Urodził się w Anglii, ale nazwisko brzmi znajomo. Karierę rozpoczynał w 2011 roku w Oldhamie, skąd też trafił do Brentford, które pozwoliło mu wypłynąć na szerokie wody. Zdobywa coraz to większe uznanie, a kilka miesięcy temu wzbudził zainteresowanie polskich mediów. Czy możemy odbierać Jamesa Tarkowskiego jako potencjalne wzmocnienie kadry, czy najlepiej w ogóle nie zaczynać tematu?
Dorastał w New Moston nieopodal Manchesteru, jednak korzenie sięgają zupełnie innych rejonów świata. Historia jego przodków to doskonale znany schemat, który dotknął wielu Polaków uciekających z kraju w czasie II wojny światowej, w tym przypadku chodziło o dziadka Jamesa. Rodzina osiedliła się na Wyspach, gdzie w 1992 roku urodził się bohater dzisiejszego tekstu. Pierwsze kroki w futbolu stawiał w barwach Oldham Athletic, ale to transfer do trzecioligowego Brentfordu w styczniu 2014 roku pozwolił mu się rozwinąć. Jeszcze w tym samym sezonie jego zespół awansował do Championship, a Tarkowski z uwagi na kilka kontuzji w pierwszej drużynie zaczął regularnie występować.
Pierwszy sezon na zapleczu angielskiej ekstraklasy to niespodziewany spadek formy, ale mimo to Anglik potrafił odzyskać utracone wcześniej miejsce w pierwszej jedenastce pod koniec roku kalendarzowego. Ostatecznie Brentford zakończył sezon w strefie play-off, ale w półfinale musiał uznać wyższość Middlesbrough. Tarkowski wystąpił w obu spotkaniach barażowych, ostatecznie kończąc sezon z 36 występami. W bieżących rozgrywkach jego zespół ma ciągle szanse na zakwalifikowanie się do baraży, a James był jednym z najważniejszych elementów układanki trenera Deana Smitha. Jak się okazuje do wczoraj, kiedy to tuż przed spotkaniem z Burnley odmówił występu w barwach swojej drużyny, mimo że był desygnowany do gry w pierwszej jedenastce. Poszło o sprawę transferu, a konkretniej jego braku. Klub otrzymał kilka ofert kupna utalentowanego obrońcy podobno między innymi z Premier League, ale jak podano w oficjalnym oświadczeniu, nikt nie zaproponował zadowalającej kwoty i zgody na transfer nie było. Pojawiły się też pogłoski, że zawodnik jest już dogadany właśnie z Burnley i dlatego odmówił występu. Klub zapowiedział, że zostanie ukarany dyscyplinarnie.
Przechodząc jednak do meritum, czyli spoglądania na Tarkowskiego przez pryzmat naszej reprezentacji, należy nadmienić, że w okolicach listopada zainteresował się nim „Przegląd Sportowy”, a konkretnie Marcin Dobosz, który porozmawiał z nim odnośnie do gry w polskich barwach. Poza opowieścią o polskich korzeniach możemy przeczytać, że James od zawsze czuł się Anglikiem, ale gdyby pojawiła się oferta od Adama Nawałki, to bardzo trudno byłoby mu odmówić. Po publikacji tego tekstu pojawiła się odpowiedź od jednego z dwóch portali, które zwrócił uwagę na zawodnika Brentforde. Weszło skrytykowało za jakiekolwiek zainteresowanie „byle melepetą” z polskim nazwiskiem i zaapelowało o dbanie o prestiż w naszej reprezentacji…
No i po części trzeba się zgodzić. Sam nigdy nie byłem za naturalizowaniem Rogerów czy innych Radoviciów, bo przecież taki temat też się przewijał, ale w tym przypadku mówimy o młodym piłkarzu polskiego pochodzenia, występującym na drugim poziomie rozgrywkowym w Anglii, co przecież daje gwarancję piłkarskiej jakości, zwłaszcza że kłóciłbym się, czy nasi środkowi obrońcy – poza Kamilem Glikiem oczywiście – przewyższają poziomem grę 23-latka. Tarkowski nie owijał w bawełnę, przyznał, że czuje się Anglikiem, i to z pewnością Anglia byłaby dla niego na pierwszym miejscu, jeżeli przyszłoby wybierać. Więc jeżeli ktokolwiek w naszej kadrze myśli o zaproponowaniu mu gry, powinien się bardzo mocno sprężyć. Bądźmy bowiem szczerzy, że jeżeli faktycznie prawdziwe okażą się plotki o jego przenosinach do Premier League, a w grę wchodzi podobno West Bromwich Albion, to Roy Hodgson z pewnością zwróci na niego uwagę i nawet jeżeli miałby z niego zrobić słynnego już w Anglii one-cap wonder i powołać go tylko na jedno spotkanie, to zdecydowanie to zrobi. Zwłaszcza że środek obrony nigdy nie był specjalnie mocno obsadzoną pozycją, a Gary Cahill czy Phil Jagielka (o ironio!) młodsi się nie robią. Hodgson ma co prawda Chrisa Smallinga w rewelacyjnej formie czy młodego Johna Stonesa, ale perspektywa kolejnej opcji w odwodzie na pewno będzie kusiła menedżera angielskiej reprezentacji.
Żebyśmy dobrze się zrozumieli. Nie próbuję Wam przekazać, że priorytetem Nawałki powinno być teraz zachęcenie Tarkowskiego do gry w naszych narodowych barwach, ale jedynie uważam, że można się nad tym zastanowić. Widzicie dla niego miejsce w którymś ze zbliżających się meczów towarzyskich?