Nie tylko piłkarze Premier League spędzili Boxing Day na boiskach. Podobnie na zapleczu angielskiej ekstraklasy miała się rozegrać cała kolejka spotkań, a o najciekawszych wydarzeniach 23. serii gier możecie przeczytać w naszym podsumowaniu.
Lider zalany
Anglia od kilku tygodni zmaga się z powodziami, a w ostatnich dniach zagrożenie wzrosło jeszcze bardziej. Przez obfite opady deszczu odwołano dzisiaj w całym Football League (trzy klasy rozgrywkowe po Premier League) aż dziesięć spotkań, w tym wyjazdowy mecz lidera Championship Middlesbrough z liczącym jeszcze po cichu na awans Blackburn Rovers. Już nad ranem wiadome było, że mecz stoi pod dużym znakiem zapytania, a kontrola boiska tylko potwierdziła obawy organizatorów. Zdecydowali się oni na odwołanie spotkania i rozegranie go w innym terminie. Warto zaznaczyć, że do Blackburn wybrało się aż 5.5 tysiąca kibiców Boro, którzy przejechali ten dystans na marne. Poniżej możecie zobaczyć, jak prezentowała się płyta boiska bezpośrednio przed planowanym rozpoczęciem meczu.
Derby County – Kolejne podejście?
Wszyscy pewnie pamiętają, jak skończył się poprzedni pobyt Derby County w Premier League. 20 miejsce w tabeli, zaledwie jedna wygrany w 38. meczach i rekordowo niski dorobek 11. punktów w całych rozgrywkach, do dzisiaj pozostaje nie pobite i wydaje się, że nawet Aston Villa nie podejmie w tym sezonie rzuconej rękawicy. Tymczasem co raz bardziej prawdopodobna wydaje się kolejna przygoda Baranów w elicie, bowiem z kolejki na kolejkę wydają się pewniejsi, a pokonując dzisiaj 2:0 przeciętne Fulham, awansowali na pierwsze miejsce w tabeli, dobrze wykorzystując wymuszoną przerwę zespołu Middlesbrough. W bardzo dobrej dyspozycji ostatnimi tygodniami jest Thomas Ince, wiatr w skrzydła ponownie łapie Andreas Weimann (w meczu z Fulham tylko z ławki), a trzeba też pamiętać, że w okolicach lutego do gry będzie mogła powrócić wielka nadzieja angielskiej piłki i wychowanek klubu Will Hughes, który w meczu otwierającym sezon doznał bardzo poważnej kontuzji. Z pewnością da to trenerowi Paulowi Clementowi jeszcze większe możliwości w trudnym okresie, a Derby będzie jednym z głównych faworytów do promocji.
Hull górą w meczu spadkowiczów
Najciekawiej zapowiadało się dzisiaj starcie pomiędzy czwartą i piątą drużyną tabeli czyli Hull City i Burnley. Oba zespoły jeszcze do niedawna występowały w Premier League i wspólnie pożegnały się z nim pół roku temu. Nie jest więc tajemnicą, że jedni i drudzy chcieliby jak najszybciej do elity powrócić, a przed bezpośrednim starciem dzieliły ich w lidze trzy punkty. Gospodarze od początku przejęli inicjatywę, ale do przerwy utrzymywał się wynik remisowy. Dopiero w 57. minucie Jake Livermore wykorzystał doskonałe podanie Clucasa, złożył się do strzału z woleja i pokonał Toma Heatona. Goście mogli szybko odpowiedzieć, ale ich próby nie przynosiły powodzenia, a Hull strzelał kolejne bramki. W 66. minucie ładnym strzałem popisał się Abel Hernandez, a w doliczonym czasie gry Sam Clucas dopełnił formalności wykorzystując podanie Snodgrassa i ustalił wynik meczu na 3:0. Hull nie tylko odskoczył Burnley na sześć punktów, ale wyprzedził także Brighton, który zdobył tylko jeden punkt w meczu z Brentford. Tym samym Tygrysy uplasowały się na trzeciej pozycji w tabeli.
Nie widać nadziei dla Boltonu…
Czerwona latarnia ligi ponownie traci punkty, a styl w jakim tego dokonuje mógł wyprowadzić z równowagi najbardziej cierpliwych kibiców. Zawodnicy Wanderers mierzyli się dzisiaj z Rotherhamem, drużyną która sąsiadowała z nimi w ligowej tabeli, a dzieliły ich cztery oczka. Można powiedzieć, że była to idealna okazja, żeby wreszcie złapać jakikolwiek kontakt z resztą stawki, a fani „Kłusaków” musieli mieć nadzieje na drugie zwycięstwo w tym sezonie. To co stało się jednak na New York Stadium zaskoczyło chyba wszystkich. The Millers wygrali aż 4:0, a bramki zdobywali wypożyczony z Tottenhamu Grant Ward, były zawodnik Boltonu Danny Ward, Joe Newell i Jonson Clarke-Harris. Prawdziwy pogrom umocnił jeszcze tylko miejsce Boltonu na dnie tabeli, a Rotherham wydostał się dzięki niemu ze strefy spadkowej i złapał choć odrobinę oddechu.
Wszyscy chcą do League One
Pojedynek Boltonu z Rotherhamem nie był jedynym starciem na dnie ligowej tabeli, które mogli obejrzeć fani w Boxing Day. Zagrali ze sobą także piłkarze Bristol City i Charlton Athletic, którzy również powalczą w tym sezonie o ligowy byt. Spotkanie nie należało do pasjonujących, ale piłkarze obu ekip zadbali przynajmniej o mocne zakończenie każdej z połów. W doliczonym czasie pierwszej części gry gola na 1:0 dla Bristol City strzelił Nathan Baker, a w podobnym momencie drugiej połowy wyrównał Harry Lennon. Sensacyjna wygrana MK Dons z Cardiff i wspominany już wcześniej triumf Rotherhamu sprawił, że oba zespoły znalazły się w strefie spadkowej, czym z pewnością zepsuli swoim kibicom końcówkę tego roku.