Chorwacka nadzieja na zakręcie. Co dalej z Haliloviciem?

alen1

Latem 2014 roku, kiedy to świeżo upieczony osiemnastolatek trafiał na Camp Nou, pokładano w nim duże nadzieje. Przez sposób prowadzenia piłki namaszczono go „chorwackim Messim”, a jego lekkość w utrzymywaniu się przy piłce porównywana była do Iniesty. Jednak jak to bywa w przypadku wielu młodych talentów, nie wszystko poszło tak, jak oczekiwano.

W Barcelonie wszystko zaplanowano tak, by jak najlepiej pokierować karierą brylantu z Dalmacji. Pierwszy sezon miał spędzić w zespole rezerw na zapleczu La Liga, a przy widocznych postępach pojawiać się w kadrze meczowej pierwszej drużyny. Trudno stwierdzić, co bardziej pokrzyżowało ten plan – słaba postawa Chorwata czy może fatalnie grający zespół, który z hukiem staczał się do trzeciej ligi. Można to tłumaczyć dwojako – z jednej strony trudno coś pokazać, kiedy reszta kolegów oraz trener nie mają pojęcia, co robić na boisku. Z drugiej, kiedy obrona gra tragicznie (83 stracone gole w rozgrywkach 2014/2015, 17 więcej niż drugie w tym zestawieniu CE Sabadell) talent pokroju Halilovicia powinien pobudzić grę w ofensywie. O tym, co zadecydowało, się nie dowiemy, ale prawda pewnie jak zwykle leży gdzieś pośrodku.

Przed kolejnym sezonem potrzebne były odważne decyzje. Segunda B to z pewnością nie miejsce, w którym miałyby się ogrywać talenty, dlatego zdecydowano się na wypożyczenie. Wybór padł na Sporting Gijon, beniaminka prowadzonego przez byłego zawodnika „Blaugrany”, Abelardo. Początki były obiecujące. Częsta gra, kilka ładnych bramek i asyst, wydawało się, że będzie tylko lepiej. Na początku rundy jesiennej zrobiło się jednak nerwowo, a drużyna z Gijon biła się o utrzymanie. Jak to bywa w takich sytuacjach, trener zaczął stawiać na bardziej doświadczonych zawodników, a Alen odgrywał coraz mniejszą rolę. I tak aż do końca okresu wypożyczenia.

hali

Ta sytuacja zmusiła zarząd Barcelony do przemyśleń. Ściągnięto wielu zawodników, potrzebna była gotówka. Postanowiono sprzedać zawodnika, dając mu jednak jeszcze jedną szansę w postaci klauzuli odkupu. Padło na Hamburg, czyli od kilku sezonów outsidera Bundesligi. Zaskakujące posunięcie biorąc pod uwagę, że latem była oferta z Valencii, w której dalej mógłby uczyć się hiszpańskiej piłki. „Los Che” proponowali jednak mniejsze zarobki. To pokazuje brak nauki na własnych błędach w wykonaniu Chorwata. Spokojna atmosfera, brak presji – tych potrzebnych warunków na pewno nie znalazł w nowym klubie.

A jak jest? Rozegrane 164 minuty, jedna bramka w meczu z trzecioligowcem, a ostatnio ciągłe siedzenie na trybunach. Nie jest to dobra sytuacja ani dla zawodnika, ani dla klubu, który „wtopił” 5 milionów. Dlatego zaczęto myśleć, co z tym zrobić. Oczywistym wyjściem wydaje się wypożyczenie i właśnie to jest najbardziej prawdopodobna opcja w zimowym okienku. Największe zainteresowanie wykazuje… Abelardo, który znów widziałby tego zawodnika w Gijon. Zapewnia, że jest w stanie wycisnąć z Chorwata dużo więcej. Rok temu się to nie udało, więc mało prawdopodobne by teraz było inaczej. Pozostaje mieć nadzieję, że Alen dojrzeje i w końcu pokaże na co (i czy w ogóle) go stać.