Już od miesięcy ciągnie się saga związana z przejęciem mediolańskiego giganta z rąk Silvio Berlusconiego w ręce kapitału chińskiego. Co rusz pojawiają się nowe informacje na ten temat, a podpisu pod umową jak nie było, tak nie ma. Wszystko to dzieje się w klubowych gabinetach, ale dla tifosich liczy się jednak przede wszystkim to, co na murawie. A tutaj dzieje się od początku sezonu bardzo dużo. Powiedzieć, że kibice przeżywają wahania nastrojów, to jakby nic nie powiedzieć. Postawa AC Milan w sezonie 2016/2017 to swego rodzaju sinusoida – z początku wszystko wskazywało, że przed ekipą sukces murowany, a obecnie pojawiły się rysy na jej nieskazitelnym wizerunku, a także duże znaki zapytania, czy podąża dobrą drogą. Los rzuca kłody pod nogi (w postaci nowych kontuzji w zespole), przede wszystkim trenerowi Vincenzo Montelli.
Najnowsza plotka (a może wreszcie sprawdzone informacje?) głosi, że w lutym dojdzie do złożenia kluczowych podpisów na dokumencie przekazania władzy w AC Milan w ręce chińskich inwestorów. Terminy te są jednak niczym wobec tego, co spotkało kluczowego piłkarza w talii Montelli. Giacomo Bonaventura doznał urazu ścięgna mięśnia przywodziciela w lewym udzie. Piłkarz przeszedł już operację, którą przeprowadził w Turku profesor Sakari Orava, przy udziale klubowego lekarza, Rodolfo Tavano. Wszystko poszło pomyślnie, ale najgorsza jest przerwa, jaka czeka samego piłkarza. Doniesienia medialne mówią nawet o końcu sezonu dla Bonaventury! Przewidywany okres rekonwalescencji i powrotu do pełnej sprawności wynosi cztery miesiące.
Istnieje życie bez „Giaca”?
Bonaventura, obok Suso, to piłkarz fundamentalny w taktyce Montelli w tym sezonie. Włoski szkoleniowiec ustawia zespół w schemacie 4–3–3, gdzie rola skrzydłowych jest niezwykle ważna. Prawe skrzydło od początku sezonu zarezerwowane jest dla Hiszpana – Suso. Na lewym z początkiem sezonu grał M’Baye Niang. Francuz jednak z każdym kolejnym występem tylko się pogrążał w oczach fanów i samego trenera, który długo był cierpliwy, wierzył w potencjał Nianga, ale w pewnym momencie cierpliwość się skończyła i Montelli brakło argumentów za trzymaniem krnąbrnego skrzydłowego w składzie, a ostatecznie nawet w klubie. M’Baye Niang odszedł na wypożyczenie do Watfordu. Pozycję lewoskrzydłowego zajął zatem Giacomo Bonaventura, piłkarz z niezwykłym zmysłem do gry kombinacyjnej, często ścinającym akcje do środka i oddającym strzały w kierunku bramki rywala. Może liczby tego nie pokazują (pięć goli i sześć asyst we wszystkich rozgrywkach w sezonie 2016/2017 w 22 meczach), ale Bonaventura to piłkarz kluczowy. Zarówno w poprzednim, jak i obecnym sezonie był liderem całego zespołu. Ciągnął grę w trudnych momentach. Dziwił zatem brak powołań od Antonio Conte do reprezentacji Włoch. Wreszcie Giampiero Ventura zdecydował się powołać go do zespołu Squadra Azzurra.
