O tym, że los zawodowego piłkarza jest przewrotny, dowiadujemy się niemal przy każdej nadarzającej się okazji. Historia Erica Diera może być kolejnym potwierdzeniem, że futbol to jedna z najbardziej nieprzewidywalnych dziedzin życia. Tym razem napisał scenariusz, w którym to młody chłopak po kilku latach rozłąki z ojczyzną wraca do kraju, gdzie powinien zaczynać karierę. Przed wami Eric Dier, Portugalczyk z Cheltenham.
Życie Erica Diera od najmłodszych lat było związane z futbolem. Gdy jego matka w 2004 roku otrzymała ofertę pracy w Portugalii przy organizacji Mistrzostw Europy, momentalnie wraz z mężem (byłym tenisistą) i szóstką swoich dzieci postanowiła skorzystać z propozycji i przenieść się z gnuśnej Anglii do słonecznej Portugalii. To właśnie wtedy, 7-letni Eric miał rozpocząć swoją przygodę z futbolem.
Na półwyspie Iberyjskim po raz pierwszy zauważono talent Diera do futbolu. Jego nauczyciel wychowania fizycznego, Miguel Silva postanowił nie przepuszczać takiej okazji i natychmiast wysłał go do Sportingu Lizbona.
– Gdy miałem osiem lat po raz pierwszy zauważono mój talent. Zaproponowano mi grę w drużynie do lat 14, która wiązała się także z nauką w szkole. Wtedy zdałem sobie sprawę, że futbol może być czymś poważnym.
Od najmłodszych lat cechowało go wybitne opanowanie i cenna umiejętność utrzymywania się przy piłce, czego wymagali Portugalscy trenerzy, ucząc swoich wychowanków kultury bycia na boisku.
– W naszym zespole młodzieżowym nie było łatwo. Młodym graczom przekazywano pewną rzecz i oczekiwano, że natychmiast to pojmie. Pierwsze pytanie po wyjazdowym meczu nie brzmiało „wygrałeś?”, lecz „zagrałeś dobrze?”. Wiele spotkań było rozgrywanych na brudnych boiskach, na trudnej powierzchni, na których można było pozdzierać kolana, jeśli byłeś na tyle odważny…bądź głupi – tłumaczy jeden z trenerów Akademii.
Tak naprawdę, na początku swojej przygody z Portugalią, Eric nie czuł różnicy między pobytem na Wyspach, ponieważ także uczył się w angielskiej szkole. Do 13. roku życia ćwiczył wraz z innymi chłopakami na boiskach w centrum Lizbony. Dopiero po skończeniu 14 lat, trenował na boiskach dla Akademii. Na początku trenerzy starali się komunikować z nim jeszcze w jego rodowitym języku, lecz po jakimś czasie musiał zabrać się za naukę portugalskiego – nie było zmiłuj. Kopanie futbolówki musiał pogodzić z wymagającymi standardami szkoły. Nauka trwała od wczesnych godzin porannych do późnego popołudnia. Następnie chwila odpoczynku i trening, który był złożony nie tylko z ćwiczeń fizycznych, lecz także koncentrował się na taktyce i pozycjonowaniu.
W 2010 roku po raz pierwszy zaczęły pojawiać się glosy o powrocie do Anglii. Dier nawet wystąpił w reklamie Umbro z takimi graczami jak Wayne Rooney, Joe Hart i Jack Wilshere. Wówczas on i kilku młodych graczy, w tym Saido Berahino czy Conor Wickham, nie spodziewali się, że pewnego dnia spotkają się ramię w ramię z takimi tuzami jak Rooney na jednej murawie Premier League. Oprócz tego zainteresowanie młodym graczem poważnie zaczęły wykazywać takie zespoły jak Arsenal, Tottenham oraz Manchester United. Sporting jednak szybko skrócił te plotki, podpisując z Dierem pierwszy profesjonalny kontrakt.
W styczniu 2011 roku Eric dołączył do Evertonu na półroczne wypożyczenie. Powrót do ojczyzny miał pomóc mu dorosnąć w bardziej konkurencyjnym i wymagającym środowisku. Początkowo zaplanowany zaledwie na pół roku pobyt w Anglii przedłużył się trzykrotnie i Dier spędził na Goodison Park półtorej roku.
