Jeszcze do niedawna menedżer z pełnym zaufaniem zarządu i poparciem stanowczej większości kibiców na Old Trafford. Dzisiaj jeden z głównych faworytów bukmacherów do utraty swojej posady. Proces wdrażania filozofii napotkał spore problemy.
Mówią, że taki klub jak Manchester musi wygrywać. To przeszłość. Trzeba spojrzeć na obecną sytuację.
Można by się zastanawiać z czyich ust mogły paść takie słowa. Trener rywali przed zbliżającym się ważnym meczem? A skąd. Były nie do końca spełniony piłkarz, który lubi rzucać kłody pod nogi? Nic z tych rzeczy. Może dziennikarz który nie do końca dobrze życzy klubowi? Ponownie pudło. W czasie kiedy Jurgen Klopp dba o każdy najmniejszy aspekt w szatni i nawet z wymęczonego remisu przeciwko West Bromwich Albion potrafi wynieść korzyść dla swojej drużyny, Louis van Gaal stara się chyba ponownie podciąć skrzydła kolejnym piłkarzom, bo nie mam zielonego pojęcia, jak inaczej można tłumaczyć sobie tego typu wypowiedź. I już nawet nie o porównania do Kloppa chodzi, bo przecież wiadomo, że tego jak ważna dla zespołu jest atmosfera w szatni, menedżer United nigdy nie zrozumiał.
Mówią, że taki klub jak Manchester United musi wygrywać. I mówią bardzo dobrze, ponieważ kiedy ktoś dysponuje tak ogromnym potencjałem finansowym jak Czerwone Diabły, oczekiwania nie będą inne, zwłaszcza, że Holender od początku swojej przygody na Old Trafford nie stronił od wydawania pieniędzy. Jak można wydać blisko 300 milionów brytyjskich funtów, a następnie mieć pretensje, że ludzie wymagają od Ciebie wyników? Znajdą się pewnie tacy którzy stwierdzą, że to tylko gierki psychologiczne, że geniusz chciał zdjąć presję ze swoich zawodników. Ja widzę to jednak inaczej. Van Gaal wyraźnie zagubił się w swojej filozofii, a ostatnie poczynania są jak gwóźdź do trumny.
W kadencji van Gaala przyczepić można się właściwie do wszystkiego, a największym pozytywnym osiągnięciem była chyba przegrana walka z Chelsea o Pedro, a jeżeli już do transferów dotarliśmy, to myślę, że warto zatrzymać się w tym miejscu na dłużej. Louis przewietrzył kadrę i było to absolutnie konieczne, ale do dzisiaj zastanawiam kto zostawia kadrę z dwoma nominalnymi środkowymi obrońcami, z których jeden jest stałym bywalcem klubowego szpitala. Na efekty takich działań nie trzeba było długo czekać. W środku obrony niemal od początku sezonu musi grać Daley Blind, a w kluczowym meczu Ligi Mistrzów na bokach obrony zagrali debiutanci, którzy w tym sezonie złapali zaledwie kilka minut w pierwszej drużynie. (Borthwick-Jackson pojawił się na boisku w 43. minucie zmieniając kontuzjowanego Darmiana).
O wzmocnienia prosi jednak nie tylko formacja defensywna. Przed sezonem z klubem pożegnali się Robin van Persie i Javier Hernandez, który eksplodował formą w Niemczech. Oczywiście nikt nie daje gwarancji, że w United byłoby podobnie, ale kilka regularnych występów mogło sprawić, że dzisiaj Chicharito seryjnie strzelałby ponownie w Anglii. Tymczasem jak sam przyznał w jednym z wywiadów, van Gaal dał mu jednoprocentową szansę gry w pierwszej jedenastce i zmusił do odejścia. To wszystko w połączeniu z przewijającą się od dłuższego czasu kiepską dyspozycją Rooneya zmuszały menedżera do wzmocnień. Trzech czy czterech snajperów to przecież podstawa, a grono pod postacią Rooneya, wchodzącego do wielkiej piłki Wilsona i jednego nowego napastnika mogło dawać pewnego rodzaju wybór w tej formacji. I rzeczywiście do drużyny trafił Martial, który spisuje się przyzwoicie, ale na obecną chwilę jest jedynym napastnikiem, a trudną sytuację we wspominanym już kilka wersów wcześniej meczu w Niemczech, trzeba było ratować Nickiem Powellem, przemianowanym na napastnika w rezerwach i zaliczającym pierwszy występ w sezonie. Gdzie tymczasem był Wilson? W Brighton, gdzie dla lidera Championship strzelił już dwie bramki w dwóch występach. Kolejny strzał w dziesiątkę.
