Rogerio Ceni, w Brazylii znany jako goleiro-arthileiro, czyli bramkarz-snajper, został trenerem Sao Paulo. Będzie to dla niego pierwsza praca w roli szkoleniowca, ale jednocześnie wraca do klubu, w którym spędził całą piłkarską karierę, zakończoną w 2015 roku.
Największy minus – brak trenerskiego doświadczenia, bo trudno za takowe uznać jakiekolwiek kursy. Z drugiej strony są też plusy – jest legendą klubu, więc trudniej będzie go zwolnić władzom Sao Paulo, a w Brazylii trenerzy są zwalniani w tempie ekspresowym, do którego daleko nawet Józefowi Wojciechowskiemu. Oddanie klubowi to jedno, ale drugim będzie gigantyczny autorytet, jakim dysponuje. Jeszcze pod koniec piłkarskiej kariery mówiło się, że w klubie hierarchia jest prosta – prezydent klubu, Rogerio i dopiero trener. Teraz uległo to formalizacji…
Kontrakt z byłym bramkarzem podpisany został na dwa lata, ale według brazyljiskich mediów jest opcja rozwiązania umowy po pierwszym roku, co nie będzie wiązało się z kosztami dla klubu. To wszystko oczywiście w sytuacji, gdy nie będzie zakładanych wyników. Wydaje się, że podobna praktyka byłaby niemożliwa w przypadku trenera spoza klubu, który nie miałby związku emocjonalnego z Sao Paulo. W wypadku największej legendy klubu mówimy o 1237 występach na przestrzeni 25 lat na Morumbi!
Dla 17-krotnego reprezentanta Brazylii to pierwsza praca w roli głównego trenera. Do tej pory jego doświadczenie opiera się na kursy oraz stażach. W ostatnich miesiącach wiele czasu spędził w Anglii, gdzie szkolił swój warsztat pod okiem Juergena Kloppa w Liverpoolu oraz w szkole trenerów FA. Był także u Jorge’a Sampaolego w Sevilli, a w lecie jako jeden z członków sztabu szkoleniowego Dungi brał udział w Copa America Centenario wraz z reprezentacją Brazylii.
Oficjalna prezentacja Rogerio Ceniego odbędzie się 5 grudnia, czyli dzień po zakończeniu Brasileirao 2016. Do tego czasu były bramkarz nie chce przejmować drużyny i trudno mu się dziwić, bo do końca zostały dwie kolejki i niewiele może zyskać już teraz, obejmując zespół w przededniu meczu z Atletico Mineiro, wszak ani spadek, ani awans do Copa Libertadores nie grożą SPFC.