„Jeszcze dwa lata temu sprzedawał skarpety w Stuttgarcie, a teraz robi z siebie fenomen” – te słowa cytował w ostatnich dniach każdy włoski i niemiecki dziennik sportowy. Derby Rzymu, wielkie emocje po spotkaniu i fatalna w skutkach wypowiedź bośniackiego piłkarza Lazio, Senada Lulicia. Pomocnik „Biancocelestich” werbalnie zaatakował czarnoskórego Antonio Rüdigera w sposób uznany przez opinię publiczną jednoznacznie za stereotypowy, krzywdzący, rasistowski. Jedno nieopatrzne, według samego zainteresowanego źle zrozumiane, zdanie rozpętało burzę. Jedno zdanie, które może kosztować 30-latka karę DZIESIĘCIU meczów zawieszenia. Dura lex sed lex?
Zacznijmy jednak od początku. Jeszcze przed pierwszym gwizdkiem niedzielnego meczu poszkodowany Rüdiger prowokował w wywiadach:
– Nie znam Lazio. Nie kojarzę żadnego piłkarza ani jego trenera.
Na to zdecydował się odpowiedzieć młody Danilo Cataldi z Lazio poprzez Twittera: – Ktoś coś mówił? Nikt cię nie zna. Na tym mogłaby się cała sprawa zakończyć, gdyby nie fakt, że niemiecki obrońca podbiegł do rezerwowego Cataldiego po pierwszym golu dla Romy i coś wykrzyczał w jego kierunku. Co? Tego nie wiemy. Wszyscy widzieli natomiast doskonale, jak chwilę po tym Strootman oblał pomocnika „Biancocelestich” wodą, za co ten szarpnął go i przewrócił. Efekt? Cataldi został wyrzucony z ławki Lazio z czerwoną kartką, a prowodyr ujrzał tylko żółty kartonik.
Całym incydentem zajmuje się komisja dyscyplinarna ligi, ale nie byłoby mowy o burzy, gdyby sytuacja nie znalazła kontynuacji po zakończeniu meczu. Wówczas dopiero wkroczył antybohater Senad Lulić. Bośniak podczas wywiadu z telewizją Mediaset podsumował Rüdigera w następujący sposób:
– Prowokował nas jeszcze przed meczem. Dwa lata temu sprzedawał skarpetki i paski w Stuttgarcie, a dzisiaj zachowuje się, jakby był jakimś fenomenem. W sumie to nie jego wina, ale tych, którzy go otaczają. Nie nauczyli go dobrych manier.
No i się zaczęło. Zapytany kilkukrotnie przez dziennikarzy, czy nie zamierza przeprosić za swoje słowa, odparł tylko, że „powiedział, co uważa”, i dodał, że „przecież biali ludzie też sprzedają skarpety”! Roma oficjalnie potępiła słowa piłkarza lokalnego rywala, Lazio wystosowało przeprosiny. Znalazło się jednak sporo osób broniących Bośniaka i narzekających na polityczną poprawność i nadinterpretację słów pomocnika „Biancocelestich”.
Oczywiście, problem nie pojawiłby się, gdyby Rüdiger nie był czarnoskóry. Tyle że Lulić wiedział, co mówi i wobec kogo używa konkretnych słów. Wiedział także, jak będą zrozumiane. W tym momencie należy bowiem coś wyjaśnić. We Włoszech, także w Rzymie, można spotkać ulicznych sprzedawców, którzy wciskają rzeczy przeróżne, najczęściej właśnie tanie ubrania. Głównie skarpetki, bieliznę czy paski. Zdecydowana większość to czarnoskórzy imigranci pochodzenia afrykańskiego. Zjawisko jest na tyle powszechne, że zyskali swoją własną slangową nazwę – vucumprà. Wzięła się ona z ich wymowy „Vuoi comprare?”, czyli w prostym tłumaczeniu nasze polskie – „Kupisz Pan?”.
Kontekst jest tutaj niezbędny, by zrozumieć, że coś, co na pierwszy rzut oka dla Polaka jest tylko obraźliwe, w Italii musi zostać uznane za rasistowskie. Analogicznie – czy mielibyście wątpliwości, gdybyście usłyszeli, że polski piłkarz mówi o przeciwniku z ciemniejszą karnacją:
– Ten facet jeszcze dwa lata temu wciskał ludziom tanie perfumy na ulicy, a teraz robi z siebie nie wiadomo kogo.
Konotacje są jednoznaczne – mówimy o rasistowskim stereotypie odnoszącym się do faktycznych mieszkańców naszego kraju, najczęściej narodowości romskiej. Dodanie po fakcie, iż Polacy też sprzedają perfumy, raczej niewiele zmienia, prawda? Podobnie w przypadku Lulicia – każdy we Włoszech (on też) zdawał sobie sprawę, do czego odnoszą się skarpetki i paski.
Bez kontekstu słowa Bośniaka nie mają większego sensu, bez koloru skóry obrońcy Romy są po prostu obraźliwe. Stety czy niestety – trzeba się liczyć z tym, co mówimy i do kogo. Bez znaczenia jest już fakt, że Rüdiger urodził się i wychował w Niemczech, dwa lata temu grał już w reprezentacji Niemiec, a na niedawne mistrzostwa Europy nie pojechał tylko z powodu zerwanego więzadła.
Lulić po jakimś czasie ochłonął i przeprosił za pośrednictwem Facebooka:
– Zdałem sobie sprawę, że odpowiedziałem prowokacją na prowokację. Pochodzę z kraju naznaczonego tragediami spowodowanymi etnicznymi uprzedzeniami. Z tego względu przepraszam, że dałem się ponieść emocjom towarzyszącym derbom i wyraziłem się w niefortunny sposób.
Dobrze, że chociaż po czasie oprzytomniał i postanowił przeprosić, ale wcześniejszych słów już nie wymaże. A wczoraj zabrał się za nie wydział dyscyplinarny włoskiej federacji. Wszystko było w rękach prokuratora Giuseppe Pecoraro – jeśli uznałby wypowiedź Bośniaka za rasistowską, to według 11 artykułu Kodeksu Etyki FIGC groziła mu kara nawet DZIESIĘCIU MECZÓW ZAWIESZENIA. Mówimy o 1/3 sezonu. Niezły sposób na dłuższe wakacje…
Choć wciąż czekamy na oficjalne ogłoszenie werdyktu, „La Repubblica” podała do wiadomości publicznej, że pomocnikowi Lazio upiekło się – nie dopatrzono się w jego wypowiedzi bezpośredniego zabarwienia rasistowskiego. Jeśli te informacje zostaną potwierdzone, Lulić zostanie zawieszony, tyle że za zachowanie niezgodne z duchem fair play. Takie wykroczenie jest natomiast wyceniane jedynie na 2-3 mecze poza składem.
Tym samym zawodnik „Biancocelestich” uniknął tego, co stało się udziałem Alberto Grassiego dwa lata temu. Grający wówczas w Primaverze Atalanty pomocnik użył jednak wobec przeciwnika dokładnie słowa vucumpra, czym nie pozostawił komisji dyscyplinarnej złudzeń.
Lulic tymczasem musi czuć ulgę, najniższy wymiar kary przyjmie z pokorą…, a na przyszłość zastanowi się DZIESIĘĆ RAZY, nim nieopatrznie otworzy usta.
Mam przynajmniej taką nadzieję.