Ciężko mi nie porównywać van Gaala do menedżerów innych topowych europejskich klubów, bo wbrew przeciętności jaką próbuje wpoić Holender, do takich trzeba równać Manchester United. Widzieliście ostatni hit związany z Guardiolą? Facet nie pozostał obojętny kiedy jego drużyna nie radziła sobie na boisku, nie siedział w wygodnym fotelu z grobową miną, a zrobił wszystko by pomóc swoim piłkarzom, przekazując Lahmowi instrukcje na kartce. Gdyby mecz zakończył się remisem, pewnie nikt nie zwróciłby na to uwagi, ale Bayern po nowych poleceniach zdobył dwie bramki i oczywiście zgarnął trzy punkty. Co robił Holender kiedy jego zespół odpadał z Ligi Mistrzów bądź też po raz drugi pozwalał wyjść na prowadzenie beniaminkowi z Bournemouth? Odpowiedź znamy chyba wszyscy, a postronny obserwator mógłby pomyśleć, że menedżerem United nie jest Louis, a Ryan Giggs zawsze żyjący meczem.
To może tylko i wyłącznie szczegóły, ale zostawiają ogromną rysę na wizerunku Holendra. Spokojnie, to na pewno nie pierwsza. O van Gaalu pisałem już kilka miesięcy temu, tak się składa, że debiutując na Zzapołowy. Wspominałem wtedy, że Louis zostawia rozbitą szatnię wszędzie gdzie tylko się pojawi. Wspominał o tym między innymi Karl-Heinz Rummenigge po jego odejściu z Bayernu Monachium. Jego zdaniem problemy tworzyły się dosłownie wszędzie i ciężko było później pozbierać mentalnie tę drużynę. Czy w przypadku Manchesteru United nie wygląda to podobnie? Manchester United nie wygląda jak drużyna tylko jak zwykła zbieranina ludzi, a przecież media już nie raz donosiły o niezadowoleniu piłkarzy z metod trenera, a Rooney z Carrickiem mieli przed sezonem interweniować w trosce o morale w drużynie. Ander Herrera, chłopak który zaskarbił sobie szacunek wszystkich fanów United także mówił już o niezadowoleniu ze swojej pozycji w drużynie, co nikogo nie powinno dziwić, bo wszyscy widzą, że Hiszpan ma ogromny wpływ na grę zespołu. Wszyscy, poza tym pociągającym za sznurki. Ja nie mam najmniejszych wątpliwości, van Gaal stracił szatnię, ale czy nie było to nieuniknionym? Wystarczy zadać sobie pytanie kto stanowi trzon tej drużyny i jak bardzo są to Hiszpanie. De Gea, Mata czy wspomniany Herrera, do tego hiszpańskojęzycznych zawodników jest oczywiście więcej. Wszyscy na pewno znają się dobrze z Victorem Valdesem, który przez Holendra został potraktowany po prostu jak śmieć, a brak zaproszenia na klubowe spotkanie świąteczne podsumował w moich oczach osobę van Gaala.
Tych przykładów dziwnych, niezrozumiałych i szkodzących klubowi zachowań jest oczywiście więcej, może część wydała się wam naciągana, ale to moje zdanie. Tym co boli najbardziej za van Gaala jest fakt, że Manchester United utracił całkowicie swoją mentalność, a ja otwarcie przyznaję, że wolałem oglądać poczynania klubu, kiedy za sterami był David Moyes niż męczyć się filozofią van Gaala, która uśpiła już niejednego zatwardziałego kibica piłki nożnej. Holendra do tej pory broniły wyniki, jednak ostatnie wydarzenia i trudny grudniowy okres w Premier League mogą podsumować jego przygodę w klubie. Powiecie, żeby dać mu czas? Nie, ta sytuacja nie prowadzi do niczego i wymaga natychmiastowych działań.