Jak absencja Bonaventury wpłynie na grę całego Milanu? Na pewno w początkowych meczach będzie widoczny brak tego gracza, jednak Adriano Galliani na rynku transferowym nie próżnował i wyszukał piłkarza klasowego za stosunkowo niewielkie pieniądze. Milan sprowadził Gerarda Deulofeu. Hiszpański skrzydłowy, z przeszłością w Barcelonie, Sevilli czy ostatnio Evertonie ma być lekiem na całe zło. Deulofeu liczy sobie dopiero 22 lata i przeżył już wiele rozczarowań. Jednak skrzydłowemu nie można odmówić talentu i potencjału, jaki w nim drzemie. Teoretycznie powinien być lepszy nawet od Suso. A to brzmi obecnie bardzo dziwnie, prawda? Suso – znakomity lewonożny skrzydłowy, błyszczy od początku rozgrywek, na jego koncie pięć goli i siedem asyst w samej Serie A. Deulofeu dla równowagi posiada świetnie ułożoną prawą nogę, potrafi dryblować, mijać rywali na szybkości, czyli to samo, co Suso czyni lewą nogą. Dlaczego Deulofeu nie poradził więc sobie w Evertonie, ktoś zapyta? Składa się na to wiele czynników. Przez pewien czas wydawało się, że wszedł na odpowiednie tory – na Goodison Park pod wodzą Roberto Martineza grał świetnie i notował sporo asyst. Po przyjściu Ronalda Koemana jego pozycja zaczęła się chwiać. Holenderski szkoleniowiec miał w talii wielu skrzydłowych do dyspozycji, jak: Enner Valencia, Yannick Bolasie, Kevin Mirallas czy Aaron Lennon. Więc konkurencja niemała. W Milanie Deulofeu nie musi pokonać tylu rywali w walce o skład. Pewność siebie i zaufanie to może być kluczowe w wykrzesaniu pełni potencjału Deulofeu. A jeżeli będzie zaufanie, to fani Milanu mogą być pełni nadziei – Deulofeu jest w stanie wypełnić lukę w składzie, jaką pozostawiła po sobie kontuzja Bonaventury.
Gdyby jednak okazało się, że sam Gerard Deulofeu nie wystarczy, klub postarał się w ostatnich dniach zimowego mercato o pozyskanie Lucasa Ocamposa. Argentyńczyk ostatnie pół sezonu spędził w zespole Genui. Nie od dziś wiadomo o świetnej współpracy obu klubów. Zatem dogadano wszelkie szczegóły i Ocampos może zadebiutować w koszulce Milanu już w najbliższym spotkaniu przeciwko Sampdorii. Ocampos ma potencjał, ale póki co nie został on w pełni wydobyty. Krótkie epizody w zespołach Monaco i Olympique Marsylia, runda w Genoi, dla której jesienią na boiskach Serie A zdobył trzy bramki. Czy stać go na to, by podbić San Siro? Wydaje się, że póki co będzie wchodzącym rezerwowym, ale na bokach w Milanie, jak widać, jest wiele do zyskania. Argentyńczyk to piłkarz operujący lepiej prawą nogą.
Serce nie domaga, czyli druga linia w opłakanym stanie
Jak się okazuje, kontuzja Bonaventury to nie jedyny problem, z jakim w ostatnim czasie musi zmagać się Montella. Wielki kłopot istnieje także w drugiej linii. Również z powodu długotrwałej kontuzji na długie miesiące wypadł Ricardo Montolivo. Absencja doświadczonego reprezentanta Włoch okazała się jednak szansą dla wychowanka, Manulea Locatellego. O nastolatku usłyszał już cały świat. Pierwszy raz, gdy strzelił znakomitą bramkę w meczu z Sassuolo, a następnie po meczu się popłakał. Drugi raz, gdy fenomenalnym uderzeniem pokonał Gianluigiego Buffona i Milan ograł Juventus 1:0. Włoskie media wówczas oszalały. W kontekście Milanu zaczęto używać nawet zwrotów typu „Milan baby boom”. Okładkę z takim właśnie tytułem zademonstrowała „La Gazetta dello Sport” po wspomnianym spotkaniu Milanu z Juventusem. Locatelli to wychowanek, ma ogromny potencjał, ale bywają mecze, w których brakuje mu doświadczenia. Brak