„Raz się przegrywa, raz się przegrywa” – powiedzieli by co złośliwsi fani delektujący się każdym potknięciem Chelsea. Po tej kolejce Ci sympatyzujący z zespołem ze Stamford Bridge mogli się jednak odgryźć i odpowiedzieć: „witamy w klubie”. Smak porażki czy straty punktów wkradł się bowiem do niemal każdej ekipy z topu, co wykorzystało Leicester, momentalnie wracając na fotel lidera. Ile jeszcze potrwa ten wspaniały sen „Lisów”?
Nowy Robin Hood ligi
West Ham normalnieje, ale schedę po nim przejęła ekipa Stoke. „Garncarze” zapomnieli już o fatalnym początku sezonu. Drużyna zaczyna się zgrywać i gra na prawdę atrakcyjny futbol. Efekty takiej gry mogliśmy zobaczyć w meczach z klubami, które w teorii powinny Stoke rozszarpać. Poległa Chelsea, poległ Southampton, a kolejną ofiarą został Manchester City. Równowaga na świecie została jednak zachowana, gdy ekipa Hughesa „podarowała” zwycięstwo Sunderlandowi. Mimo tej rysy, Stoke wygląda obecnie znakomicie. Shaqiri zaczyna błyszczeć, Bojan gra na przyzwoitym poziomie, a Arnautovic po raz kolejny udowadnia, że gdy tylko chce mu się grać w piłkę, to jest świetnym zawodnikiem. Może to jest ten sezon, kiedy ekipa z Britannia Stadium zawalczy o coś więcej, niż środek tabeli?
Hit na zero z tyłu
Wybaczcie, powiedziałbym coś o meczu Manchesteru United z West Hamem, ale zasnąłem po kilkudziesięciu minutach gry.
Łatwo przyszło, łatwo pójdzie
Pierwszym kandydatem do spadku jest oczywiście Aston Villa. Na drugim miejscu umieściłbym na chwilę obecną Norwich City. Forma „Kanarków” oscyluje bowiem między określeniami „słaba” a „tragiczna”. Żadna formacja nie wygląda tu dobrze. Napastnicy mają problem ze strzelaniem, pomocnicy z kreowaniem, a obrońcy? Oni to mają problem ze wszystkim. Wystarczy wspomnieć, że Norwich zanotowało w tym sezonie zaledwie jedno czyste konto, żeby zademonstrować, jak źle wygląda sytuacja. Przed sezonem ze wszystkich beniaminków to właśnie drużyna Alexa Neila wydawała się być najlepiej przygotowaną na rywalizację w najwyższej lidze w Anglii. Bez przyzwoitej defensywy nie ma jednak co myśleć o utrzymaniu. Pozostaje zmiana trenera, diametralna poprawa gry, bądź pakowanie walizek i szykowanie się na ciężki sezon w Championship.
Polak potrafi
Doczekaliśmy się dobrego tygodnia dla Polaków w Premier League. Dla Fabiańskiego nie był on może do końca dobry, ale można powiedzieć, że zapisał się on w kartach historii. To on okazał się bowiem tym nadczłowiekiem, który pokonał Vardy’ego i zatrzymał jego marsz ku kolejnym rekordom. Na szczególne uznanie zasługuje sytuacja, w której Łukasz stanął oko w oko z liderem klasyfikacji strzeleckiej i zdołał obronić trudny strzał. Nie może to do końca przysłonić faktu, że wpuścił on trzy bramki, ale cieszmy się z małych rzeczy, duże jeszcze nadejdą. Do poziomu Fabiana dostosował się w końcu Boruc. Zachował czyste konto i obok Murraya był najczęściej wymieniany jako autor zwycięstwa nad Chelsea. Takie występy rodaków chcemy oglądać co tydzień!
Huśtawka nastrojów na Anfield
Jeszcze parę dni temu szli na mistrza, teraz przy odrobinie szczęścia powalczą o awans do Ligi Europy. Za tydzień pewnie znowu włączą się do walki o top4, a za dwa tygodnie z kolei staną się rywalem Chelsea w bitwie o utrzymanie. I tak w kółko i w kółko. Tak mniej więcej wygląda sytuacja w każdym klubie, który walczy o najwyższe cele, lecz w Liverpoolu jest to teraz aż nadto widoczne. W niedzielę całe Anfield zostało bowiem zalane kubłem zimnej wody po porażce z Newcastle. Ukazało to dobitnie, że Klopp wciąż potrzebuje masę czasu, by zlepić coś z tego, co dano mu na starcie i na realne efekty pewnie jeszcze trochę poczekamy.
Bramka kolejki: Marco Arnautovic vs Manchester City
Zabrakło nam w tej kolejce efektownych goli. Wybór na to trafienie Arnautovicia padł głównie za sprawą jego kolegi z drużyny – Xhedrana Shaqiriego. Szwajcar wyróżnił się już samym przyjęciem piłki. Prostopadłe podanie było równie cudowne, a sam Arnautovic dopełnił dzieła zniszczenia:
Gracz kolejki: Riyad Mahrez
Błysnął w idealnym momencie. Przez długi czas był w cieniu Vardy’ego, a hat-tricka postanowił skompletować, gdy Anglik przerwał swoją serię strzelecką. Mało istotnym pozostaje fakt, że drugi jego gol padł po wyraźnym spalonym. Najważniejsze jest to, że Leicester śmiało może polegać przynajmniej na dwóch zawodnikach i nie jest to wyłącznie Vardy-team.
Wtopa kolejki: sędziowskie popisy
Temat sędziowania w Anglii przewija się nieustannie. W ten weekend ponownie arbitrzy się nie popisali. Najpierw Jonathan Moss nie wyrzucił z boiska Jamesa McCleana mimo, iż ten na jego oczach wykosił równo z murawą Moussę Dembele. Następnie wspomniana już bramka po wyraźnym spalonym Mahreza. No i zupełnie odwrotna sytuacja na St. James’ Park, gdzie bramka Alberto Moreno nie została uznana mimo prawidłowego sposobu jej zdobycia. Dorzucić należy do tego dwie kontrowersje w meczu Chelsea – Bounemouth, choć tam był jeszcze dopuszczalny margines błędu ze względu na trudność w ocenie sytuacji. Błędów, jak widać, coraz więcej. Ciekawe, czy doczekamy się kiedyś powtórek, gdyż to chyba jedyny sposób na wyeliminowanie tego typu omyłek.
Jedenastka 15. kolejki Premier League:
Aż trzech graczy Stoke, ale zwycięstwo 2-0 nad Manchesterem City wymaga tego typu wyróżnień. Podobnie sprawa ma się z Newcastle. W Leicester poza graczem kolejki znalazł się Kante. Malijczyk urodzony we Francji dzielił i rządził na boisku i miał z pewnością ogromny wpływ na tak wysokie zwycięstwo nad Swansea. Ighalo bramkę strzelił dopiero w doliczonym czasie, ale harował na nią pełne 90 minut. Gdyby nie on, Watford mogłoby nie zdobyć kompletu punktów. Teraz czas na Was. Misja: wybór bramkarza i pomocnika.
[socialpoll id=”2314526″] [socialpoll id=”2314549″]