Chwilo, trwaj!

Nie jestem wielkim fanem Premier League. Angielska piłka pociąga mnie chyba nawet mniej niż polska. Jestem więc kiepsko obeznany w brytyjskim futbolu. W sezonie obejrzę raptem parę spotkań – tyle, nic więcej. Ogląda się to przyjemnie, grają szybko i żwawo, ale nie czuję jakiejś więzi z tamtejszą piłką.

Nie było niczego co byłoby mnie w stanie przekonać do cały czas dobrze opakowanej, ale coraz słabszej Premier League. Nie przekonywały mnie milionowe zakupy City, nie przekonywała mnie Chelsea Mourinho czy Liverpool, który został objęty przez Kloppa. Był też United, wiążący duże nadzieje z transferami Di Marii czy Schweinsteigera. I nie, oni też mnie do Premier League nie potrafili przekonać. Ale przekonali mnie ONI. Leicester City.

Tak, specjalnie dla tej drużyny oglądam mecze Premier League. Pociągnęli mnie ze sobą, zafascynowali. Oglądam mecze Lisów i chcę by ich sen trwał jak najdłużej. Włączam mecz tylko po to, by popatrzeć na ich grę. Może i Leicester nie spycha przeciwnika na 90 minut do obrony, może grają głównie z kontry, ale ogląda się ich naprawdę świetnie. Każda kontra, każda akcja to zagrożenie pod bramką rywala, pachnie golem.

Ile już razy w tym sezonie słyszeliśmy, że Mahrez czy Vardy są fantastyczni i niesamowici? Setki. Ale to trzeba powtarzać. Bo taki ‘rajd’ może się nie powtórzyć. Kopciuszek wszedł na salony i na razie nie ma zamiaru opuścić balu. Już od dobrych kilku-kilkunastu tygodni Lisom wieszczony jest spadek formy i lot w dół tabeli. A oni dalej wygrywają. I to coraz bardziej okazale. Ostatnie 2-0 z Liverpoolem i teraz 3-1 na Etihad są tego dowodem. Leicester nie zwolni przed końcem tego sezonu. Nie mówię, że zdobędą mistrza. Ale to jest ich sezon i będą grali fantastycznie do samego końca. Arsenal czy Manchester City, jeśli rzeczywiście chcą powalczyć o mistrzostwo, muszą traktować groźby wysyłane przez zespół Claudio Ranieriego śmiertelnie poważnie. Zostało jeszcze 13 kolejek. Na pewno Leicester zdarzy się jeszcze jedna czy druga wpadka. Sęk w tym, by ‘wielcy’ potrafili te wpadki wykorzystać.

Lisy zapewne zyskały przez ten sezon kilku ‘sezonowców’. Sam mogę się w sumie do takich zaliczyć. Nie jest to jednak ‘sezonowość’ wywołana milionowymi zakupami, a wspaniałą grą ubogiej drużyny (ubogiej oczywiście jak na standardy angielskie), niesamowitą formą kilku zawodników, widoczną ręką trenera i… zapewne życiową przygodą większości z tej drużyny. Takim drużynom warto kibicować, warto je wspierać. Tak samo jak kilkanaście miesięcy temu prawie cała Polska wspierała Błękitnych ze Stargardu, którzy sprawiali sensację w krajowym pucharze, tak ja teraz, jako osoba z ‘zewnątrz’ liczę na Leicester i z każdą bramką, z każdym zwycięstwem tej drużyny, buźka szczerzy mi się coraz bardziej.

Oni już tego nie powtórzą. Po sezonie wielu wróży Lisom rozpad. Trzeba przyznać, że jest to scenariusz bardzo prawdopodobny. Dzisiaj Vardy z Mahrezem i paroma innymi walczą nie tylko o życiowe osiągniecie i sięgnięcie po marzenia, ale też, chcąc nie chcąc, o znacznie lepsze kontrakty. Czy to w Leicester (wczoraj Jamie Vardy podpisał nową umowę) czy w innym klubie.

Dziś jednak Leicester robi, całkiem zasłużenie furorę. Mahrez zagrał wczoraj z City kolejną genialną partię. Gol, asysta i The Citizens mogli mu jedynie czyścić buty. A ten właśnie Algierczyk kosztował Leicester 2 lata temu… o jedną czwartą mniej niż Legia zapłaciła rok temu za Michała Masłowskiego. Masłowski zagrał raptem w kilku meczach, a dziś jest Legii kompletnie nieprzydatny. Mahrez z kolei jest w tym momencie prawdopodobnie najlepszym graczem Premier League. 14 bramek i 10 asyst, ogromny wpływ na grę pewnego lidera angielskiej ekstraklasy. Nie jest tak regularny w ładowaniu bramek jak Vardy, ale gdy trzeba drużynę pociągnąć, to odpala, a gdy odpala, to nie ma czego zbierać.

Vardy z kolei, zbliżający się do ‘trzydziestki’, prawdopodobnie zapracował sobie na bajoński kontrakt w innym klubie. Pytanie czy będzie chciał do niego odejść. Lisy dostaną z pewnością spory zastrzyk pieniędzy po sezonie, jednak trudno będzie zatrzymać największe gwiazdy bez tworzenia kominów płacowych. To może spowodować ogromny chaos i dezorganizację w drużynie ze względu na dużą liczbę roszad – odchodzących trzeba będzie jakoś zastąpić (szczególnie, że będą na to pieniądze). Ciężko będzie Leicester utrzymać siłę na kolejny sezon. (Ale póki co, to jeszcze nic nie osiągnęli nawet w tym sezonie. Najpierw niech coś wygrają, a potem będą się mogli martwić.)

Ja w każdym razie, chcę z takim zapałem oglądać mecze Premier League z udziałem Leicester jak najdłużej. W dodatku nie zapominajmy, że gra (choć to chyba za duże słowo) tam Marcin Wasilewski. To właśnie ze względu na Polaka, chciałem w zeszłym sezonie zobaczyć jakiś mecz beniaminka w Premier League. I wiecie na co trafiło? Na zwycięstwo 5:3 z Manchesterem United po fenomenalnym meczu (choć ‘Wasyl’ nie grał). Już wtedy więc obdarzyłem ten zespół sympatią. Dzisiaj jednak mają swój naprawdę piękny sen. Ci zawodnicy wraz z trenerem piszą historię. Chwilo, trwaj!

 

Gabriel Hawryluk