Mało to romantyczne.

Stery w Hellasie przejął Luigi Delneri. Były trener ośmiu obecnych klubów Serie A. Z kwiatka na kwiatek. Ciekawe co sądzą o tym kibice Hellasu, zważając na fakt, że Delneri w przeszłości dwukrotnie był szkoleniowcem Chievo.

Wracając do samej sytuacji w Veronie, która od początku sezonu nie zapisała na swoim ani jednego zwycięstwa w lidze, możemy powiedzieć, że gorzej być nie może. Chyba. Można uznać, że widać gdzieś w oddali małe światełko w tunelu, a to za sprawą wygranej podopiecznych Delneriego w Coppa Italia. Co prawda, drużyna Hellasu mierzyła się tylko z 3-ligową Pavią i wygrała zaledwie 1:0. Ale wygrana to wygrana. Zwycięstwu w zęby się nie zagląda. Czy jakoś tak.

W niedziele, ostatnia w lidze Verona zmierzy się na własnym stadionie z Empoli, które obecnie zajmuje 12. miejsce w tabeli. Może i nie najłatwiejszy rywal na przełamanie dla Hellasu w lidze, ale też nie najgorszy. Czy Delneri da radę nauczyć zawodników z Werony jak wygrywać w lidze? Who knows… Pożyjemy, zobaczymy.