Przed nami historyczna edycja Copa Libertadores. W 2017 roku wystąpi największa liczba uczestników – 47 – oraz turniej zostanie rozciągnięty na cały kalendarzowy rok, dzięki czemu rozgrywki powinny zyskać na atrakcyjności, a uczestnicy nie będą musieli odpuszczać ligi. Przy okazji kluby zyskają większe pieniądze za udział w teoretycznie najważniejszy mistrzostwach kontynentu poza Europą.
Większa liczba uczestników oznaczała zmianę systemu rozgrywek. Dotychczas 26 zespołów miało zapewnionych występ w fazie grupowej, z kolei 12 ekip walczyło w dwumeczach o pozostałe miejsca w grupach. Teraz miejsca są tylko cztery, a chętnych aż 19. Mimo że dojdzie do aż trzech rund kwalifikacyjnych, CONMEBOL nie bawił się w żadne półśrodki, tylko rozlosował wszystko od A do Z. W pierwszej fazie znaleźli się najsłabsi – w teorii – przedstawiciele sześciu najniżej rozstawionych federacji spotyka się w trzech dwumeczach. Później dołączają pozostałe federacje i w ten sposób tworzy się osiem par, których zwycięzcy walczą w ostatniej rundzie o cztery miejsca w grupach. Ostatecznie wszystko wygląda tak:
Pierwszy rzut oka na losowanie i już wiemy, że w drugiej fazie kwalifikacji dojdzie do dwóch hitów z udziałem Brazylijczyków: Atletico Paranaense zmierzy się z kolumbijskim Millionarios, a Botafogo zagra z chilijskim hegemonem Colo Colo.
W fazie grupowej zdecydowanie najlepiej trafiły ekipy z Brazylii. Santos, Gremio czy Palmeiras w normalnej dyspozycji nie powinni mieć kłopotów z awansem. Podobnie sprawa ma się z River Plate czy Atletico Mineiro, choć w przypadku tych ekip poziom trudności nieco wyższy.
Na ten moment najmocniejsza wydaje się grupa numer 1 – obrońca trofeum Atletico Nacional, czołowa ekipa z Argentyny, czyli Estudiantes La Plata, mistrz Ekwadoru – Barcelona Guayaquil – ze swoim gigantycznym stadionem oraz ekipa z eliminacji, którą może być: Botafogo, Colo Colo, Independiente del Valle, finalista z 2016, lub Olimpia Asuncion, finalista z 2013! Niemniej ciekawie będzie w grupie 4., w której do San Lorenzo, chilijskiej Catoliki i Flamengo może dołączyć ktoś z dwójki hitu Atletico PR–Millionarios.
Dużą uwagę przykuto do wyniku losowania Chapecoense. Debiutujący Brazylijczycy nie trafili najgorzej. Trudno na dzisiaj wskazać, jaką siłą „Chape” będą dysponowali w marcu, gdy rozpoczynie się faza grupowa, ale Nacional Montevideo, Lanus czy Zulia to nie są hegemoni nie do przejścia. Jako ciekawostkę można dodać, że w tej grupie „Chape” nie są jedynym debiutantem, bo taki status ma również Zulia z Wenezueli, a obie ekipy należą do grona sześciu drużyn, które jeszcze nie miały przyjemności zagrać w Libertadores.
Turniej będzie lepiej opłacany przez południowoamerykańską konfederację – każdy z organizatorów pojedynczego meczu otrzyma 750 tys. dolarów – ale to i tak niewielka podwyżka. Dość powiedzieć, że dla Brazylijczyków Copa Libertadores jest jedynie oknem wystawowym, bo dla przykładu – zwycięzca pucharu Brazylii, a nawet finalista otrzyma więcej pieniędzy z tytułu nagród od zwycięzcy Libertadores…
Jak to w Ameryce Południowej, nie obyło się bez wpadki podczas losowania. Jedną z nich była źle podpisana kartka z Atletico Mineiro…
Gafes da Conmebol e de diretor marcam participação do Atlético em sorteio https://t.co/kevkP7ipaH pic.twitter.com/KCqXt7eXth
— Jornal Hoje em Dia (@jornalhojeemdia) December 22, 2016