Nowy Rok w krajach Ameryki Południowej bywa świętowany zazwyczaj o wiele huczniej niż w Europie. Wiadomo – cieplejszy klimat sprzyja jeszcze bardziej szalonym zabawom. Dla jednego ze znajdujących się 1 stycznia w argentyńskim mieście General Alvear mężczyzny pierwszy dzień 2017 roku okazał się także ostatnim. Według ustaleń tamtejszej policji miał on uczestniczyć w ulicznej bójce, w której został śmiertelnie raniony przez – prawdopodobnie – chilijskiego piłkarza.
Media z Ameryki Łacińskiej podają informację, że Luciano Cabral miał ponoć zadać śmiertelny cios ofierze bijatyki, na co może wskazywać nie tylko fakt, iż był widziany w niedzielę w General Alvear i według świadków uczestniczył w ulicznym konflikcie, ale też jego zachowanie w ostatnim czasie. Od kilku dni były młodzieżowy reprezentant Chile nie daje znaku życia, a jego aktualnego miejsca pobytu nie potrafią wskazać najbliższe mu osoby. Zachowywanie się w ten sposób na pewno nie poprawi jego sytuacji, a wręcz przeciwnie – może ją znacznie pogorszyć.
Jeżeli podejrzenia argentyńskiej policji znajdą odzwierciedlenie w rzeczywistości, Cabralowi grozi wieloletni pobyt w więzieniu i – czego już chyba nie trzeba koniecznie podkreślać – zakończenie kariery piłkarskiej. 21-letni zawodnik zespołu Argentinos Juniors (obecnie wypożyczony do brazylijskiego Atletico Paranaense) nie jest jedynym podejrzanym w sprawie, lecz jednym z trzech. Dwaj pozostali – 44- i 17-letni mężczyźni – zostali szybko schwytani, ale nie mogą zostać osądzeni bez wcześniejszego poznania wersji Cabrala.
Czy ewentualne odnalezienie zawodnika i wysłuchanie jego wyjaśnień rzuci nowe światło na wydarzenia z General Alvear? Wydaje się, że gdyby Chilijczyk nie miał sobie nic do zarzucenia, nie ukrywałby się tak usilnie przez poszukującymi go organami ścigania. Nic zatem dziwnego, że argentyńskie brukowce słusznie upatrują w nim mordercy Argentyńczyka…