Dziecko Jose Mourinho. Nazwany przez większość angielskich ekspertów (jak i samego byłego menedżera Chelsea) nowym Marcelem Desaillym. Kolejny doskonały produkt francuskiego szkolenia, mogący niebawem stać się czołową postacią defensywy „Trójkolorowych”. Kto to taki? Poznajcie historię jednego z najlepszych obrońców młodego pokolenia. Przed wami Kurt Happy Zouma.
Kurt od początku… miał nietypowe życie. Jego rodzice byli wielkimi fanami ekranizacji „Kickboxer” z 1989 roku, stąd powstał pomysł na jego pierwsze imię, które także nosił główny bohater adaptowany przez Jean-Claude Van Damme’a. Skąd zaś tak nietypowe drugie imię? W niektórych kulturach afrykańskich, powszechną praktyką jest, aby jedno z imion nazwać jakąkolwiek cnotą. W tym przypadku jest to Happy.
Początek jego przygody z futbolem datuję się na szósty rok życia, kiedy to wraz z bratem (Lionelem) dołączył do Akademii Vaulx-en-Velin. W 2006 roku bracia po raz pierwszy zostali rozdzieleni. Lionel odszedł do Sochaux, zaś Kurt pozostał jeszcze dwa lata w macierzystej szkółce, by w wieku 14 lat, namówiony przez skauta Joela Guitaya, dołączyć do Saint-Etienne. Klub jednak postanowił natychmiast wysłać Kurta do Dijon, gdzie została utworzona Akademia powiązana z francuską federacją piłkarską, w której to szkolili się najzdolniejsi młodzi piłkarze. Po dwuletnim kształceniu, mając 16 lat, wrócił do „Les Verts”, gdzie podpisał pierwszy profesjonalny kontrakt. Debiut w nowym klubie przyszedł natychmiastowo – już 30 dni po podpisaniu debiutanckiej umowy.
Nastoletni Zouma zapewne sam nie spodziewał się, że dostanie tak wielką liczbę okazji do zaprezentowania swoich umiejętności w jednej z najlepszych lig na świecie. Mając zaledwie 17 lat rozegrał aż 22 spotkania w Ligue 1, z czego 16 od pierwszej minuty. Tych występów mogło być znacznie więcej, ale w końcówce sezonu Francuza dopadła kontuzja kolana. Po udanej debiutanckiej kampanii natychmiast ściągnął na siebie uwagę najlepszych klubów na świecie. To z tego powodu ówczesny menedżer Saint-Etienne zakazał obrońcy występowania… ze swoim nazwiskiem na koszulce, by odciążyć go od jakichkolwiek plotek i zakusów ze strony skautów. W grę wchodziły naprawdę mocne firmy na czele z Manchesterem City, który złożył ofertę w wysokości 12 milionów funtów z wynagrodzeniem na poziomie 50 tysięcy funtów tygodniowo, co dla 17-letniego zawodnika było istnym rajem finansowym. Oferta jednak została odrzucona przez samego gracza, który chciał przez jakiś czas jeszcze rozwijać się w ojczyźnie.
Regularnym członkiem pierwszego składu Zouma stał się na początku kolejnej kampanii. Jego plany jednak pokrzyżowała ponownie kontuzja kolana, przez którą stracił sporą część sezonu 2012/2013. Po powrocie do zdrowia, menedżer Christophe Galtier przez jakiś czas nie dawał mu szans, ponieważ jego defensorzy prezentowali dosyć dobrą formę. Mimo to w końcówce rozgrywek Kurt został ponownie podstawowym obrońcą i spuentował sezon podpisaniem nowego kontraktu, który wiązał go ze Saint-Etienne do 2017 roku. Zouma w tamtym okresie jasno stwierdził, że nie opuści klubu po zakończeniu sezonu, twierdząc, że potrzebuje co najmniej jeszcze jednego roku aby rozwinąć się przed zmianą miejsca. To jednak wcale nie odstraszało skautów Chelsea, Manchesteru City, Manchesteru United czy Bayernu. Kluby nadal wysyłały swoich przedstawicieli na mecze Ligue 1, by analizować każde spotkanie Francuza w najdrobniejszych detalach. Wiedzieli bowiem, że odpowiednia kwota, nawet pomimo nowo podpisanej umowy, zachęci klub jak i samego gracza do opuszczenia swojego gniazda.
