Nie ma chyba na świecie kibica piłki nożnej nieznającego Zinedine’a Zidane’a. Kiedyś fenomenalny piłkarz, piąty – po Di Stefano, Pele, Cruyffie i Maradonie – w futbolowym panteonie gwiazd, dziś zaś trener Realu Madryt, z którym zwyciężył w Lidze Mistrzów po zaledwie kilku miesiącach od przejęcia sterów hiszpańskiego giganta. Miliony fanów marzą o spotkaniu z Francuzem twarzą w twarz, wykonaniu wspólnej fotografii czy uściśnięciu jego dłoni. Jest jednak ktoś, kto lada moment stanie przed taką szansą, a mimo to nie zamierza z niej skorzystać.
Jak wiadomo, w dalekiej Japonii od 8 grudnia odbywają się klubowe mistrzostwa świata, czyli turniej, w którym uczestniczą zwycięzcy rozgrywek: Ligi Mistrzów UEFA, Copa Libertadores, Afrykańskiej Ligi Mistrzów, Ligi Mistrzów CONCACAF, Ligi Mistrzów OFC oraz Azjatyckiej Ligi Mistrzów. Do tej pory mieszkańcy Kraju Kwitnącej Wiśni mogli oglądać pięć spotkań, ale te najważniejsze, a więc z udziałem „Królewskich” z Madrytu, mają dopiero nadejść. Jak to zwykle bywa, triumfator europejskiej Champions League rozpocznie rywalizację w KMŚ dopiero w półfinale. W nim na Cristiano Ronaldo i spółkę czeka już meksykański Club America.
Ekipa z Ameryki Północnej w drugiej rundzie interkontynentalnego czempionatu pokonała 2:1 południowokoreański Jeonbuk Hyundai Motors i jest już tylko o krok od udziału w decydującym o losach tytułu starciu. Mało kto wierzy jednak, że „Aguilas” („Orły”) zdołają odprawić w jutrzejszym półfinale Real, ale futbol jest przecież tak nieprzewidywalną dyscypliną, że niczego nie można wykluczać. Aby wygrać, Meksykanie będą musieli wspiąć się na wyżyny swoich umiejętności i… liczyć na szczęście. Wie o tym doskonale ich trener, Ricardo La Volpe (na zdjęciu).
64-letni Argentyńczyk, zdając sobie sprawę z tego, jak bardzo ważny w każdym sporcie jest fart, od lat kultywuje swój dość dziwaczny rytuał i już zdążył orzec, że nie zamierza zerwać z nim także przed pojedynkiem z „Los Blancos”. Nie bez kozery na wstępie niniejszego tekstu wspominaliśmy o rzeszy fanów Zinedine’a Zidane’a, marzących o podaniu mu ręki. Okazuje się bowiem, że tym, który nie zamierza korzystać z tego przywileju, jest właśnie La Volpe. W ojczyźnie Salmy Hayek ów coach znany jest z tego, że nigdy nie podaje swojej prawicy szkoleniowcowi drużyny przeciwnej, gdyż – jak sam argumentuje – ściąga to na niego nieszczęście i ryzyko zostania przeklętym.
Odkąd rodak Leo Messiego rozpoczął swoją karierę trenerską, co miało miejsce w 1983 r., nigdy nie złamał swojej żelaznej zasady i żaden z jego oponentów nie może pochwalić się tym, że przed rozpoczęciem danego spotkania mógł wymienić uścisk dłoni z La Volpe. Trudno przypuszczać, by Zidane wyrażał chęć zostania tym pierwszym, ale opiekun Club America może srogo żałować za kilka lat, że zaprzepaścił okazję na dotknięcie jednej z rąk popularnego „Zizou”, w których kilkanaście lat temu trzymał Puchar Świata oraz Puchar Henriego Delaunaya.