Eric Cantona to legenda europejskiej piłki, a w szczególności Manchesteru United, w którym grał w latach 1992–1997. Swoją wielką popularność zawdzięcza stylowi gry i zachowania na boisku, pięknym bramkom, ale przede wszystkim – licznym aferom. W 2005 roku, w plebiscycie banku Barclays, ponad 26 tysięcy kibiców z całego świata uznało go za największego piłkarza w historii angielskiej Premier League. A co poza tym?
Po zakończeniu kariery został reprezentantem Francji w piłce nożnej plażowej, a następnie jej trenerem. Młodszym kibicom, którzy nie mieli okazji poznać go na boisku, z pewnością jest świetnie znany z serwisu społecznościowego stworzonego przez Nike przy współpracy z Google, czyli Joga Bonito. Właśnie tam, lekko podstarzały Eric jest głównym mówcą, który umila oglądającym podziwianie ówczesnych gwiazd piłki we freestyle’owych zagraniach. Ronaldinho, brazylijski i portugalski Ronaldo, Thierry Henry, Adriano, Ibrahimović, Fabregas… To były czasy.
Cantona przypominał o sobie co jakiś czas, pojawiając się w różnych akcjach. W 2012 roku ogłosił, że wystartuje w wyborach prezydenckich, co miało zwrócić uwagę na trudną sytuację francuskich bezdomnych. Zawsze czuł się dobrze przed kamerami, co zresztą było skrupulatnie wykorzystywane. Poza wspomnianymi występami w Joga TV, w 2009 roku zagrał sam siebie w filmie Kena Loacha „Looking for Eric”. Teraz natomiast wystąpił w klipie stacji Eurosport. Całość podzielona jest na kilka scenek, a stacja informuje, że z powodu nadciągającej zimy Francuz powraca jako Jon Snow.
Nas – może z powodu popularności dyscypliny – najbardziej zaciekawiła scenka, w której Cantona postanawia podjąć nowe wyzwanie, skupić się na zimowych igrzyskach i… zostać skoczkiem narciarskim. Mianuje się następcą legendarnego Eddiego „Orła” Edwardsa, pierwszego olimpijskiego reprezentanta Wielkiej Brytanii w tej dyscyplinie. Mówiąc delikatnie, był tak beznadziejny, że popularność zawdzięcza tylko swojemu entuzjazmowi, radości czy np. skakaniu w okularach (cierpiał na dalekowzroczność). A co kombinuje Cantona? Zobaczcie sami.
Jak widać, Eric „Mewa” podchwycił bakcyla na skakanie. Kupił już sprzęt, zaczął nawet domowe treningi. Technika skoków? Raczej przestarzała, z lat 80. i równolegle ułożonymi nartami. Może do olimpiady w 2018 roku nauczy się stylu „V” i namiesza w stawce. Kamil Stoch i spółka powinni mieć się na baczności, szykuje się wyjątkowo mocny rywal.