Wychowankowie – w Anglii towar coraz bardziej deficytowy. Dzieciaki Busby’ego, następnie „pokolenie 92” – to byłoby na tyle. Od tamtego czasu kluby z Premier League wprowadzały pojedyncze olbrzymie talenty na piłkarskie salony, ale nikt nie miał aż takiego potencjału, jakim obecnie dysponuje Chelsea. Czy ten potencjał zostanie w pełni wykorzystany przez klub Romana Abramowicza?
Cztery z ostatnich pięciu Pucharów Anglii, Młodzieżowa Liga Mistrzów (2015 rok), Premier League (2014 rok) – takimi osiągnięciami mogą pochwalić się nastoletni piłkarze Chelsea. Młodzi adepci „The Blues” wręcz zmonopolizowali futbol młodzieżowy w ostatnich kilku latach. Zabierają wszystko, co stanie im na drodze. Pomimo tego droga, z jaką muszą się zmierzyć, aby zagrać w pierwszej drużynie ciągle jest wyboista, bowiem do tej trafiają tylko nieliczni, a nawet jeśli już uda się zadebiutować przed ponad 40 tysięczną publicznością na Stamford Bridge, to tylko tym najzdolniejszym i wyłącznie na krótką chwile. Dlaczego?
Wszyscy w klubie chętnie pokazaliby na egocentrycznego menedżera. Jose Mourinho, bo o nim mowa, od wielu lat przychodzi do każdego klubu z łatką człowieka, dla którego drużyn młodzieżowych mogłoby po prostu nie być. Bo jaki w nich przecież sens, jeśli się z nich nie korzysta? Portugalczyk przychodząc do Chelsea w lipcu 2013 roku zetknął się z kilkoma pytaniami na temat wprowadzania zawodników ze szkółki. „The Special One” odpowiedział, że jeśli przez kilka lat nie wprowadzi do drużyny trzech lub czterech zawodników z Akademii, będzie to dla niego osobistą porażką. 2,5 roku minęło jak z bicza strzelił, a na horyzoncie widnieje zaledwie osamotniony Ruben Loftus-Cheek, którego nazwanie podstawowym zawodnikiem mogłoby być uznane za niemały absurd. 300 minut – tyle w obecnym sezonie dostał największy talent z Cobham. Jakby tego było mało, Mourinho co jakiś czas podcina mu skrzydła, wbijając mu kolejne szpilki w mediach. W czerwcu, na posezonowym tournée, zganił pomocnika za zbytnią bierność w grze, zaś w obecnym sezonie co miesiąc stara się przypominać, że bez systematycznej pracy i wskakiwaniu na coraz wyższy poziom, Loftus-Cheek o podstawowej jedenastce może tylko pomarzyć. Portugalczyk w ten sposób stara się hartować nastolatka. Czy jednak taka metoda nie odbiję się czkawką? W końcu mówimy o jednym z najzdolniejszych produktów, jaki stworzyła Chelsea i którego utrata byłaby nie do wybaczenia.
Dokładnie rok temu Mourinho wspominał, że jeśli jego klub nie wprowadza młodych i zdolnych graczy do drużyny, to powinno się tę Akademie…zlikwidować, a pieniądze na nią przeznaczane wydawać na transfery.
– Musisz udowodnić, że Akademia działa dobrze i warto ją mieć. Jest to możliwe tylko wtedy, gdy menedżer pierwszego zespołu pozostaje przez długi czas na stanowisku, co w tym klubie w ciągu ostatnich 10 lat nie było możliwe.
Oprócz wychowanków w pierwszym zespole Chelsea posiada także ponad 30 graczy na wypożyczeniu. Wśród nich możemy znaleźć kilku, którym wróżono wielką karierę, by następnie przepaść w mizernych skutkach. Istnieją jednak pojedyncze przypadki w postaci Nathana Ake, Andreasa Christensena, Lewisa Bakera czy Dominica Solanke, które potwierdzają, że gracze szkolący się w „The Blues” radzą sobie poza matczynym domem. Jednak przewaga zawodników, którzy się nie odnaleźli w nowym miejscu jest większa i tutaj rodzi się potężny impas. Dla Mourinho nie do przeskoczenia.
– Aby dostać szansę w Chelsea, zawodnik musi być gotowy w 100%. Nie ma tu miejsca na piłkarza, który mógłby nie podołać presji czy oczekiwaniom, albo takiego, którego umiejętności są niewystarczające. Rozwój młodych graczy jest lepszy, kiedy mają możliwość trenować z zawodnikami pierwszego zespołu, przejść z nami okres przygotowawczy, zagrać kilka minut w meczach FA Cup, Capital One Cup, Premier League, czy Ligi Mistrzów. Oni nie potrzebują wypożyczenia – twierdzi Portugalczyk.
Sęk w tym, że niektórzy nie chcą takiej drogi. Coraz częściej widzimy znaki, że ich największe perły szukają innych rozwiązań. W sierpniu z gniazda wyfrunęli kluczowi zawodnicy drużyny, która sięgała po młodzieżową Ligę Mistrzów: Izzy Brown, Dominic Solanke, Andreas Christensen oraz Jeremie Boga. Natomiast w styczniu Londyn najprawdopodobniej opuszczą Ruben Loftus-Cheek oraz Charly Musonda. Tego pierwszego zresztą od jakiegoś czasu obserwuje Pep Guardiola, chcący sprowadzić młodego rozgrywającego już latem. Wtedy do transakcji nie dopuścił klub ze Stamford Bridge.
Największym fanem reform w Chelsea, jeśli chodzi o wprowadzenia młodzieży powinna być także federacja Angielska. W reprezentacji od kilku lat nie widać nowego zaciągu, a takie zestawienie zdolnych graczy, jaki ma obecnie klub Abramowicza, stawia nowe perspektywy dla przyszłej reprezentacji Anglii. Paradoksalnie to z dłoni Jose Mourinho i jego sztabu futbol na Wyspach może wycisnąć najwięcej.
Jedno jest pewne – klub z Londynu ma duży ból głowy. Obecność za sterami klubu takiej osoby jak Mourinho może w kręgu nastolatków nie być odbierana pozytywnie. Jeśli Portugalczyk szybko nie zmieni swojego nastawienia do młodzieży, Chelsea może niebawem stracić najzdolniejsze pokolenie, jakie zdołała wyprodukować. Być może nawet zdolniejsze niż te z 1992 roku.
Czy warto?