Kolejny sezon rozpoczął od występu na Mistrzostwach Świata U-20, gdzie pełnił rolę podstawowego obrońcy u boku Samuela Umtitiego. Francuzi wygrali tę imprezę i powrócili do klubów w fantastycznych humorach. Kolejne pół roku w wykonaniu Zoumy było doskonałe, nawet zbaczając na fakt, że podczas spotkania z Sochaux złamał nogę Thomasowi Guerbertowi. Francuz otrzymał zawieszenie na 10 spotkań za brutalny wślizg, jednak to nie przeszkodziło w transferze do Chelsea, która w styczniu położyła na stół 13 milionów funtów i podpisała pięcioipółletni kontrakt z nastoletnim defensorem. Resztę sezonu obrońca spędził jednak w swoim klubie, gdzie zakończył zmagania w Ligue 1 na czwartej lokacie, tracąc wraz z resztą obrońców zaledwie 34 bramki w 38 spotkaniach.
Przed wstąpieniem do Chelsea wielu zastanawiało się, czy Zouma wybrał odpowiednią drogę. W „The Blues” rządziła para angielskich stoperów w postaci Cahilla i Terry’ego, zaś Jose Mourinho nie zwykł dawać szans nastoletnim zawodnikom. Wątpliwości szybko zostały rozwiane przez jego agenta, Davida Vanditellego, który w jednym wywiadzie dla Eurosportu przyznał, że lepiej dla jego klienta być na ławce w wielkim klubie, aniżeli zostać we Francji.
Pomimo zaledwie 19 lat, Jose Mourinho bardzo liczył na Francuza, który miał być pewnym buforem bezpieczeństwa na wypadek kontuzji lub słabszej formy jego angielskich defensorów. Doświadczenie zdobyte przez Zoume w tak młodym wieku (przypomnijmy, że pierwszy sezon w Saint-Etienne rozgrywał mając 16 lat) mogło napawać optymizmem, że w końcu dostanie swoją szanse. I tak też się stało. W całym sezonie rozegrał 25 spotkań, w tym 9 od pierwszej minuty. Najważniejszymi były te w lidze przeciwko Manchesterowi City oraz w finale Capital One Cup z Tottenhamem, gdzie portugalski menedżer ustawił go w roli defensywnego pomocnika. Francuz spisał się doskonale, a sam „The Special One” nie szczędził mu pochwał.
– Kurt jest jeszcze młody, ale pewnego dnia dorośnie i wraz z odpowiednim wiekiem będzie mógł zastąpić Johna Terry’ego. W tym sezonie gra więcej niż się spodziewał, więcej niż wszyscy się spodziewali – nawet ja. Kupiliśmy go mając na uwadze jego profil fizyczny, ale nie byliśmy zadowoleni z jego taktycznego spojrzenia na futbol. Mimo to wierzyliśmy, że nauczymy go pewnych kwestii. Widziałem błędy w meczach przedsezonowych, ale pomyślałem sobie: „Nie ma problemu, nawet jeśli to zajmie dużo czasu”. To pokorny chłopak, chcący pracować i się uczyć. Słucha, jest inteligentny, więc znacznie ułatwił nam ten proces dorastania – chwalił go w poprzednim sezonie Jose Mourinho.
Również francuski selekcjoner Didier Deschamps jest zapalonym wielbicielem talentu Kurta. Podopieczny „Trójkolorowych” wierzy, że Zouma już niebawem stworzy duet obrońców z równie zdolnym Raphaelem Varanem. Pomimo nadmiernych pochwał, Deschamps tak łatwo nie zechce postawić na duet młodych defensorów, bo konkurencja w kadrze na pozycji środkowego defensora jest ogromna. Mamadou Sakho, Laurent Kościelny, Eliaquim Mangala czy Samuel Umtiti równie chętnie zapatrują się na miejscu w składzie na tegoroczne EURO w swojej ojczyźnie i będą walczyć do upadłego, by dorwać upragniony cel.
Patrząc jednak na obecny sezon i formę Zoumy możemy być pewni, że Francuz – o ile momentalnie nie spuści z tonu lub nie odniesie kontuzji – znajdzie się w kadrze na Mistrzostwa Europy. Czy będzie jednak pierwszym wyborem Deschampsa? Jeśli Chelsea wyjdzie szybko z kryzysu, a francuski obrońca nie straci miejsca w podstawowej jedenastce to kto wie – być może już za sześć miesięcy wychowanek Akademii Dijon zostanie jednym z odkryć najważniejszej piłkarskiej imprezy roku.