Wreszcie ktoś powiedział to głośno, czyli Boniek o śmieciowych zgrupowaniach kadry

Po kilkunastu latach bezsensownego jeżdżenia po egzotycznych krajach typu Tajlandia, Zjednoczone Emiraty Arabskie czy Malta i udawania, że spotkania tam rozgrywane pod szyldem reprezentacji Polski mają jakiekolwiek znaczenie, wreszcie ktoś z Polskiego Związku Piłki Nożnej odważył się powiedzieć głośno, co sądzi na temat testowania zawodników pod kątem gry w kadrze nabijania kasy firmie SportFive. Zbigniew Boniek zapowiada zakończenie cyrku objazdowego polskich ekstraklasowców. Śmiesznych spotkań z Norwegią i Mołdawią uniknąć się, niestety, nie udało.

 

– Te mecze trzeba było rozegrać, bo były wcześniej zaplanowane. Znacie moje zdanie na temat ich przydatności. Jeśli już grać poza terminami FIFA, to niech to ma ręce i nogi. Mamy swój pomysł, jak to rozwiązać. Myślę, że rozsądny. W najbliższym czasie go przedstawimy. Musimy najpierw wszystko przedyskutować wewnątrz związku – powiedział „Przeglądowi Sportowemu” prezes PZPN-u, Zbigniew Boniek. Tym samym uciął wszelkie dywagacje na temat sprawdzania, testowania, egzaminowania i innych wziętych z kosmou powodów, dla których to zbiorowisko piłkarzy z Ekstraklasy miało miejsce, o czym nieustannie przekonywali nas dziennikarze TVP czy selekcjoner Adam Nawałka.

 

O tym, że takie zgrupowania (słusznie nazwane śmieciowymi) pod względem sportowym nie przynoszą kadrze żadnego pożytku, a jedynie zmniejszają wartość koszulki narodowej, możemy się przekonać czytając listę powołanych. Paweł Magdoń, Marcin Nowacki, Tomasz Nowak, Michał Zieliński, Piotr Madejski – tak, ci piłkarze mogą z dumą powiedzieć: „jesteśmy reprezentantami Polski!”. Nie kojarzycie ich? To nic nie szkodzi, czasem lepsza jest niewiedza – o tym, że Mariusz Pawełek, Michał Gliwa, Piotr Kuklis, Antoni Łukasiewicz, Jakub Tosik czy Jacek Kiełb reprezentowali nasz kraj wolałbym nie wiedzieć… Ta lista jest oczywiście dużo dłuższa, obejmuje nazwiska takie jak Piechniak, Budka, Pawelec, Lisowski, Kikut, Małkowski, Rymaniak, Ciesielski, Kolędowicz, Moskała, Ciesielski. Strach się bać.

 

Furorę na tegorocznym zgrupowaniu robił Łukasz Madej. Boje się, że nawet Adam Nawałka nie zna podstaw, dla których wysłał pomocnikowi Górnika Zabrze powołanie. Może chciał z nim pogadać? No bo przecież nie testować, był jego trenerem w Zabrzu. Chciał, żeby nabrał doświadczenia? Wątpliwe, by było 32-latkowi potrzebne. Powołanie za zasługi? A jakie zasługi dla polskiej piłki ma Łukasz Madej? Mecz z Orzełkiem na piersi po znajomości? Skrzydłowy Górnika w reprezentacji, na podobnym zresztą zgrupowaniu, już wystąpił – jedenaście lat temu. Nie przeszkadzało to Nawałce wystawić Madeja od pierwszej minuty w spotkaniu z Mołdawią i zdjąć najpóźniej, kilka chwil przed ostatnim gwizdkiem sędziego.

 

Ciekawe jest to, że taki cyrk pokazuje Telewizja Polska, która trąbi o swoich problemach finansowych nie od wczoraj, a na nikomu nie potrzebne mecze wydała – w ramach kontraktu na dziesięć spotkań towarzyskich –  ponad trzy miliony złotych! TVP została nieźle wkręcona przez firmę SportFive, ale bierność telwizji wykładającej tyle pieniędzy na towarzyskie mecze reprezentacji może dziwić. Dla porównania, transmitujący polską ligę Canal+ ma duży wpływ nawet na terminarz rozgrywek Ekstraklasy, dlaczego więc żadnego prawa głosu przy organizacji takich śmiesznych meczów nie wywalczyli sobie przy Woronicza? Dlaczego nie powiedzieli: „dość, wystarczy”?

 

Chciałbym zobaczyć wyniki oglądalności spotkania z tak słabym rywalem, jakim była w poniedziałek Mołdawia (Ilie Cebanu w bramce, od momentu odejścią z Wisły w ciągu trzech lat… trzy razy między słupkami!). Podobno jakoś tego meczu była taka, jak gol Pawła Brożka – nie wiem, widziałem tylko rodem z b-klasowych boisk bramkę napastnika Wisły, zaś meczu – na szczęście – nie. Już dawno w którymś z „Czwartków z kontry” sugerowałem, że lepiej wyjśc z psem na spacer, niż tracić dwie godziny na oglądanie „popisów” zawodników wyrywanych z zimowych obozów przygotowawczych.

 

Jestem ciekaw rozwiązania, jakie ma Zbigniew Boniek. Definitywny koniec z takimi zgrupowaniami, czy może wystawienie młodych chłopaków, którzy mogą się w takich meczach ograć, albo przywrócenie Kadry B? Jedno jest pewne – na stanowisku prezesa PZPN-u stoi człowiek, który ma łeb na karku. O jego decyzję nie martwię się ani trochę.

 

/Bartek Stańdo/