From Żyro to Hero! 26. kolejka Championship

Wyścig po promocję nabiera co raz to większego tempa! Boro zaczyna odjeżdżać peletonowi, Bolton próbuje rozpaczliwie uratować się przed spadkiem, ale 26. seria gier na zapleczu angielskiej ekstraklasy miała jednego bohatera, który w najlepszy możliwy sposób przedstawił się Championship.

Żiru z Wolverhampton

Obiecujący występ Michała Żyro w meczu Pucharu Anglii przeciwko West Hamowi i dobre oceny od angielskich obserwatorów, dawały nadzieję, że kariera Polaka w Wolves nabierze rozpędu, ale chyba nikt nie spodziewał się, że w swoim debiucie na Molineux będzie opuszczał boisko przy owacji na stojąco. Były piłkarz warszawskiej Legii dwukrotnie pokonał golkipera Fulham Andy’ego Lonergana jeszcze przed upływem pierwszych piętnastu minut tego pojedynku, czym walnie przyczynił się do ostatecznego triumfu gospodarzy w stosunku 3:2. Rzecz jasna nie brakowało też kilku zmarnowanych sytuacji, ale kto może przyczepić się do czegokolwiek do napastnika, który strzela dwie bramki w debiucie? Żyro trafił także do najlepszej jedenastki kolejki Football League i wydaje się, że jedyne co nie wyszło mu we wtorkowy wieczór to cieszynka po drugiej bramce. Tak czy inaczej, bardzo obiecujący początek Panie Michale!

Nie można też oczywiście zapomnieć o naszych pozostałych rodakach na co dzień kopiących piłkę w drugiej lidze angielskiej. Birmingham City Tomka Kuszczaka przerwał swoją dobrą serię i tylko zremisował w wyjazdowym spotkaniu do Nottingham 1:1. Polak stał w bramce oczywiście przez pełne 90. minut. Brentford Jamesa Tarkowskiego musiał uznać wyższość liderów z Middlesbrough, a piłkarz polskiego pochodzenia rozegrał całe spotkanie. Nie zmienia się z kolei sytuacja Bartosza Białkowskiego i Piotra Malarczyka, którzy po występie w Pucharze Anglii wrócili na ławkę Ipswich i stamtąd obejrzeli zwycięstwo swojej drużyny 2:1 nad Leeds United.

Kto dogoni Boro?

Jeżeli ktoś jeszcze miał wątpliwości czy Middlesbrough awansuje w tym sezonie do Premier League, to podopieczni Aitora Karanki z każdym tygodniem skutecznie wybijają je z głów niedowiarków. Oczywiście do końca sezonu pozostało jeszcze wiele kolejek, ale patrząc na obecną dyspozycji zespołu, ich potencjał ludzki i doświadczenia z poprzednich kampanii musimy otwarcie powiedzieć sobie, że nie ma drugiej tak mocnej ekipy. W 26. kolejce Boro co prawda wygrało tylko 1:0 z Brentford i w dodatku po bramce samobójczej, ale czy to ważne skoro po tej wygranej ich przewaga nad wiceliderem to pięć punktów i dodatkowo mecz w zapasie? Cytując klasyka „jeżeli nie wydarzy się jakiś kataklizm, mogą być pewni zwycięstwa w lidze”.

Nowy wicelider

Lider nie zmienia się od kilku kolejek, ale dzięki remisowi Reading z Derby County, piłkarze Hull City mogli awansować na drugie miejsce w tabeli. Wystarczyło pokonać Cardiff City w meczu zamykającym tę kolejkę gier i podopieczni Steve’a Bruce’a wywiązali się z tego zadania znakomicie. Można powiedzieć, że Tygrysów nie zawiedli w zasadzie Ci co zawsze, bowiem do wygranej przyczyniło się chyba dwóch najlepszych piłkarzy tego sezonu. Mowa oczywiście o Abelu Hernandezie, który wykorzystał rzut karny i dołożył do swojego konta jedenastą ligową bramkę i doskonały ostatnio Sam Clucas, dla którego to piąty ligowy gol a warto dodać, że na koncie ma również pięć asyst. Hull obiera wreszcie właściwy kurs na Premier League? W ostatnich kolejkach prezentują się naprawdę wyśmienicie, ale do promocji jeszcze daleka droga. Jak wiadomo zarówno Hull, Derby i Burnley, które przecież rozbiło w tej kolejce MK Dons aż 5:0, będą chcieli zająć drugie miejsce za Boro, żeby uniknąć konieczności gry w play offach, ale rywalizacja będzie bardzo zacięta.

Czy może być jeszcze gorzej?

O kryzysie Brighton piszę w zasadzie co tydzień, ale nie można przejść obok tego obojętnie, bowiem podopieczni Chrisa Hughtona zaskakują co raz bardziej przy okazji każdego kolejnego meczu. Tym razem postawiłbym wszystkie pieniądze, że będący w strefie spadkowej słabiutki Rotherham to idealna okazja na przełamanie dla The Seagulls, tymczasem rzeczywistość okazała się być wyjątkowo brutalna. Jeszcze do niedawna niepokonany lider pojechał na New York Stadium w roli absolutnego faworyta, a nie był w stanie ani razu trafić do bramki The Millers. Tymczasem gospodarze uczynili to aż dwukrotnie za sprawą Daniela Warda i Matta Derbyshire’a, którzy zapewnili dwubramkową wygraną. Dla Rotherhamu to arcyważne zwycięstwo pozwalające wydostać się ze strefy spadkowej, ale Brighton znalazł się na szóstej pozycji i będzie musiał odpierać ataki Sheffield i Birmignham, aby utrzymać swoje miejsce w strefie play off.

W Boltonie po staremu

Bolton ponownie udaje się na mecz, w którym jest skazywany na pożarcie, ponownie stawia opór, strzela dwie bramki, ale nie potrafi zabrać ze sobą chociażby punktu. Czy jest jeszcze jakakolwiek nadzieja dla Kłusaków? Oczywiście, zwłaszcza, że przeciwnicy również się potykają, ale mecz z Sheffield był idealną okazją do odbicia się od dna i dzięki porażce Dons, zmniejszenia straty do bezpiecznej pozycji do trzech punktów. A jak się okazało z przebiegu meczu, nie było to nierealne. Co prawda to Sheffield dwukrotnie obejmowało prowadzenie, ale Wanderers byli w stanie odrabiać straty. Ostatnie słowo należało jednak do Gary’ego Hoopera, który zdobył drugą tego dnia bramkę i sprawił, że trzy punkty zostały w Sheffield. Bolton wciąż czerwoną latarnią ligi, a Sheffield pnie się w górę tabeli i będzie walczyć o strefę play off. Plotki o transferze Nikolicia okazały się zwykłymi bzdurami, ale i bez niego jest to realne!

Bramka kolejki

Tak się złożyło, że tym razem bramka kolejki padła właśnie w opisywanym przed momentem spotkaniu, a zdobył ją Fernando Forestieri z Sheffield Wednesday, czym po raz pierwszy wyprowadził ich na prowadzenie. Piękne trafienie, ale Ben Amos mógł spisać się zdecydowanie lepiej.