– Dlaczego postanowiłem odejść na wypożyczenie? Czułem, że wypełnia mnie samozadowolenie w Sportingu. Potrzebowałem solidnego kopa, takiego, jaki zaoferował mi Everton. To było dość trudne – nieznane miejsce, brak znajomych twarzy. Alan Stubbs był wymagającym trenerem, ale to było najlepsze, co mogło mi się przytrafić. Scementował mnie ten pobyt pod względem fizycznym i psychicznym. Piłka nożna w Anglii jest znacznie szybsza i bardziej bezpośrednia od tej w Portugalii.
Do Lizbony powrócił w sierpniu 2012 roku. Debiut Anglika przypadł trzy miesiące później, na listopad, kiedy to rozegrał pełne 90 minut z Bragą, dokładając w debiucie asystę. Dalsze występy utrudniła mu kontuzja żebra, której nabawił się podczas meczu z Benfiką. Łącznie w sezonie 2012/2013 wystąpił w 14 ligowych spotkaniach.
Jak można wywnioskować z przeszłości zawodnika, miał on nie lada zagwozdkę z wybraniem reprezentacji narodowej. Choć sam nigdy nie wykazywał chęci reprezentowania Portugalii, to znak zapytania przy grze dla „Synów Albionu” został postawiony. Dodatkowo Portugalska federacja zwróciła się do obecnego piłkarza „Spurs”, by rozważył grę dla Portugalii, ale przepisy FIFA uniemożliwiły mu to zrobić, dopóki ten nie ukończył 18 lat.
– Myślę, że jestem Anglikiem. Moim marzeniem jest gra dla tego kraju, ale nikt nigdy nie rozmawiał ze mną w kontekście reprezentowania tego kraju. Nie wiem czy wiedzą, że w ogóle istnieje– tak w 2010 roku argumentował swój brak gry w reprezentacjach młodzieżowych nastoletni Dier.
Czy rzeczywiście nie wiedzieli? Jeśli tak, to krótkowzroczność angielskich trenerów młodzieżówek trwała zaledwie przez kilka miesięcy, ponieważ jakiś czas po tej wypowiedzi, dokładnie w 2011 roku, Eric otrzymał powołanie do kadry U18, będąc wówczas jeszcze na wypożyczeniu w Evertonie.
Wpływ na decyzję odnośnie gry w kadrze Anglii mogła mieć także rodzina. Przodkowie Diera to rodowici mieszkańcy Wysp Brytyjskich. Dziadek, Ted Croker, był sekretarzem FA od 1973 do 1989 roku, natomiast ojciec, Jeremy, z zawodu tenisista, wystąpił w 1980 roku na kortach Wimbledonu. To zresztą wspomniany ojciec wszczepił w syna miłość do futbolu, zabierając go na stadion w Brighton, gdzie szalał Bobby Zamora.
W sierpniu 2014 roku Dier na stałe powrócił do Anglii. Tottenham, z perspektywy czasu, ubił zjawiskowy interes, płacąc zaledwie 4 miliony funtów za uzdolniony produkt akademii Sportingu. To kolejny transfer młodego środkowego pomocnika sfinalizowany przez Tottenham w przeciągu kilku ostatnich latach. Jake Livermore, Tom Carroll, Ryan Mason – wszyscy dołączyli do Spurs przed ukończeniem 20. roku życia. O ile pierwszy już nie jest zawodnikiem „Kogutów”, to dwaj następni są ważnymi członkami kadry Mauricio Pochettino.
Drugi sezon w Tottenhamie, po udanej poprzedniej kampanii, którą spędził na prawym boku obrony, z pozoru miał być nieco trudniejszy. Dier musiał szybko wrócić do swojej pozycji jaką zajmował w Sportingu i utworzyć wraz z Dele Allim środek pomocy. Do tej pory dwójka młodych Anglików szturmuje z powodzeniem Premier League, prowadząc w zadowalający sposób grę „Spurs”. Jeśli doliczymy do tego debiut w reprezentacji Anglii – dwa ostatnie lata są dla Erica Diera niczym przejażdżka kolejką górską. Czy wychowankowi portugalskiej szkoły futbolu uda się w tej sinusoidalnej przejażdżce utrzymać?