W przedostatnim meczu grupy B na tegorocznym Copa America zamiast meczu o awans, otrzymaliśmy farsę i amatorszczyznę. W niektórych momentach można było odnieść wrażenie, że to mecz o puchar Wieśka z monopolowego, a nie setna edycja elitarnego turnieju o puchar kontynentu.
Wydawać by się mogło, że Ekwador rozegrał całkiem dobry mecz. Nic z tych rzeczy, od 20 minuty tego spotkania do czynienia mieliśmy z kompletną amatorką z dwóch stron. Trudno stwierdzić kto bardziej ośmieszał się w tym meczu. Czy obrońcy Haiti, czy może jednak żałośni napastnicy Ekwadoru, a zwłaszcza jeden – Enner Vanlencia. Napastnik West Hamu, zmarnował około 10 sytuacji sam na sam. Strzelił jedną bramkę na samym początku, a później każde jego zagranie było porównywalne z tymi, które mamy okazję obserwować na boiskach lig powiatowych. Samego siebie przeszedł w około 70 minucie, gdy biegł z piłką od połowy boiska z przewagą paru metrów nad obrońcami, ale gdy miał już oddać strzał, albo podać do kolegi obok, postanowił przewrócić się tuż przed bramkarzem.
Z każdego miejsca na boisku można było zagrać podanie otwierające, obrońcy Haiti mieli centralnie gdzieś granie w dzisiejszym meczu, bo nikt mi nie powie, że można być aż tak słabym. No dobra, może Enner Valencia by mnie przekonał. W tym meczu powinien paść wynik 23:4. Tak, tak Haiti też miało swoje okazje, ale napastnicy wcale nie byli lepsi od obrońców.
Ekwador potrzebował zwycięstwa dwiema bramkami aby awansować do ćwierćfinału. Wynik ten mieli już w 20 minucie i dokładnie od tego momentu mecz stał się zupełnie amatorski. Większe zaangażowanie można odnaleźć na orliku, jak już nikomu nie chce się grać, a paru znajomych poszło już do domu, bo musieli odebrać żonę z plotek, czy pojechać po dzieciaka do teściowej. Niesamowite jest to, że ten mecz odbył się na tak poważnym turnieju jak Copa America. Nigdy nie widziałem czegoś takiego na tak wielkim turnieju. Cały czas nie dowierzam, że ten mecz faktycznie miał prawo bytu.
Smutne jest to, że w turnieju z wielkimi tradycjami, a do tego w tak szczególnej setnej edycji, dzieją się takie rzeczy. Na miejscu organizatorów, przemyślałbym jakikolwiek sens „powoływania” tak amatorskiej reprezentacji jak Haiti w kontekście następnych edycji.