W końcu! Turniej rozpoczęty od zwycięstwa! Polska w euforii!
Od zamierzchłych czasów Reprezentacja nie wygrała ważnego meczu na wielkiej imprezie. Jasne, zdarzało nam się ograć Kostarykę, czy USA. Te zwycięstwa jednak nie smakowały tak jak to dzisiejsze. Były tylko (lub aż) próbą otarcia łez.
Zdominowaliśmy Irlandię w każdym elemencie piłkarskiego rzemiosła. Miażdżąca przewaga w posiadaniu piłki, o wiele więcej strzałów, rzutów rożnych, bramkowych akcji. Irlandia do momentu straty gola nie pokazała zupełnie nic. Zamurowali pole karne nerwowo wybijając piłkę w każdej możliwej sytuacji. Po strzelonej bramce stworzyli sobie dwie, trzy „półokazje” (rzut wolny, interwencja Szczęsnego). Jednak na nic to się zdało. Pełen podziw za to, iż nie postawili na typową „rąbankę”. Poza dwoma, trzema ostrzejszymi zagraniami nie mogliśmy odnotować brutalności w ich poczynaniach.
Cieszy postawa Kapustki. Uniósł ciężar spoczywający na jego barkach. Walczył, cofał się do obrony. Być może to spotkanie „stworzyło” kolejnego świetnego piłkarza. Przed meczem mogło się wydawać, że brak Grosickiego będzie bardzo zauważalny – nic z tych rzeczy.
Różnorodność ataków, szczególnie po zmianie stron mogła się podobać. Wiele strzałów z dystansu. Obrona Irlandczyków sukcesywnie rozrywana. Patrząc na sam przebieg gry powinniśmy strzelić więcej. Jednak brakowało centymetrów. Piłka nieznacznie mijała bramkę przeciwników.
Przygotowanie fizyczne – nareszcie drużyna została optymalnie przygotowana. Piłkarze wytrzymali trudy fizyczne tego spotkania. Różnica między tą drużyną, a drużyną grającą w EURO 2012 jest kolosalna. W końcu nie graliśmy z kulą u nogi. Potrafiliśmy grać pressingiem nawet w 90 minucie spotkania. Dla kibica polskiej kadry – niezbyt częsty widok w meczu o stawkę.
Zero z tyłu. Na turnieju mistrzowskim dawno nie zachowaliśmy czystego konta (w tym wieku nigdy). Poza drobnymi błędami blok defensywny zagrał bardzo poprawnie. Łukasz Piszczek przypominał Piszczka z najlepszych spotkań w Dortmundzie, a Glik wprowadzał olbrzymi spokój. Grzegorz Krychowiak kontrolował środek pola, chociaż prawdę mówiąc Irlandczycy nie podjęli nawet walki w tej strefie boiska.
Lista zachwytów może być długa. Jednak musimy pamiętać, że zagraliśmy z jedną z najgorszych drużyn tego turnieju (jeśli nie najgorszą). Zasadne może być pytanie na ile Irlandczycy zagrali słabo, a na ile Polacy dobrze. Na to pytanie odpowiedź przyjdzie dopiero w późniejszych meczach fazy grupowej. Powracające pytanie jak wiele możemy osiągnąć na tym turnieju również pozostaje bez odpowiedzi.
Za dzisiaj dziękujemy. Za chwile radości i uniesienia. Za przełamanie passy.
I na pewno czekamy na więcej!