Jesteście w trakcie przygotowań do sezonu gry w drugiej lidze, bo kilka lat wcześniej spadliście z elity. Za kilkanaście dni czeka was premierowe starcie z Hetmanem Zamość, ale nie wiecie, że za rok będziecie już ligę niżej. Tymczasem w przedostatni dzień lipca gracie przeciwko Realowi Madryt! Scenariusz science-fiction? Nie do końca, bo w takiej sytuacji, dokładnie 21 lat temu, znalazł się Motor Lublin.
Wszystko za sprawą… niedoszłego transferu Rafała Szweda do FC Basel, który przeprowadzał Władysław Kozubal, były prezes Górnika Zabrze. W ramach rozliczenia żółto-biało-niebiescy mogli pojechać do szwajcarskiego Vevey na kilkudniowe zgrupowanie. Na miejscu czekał na nich sparingowy rywal, którym był właśnie Real. O tym wydarzeniu kilka słów dla ZZP powiedział jego uczestnik – Tomasz Jasina. Wtedy zawodnik Motoru Lublin, a dzisiaj komentator TVP Sport:
Ma Pan za sobą ciekawą karierę, ale zagrać z Realem to jest „coś”. Gdyby układał Pan najważniejsze wydarzenia swojej kariery, to jak wysoko w hierarchii znalazłby się mecz przeciwko Królewskim?
Tomasz Jasina: To było bez wątpienia ogromne przeżycie, zagrać przeciwko takiej drużynie z tyloma gwiazdami w składzie. Ale to nie był mecz o stawkę, z naszego punktu widzenia dość prestiżowy, ale jednak tylko o charakterze towarzyskim. My pewnie będziemy pamiętać o tym spotkaniu do końca życia, a nasi rywale pewnie w ogóle nie pamiętają, że grali kiedyś taki mecz. Z resztą nie ma się co dziwić. Ich piłkarskie CV jest przebogate, dlatego, być może, na nazwę Motor Lublin dziś zareagowaliby szeroko otwartymi ze zdziwienia oczami.
W jakich okolicznościach dowiedzieliście się, że zagracie z Realem i jaka była wasza pierwsza reakcja?
Zdaje się, że po jednym z treningów na krótko przed samym meczem usłyszeliśmy, że zagramy w Szwajcarii towarzyski mecz z Realem. Na początku sądziliśmy, że ktoś robi sobie żarty, ale kiedy już w to uwierzyliśmy, to nasza ekscytacja była ogromna, a podróż autokarem do Szwajcarii minęła nam bardzo szybko.
Jak podeszli do tego meczu zawodnicy Realu? W końcu dla nich to był zwykły mecz z nieznanym zespołem z Polski.
Oni zaczynali dopiero okres przygotowawczy, co nie przeszkodziło im kilka razy, już na początku spotkania, dość ostro potraktować naszych obrońców. Na ten temat więcej mógłby powiedzieć Dominik Malesa, który bodajże po wejściu Hierro odniósł kontuzje i pauzował przez kilka miesięcy. Z kolei Artur Ryczek oberwał łokciem od Hugo Sancheza tak, że Meksykanin powinien natychmiast wylecieć z boiska. Ale szwajcarski arbiter był bardzo pobłażliwy. Te dwa przypadki świadczą o tym, że rywale potraktowali to spotkanie tak, jak przystało na profesjonalistów. Nieważne z kim się gra – trzeba wyjść i wygrać mecz.
Gdy teraz z perspektywy lat wspomina Pan tamto wydarzenie, to jakie ma Pan odczucia? Bo z jednej strony dla polskiego klubu szansa gry z Realem to duże wyróżnienie – nawet towarzysko – a z drugiej strony porażka siedmioma bramkami nigdy nie daje satysfakcji, bez względu na to, kto jest rywalem.
Przede wszystko jest co wspominać, z drugiej strony tamto spotkanie było doskonałą lekcją pokory. Pokazało jak dużo brakowało nam do najwyższego futbolowego poziomu, ale mieliśmy to szczęście, że mogliśmy, choć przez krótki czas, stanąć oko w oko z tak świetnymi piłkarzami. To była piękna przygoda. Wynik? Myślę że nawet lepsze – od nas – drużyny w Polsce mogły w tamtym czasie przegrać jeszcze wyżej z Realem. Nie chce się tłumaczyć i nie twierdzę, że wynik 0:7 jest jakimś powodem do dumy. Z drugiej strony my daliśmy z siebie wszystko i taka była po prostu wtedy różnica miedzy tymi zespołami.
Życie toczy się dalej
Chwila chwały, ale później nastała szara rzeczywistość, które najlepszym obrazem jest to, jak dalej potoczyły się losy obu zespołów. Motor po kilkunastu miesiącach był już w III lidze, a dwa lata później w IV klasie rozgrywkowej! Powrót do piłkarskiej rzeczywistości zajął dekadę i dopiero w sezonie 2007/08 żółto-biało-niebiescy zagrali na zapleczu Ekstraklasy, ale dalej były to chude lata. Dzisiaj Motor Lublin potrafi ściągnąć na trybuny nawet 9 tysięcy kibiców na barażowy mecz o wejście do… II ligi. Przed podopiecznymi Tomasza Złomańczuka kolejny sezon w trzecioligowej – z nazwy, bo de facto jest to czwarta liga – rzeczywistości, gdzie przyjdzie im się mierzyć z takimi zespołami jak Cosmos Nowotaniec czy Sparakus Daleszyce.
Real od tamtej pory sześciokrotnie wygrywał mistrzostwo Hiszpanii, dwukrotnie puchar, pięć razy superpuchar. Do tego dodać należy sukcesy międzynarodowe:
– 5x zwycięstwo w Lidze Mistrzów
– 2x Superpuchar Europy
– 2x Puchar Interkontynentalny
– 1x Klubowe Mistrzostwo Świata
Motor Lublin – Real Madryt 0:7
Gole: Zamorano x2, Nando, Michel, Amavisca, Laudrup, Alfonso
Motor: Opolski; Malesa (Brzozowski), Wieleba (Jastoński), Szwed, Komor, Kasperek, Jasina, Romańczuk, Zych (Dębiński), Adamczyk, Klempka.
Real Madryt: Canizares (Buyo); Chendo (Quique), Lasa (M. Soler), Nando (Alkorta), Hierro (Sanchis), Míchel (Redondo), Milla (L. Enrique), Amavisca (Alvaro), Michael Laudrup (Raúl), Víctor (Alfonso), Esnaider (Zamorano).