chłodnej głowy powoduje niepotrzebne straty. A jeżeli się spojrzy, że Locatellemu często ostatnio partneruje Jose Sosa czy Mario Pasalić, to widać jak na dłoni, że z drugą linią Milanu jest coś nie tak, prawda? Najzagorzalsi fani „Rossonerich” zapewne wspominają czasy, kiedy koszulkę w czarno-czerwone pasy przywdziewali Andrea Pirlo, Clarence Seedorf czy chociażby niezwykły walczak – Gennaro Gattuso. Jak więc zestawić któregoś z nich z Jose Sosą? Argentyńczyk gra mało, a jeżeli już otrzymuje szansę, to gra bardzo przeciętnie i jego postawa wywołuje frustrację na San Siro, a strzały potrafią spłoszyć gołębie przesiadujące w okolicach dachu stadionu…
Druga linia wymaga natychmiastowej zmiany. W tej formacji grywał także Giac Bonaventura, który spełniał się w roli trequartisty. Po długiej kontuzji wrócił Andrea Bertolacci, ale ten piłkarz z kolei nie może wznieść się na poziom, jaki prezentował na obiekcie Luigi Ferraris w barwach Genoi. Nie zawodzi jedynie Juraj Kucka. Słowak walczy za dwóch, ma ciąg na bramkę, a jak trzeba, potrafi uderzyć znakomicie. Piłkarz, który powinien w niektórych aspektach być wzorem dla partnerów – przede wszystkim pod względem cech wolicjonalnych. Obecnie pewniakiem do pierwszego składu jest zatem Kucka, Locatelli i ostatnio zaufanie w oczach trenera zyskał Pasalić. Chorwat gra obiecująco, ale nie jest to poziom Milanu. Chociaż słowa „poziom Milanu” w ostatnich sezonach mogą mieć różne znaczenie… Jednak powszechnie uznaje się, że AC Milan to nadal wielki klub, i oczekuje, by piłkarze tu występujący grali na wysokim poziomie, do czego przyzwyczajali przez lata. Kontuzja Bonaventury, jak widać, wiąże się ze stratą nie tylko w formacji ofensywnej, ale przede wszystkim brakować będzie tego piłkarza w drugiej linii. W obecnej sytuacji wypada zadać pytanie, czy na szansę zasługuje Keisuke Honda? Odpowiedź na to pytanie jest skomplikowana. Przyszłość Japończyka na San Siro jest raczej jasna – latem ma wylądować w MLS, ale wydaje się, że w ostatnim czasie nie otrzymał nawet porządnej szansy na zademonstrowanie umiejętności. Czyżby tak słabo wyglądał na treningach, że Pasalić zjada go na śniadanie? Trudno mi w to uwierzyć. Ogólnie jestem człowiekiem wielkiej wiary, wierzę w drugiego człowieka i to, że potrafi. Więc nie sposób mi wytłumaczyć logicznie, dlaczego brakuje posłania Keisuke na boisko. W podobnej sytuacji znajdował się przez pewien czas Luiz Adriano. Brazylijczyk sprowadzany z wielką pompą, na murawie zameldował się kilka razy, na kilka, góra kilkanaście minut. Nie zdołał się przebić, w klubie już go nie ma i przywdziewa barwy Spartaka Moskwa. Czyż zatem w Milanie za szybko nie skreślają zawodników?
Nieoczekiwany odwrót
Milan zaczął rozgrywki niezwykle obiecująco. Powoli, mecz po meczu, gromadził punkty. Kumulacja nastąpiła w meczu z Juventusem – wygrana sprawiła, że o zespole zaczęto mówić w kontekście powrotu do Ligi Mistrzów. Champions League potrzebuje silnego Milanu, a Milan potrzebuje Champions League, to wydaje się jak dobro komplementarne. Jedno bez drugiego nie za bardzo wie, jak funkcjonować. Plany były, postawa dawała nadzieje. Zwycięstwo ligowe nad zespołem z Turynu podbito stemplem jakości w postaci zdobycia Superpucharu Włoch w odległym Katarze. W pokonanym polu ponownie Juventus. Do rozstrzygnięcia potrzebne były rzuty karne, ale Milan długimi fragmentami miał dużą przewagę, grał bardzo dobrze. W serii rzutów karnych Gigi Donnarumma obronił strzał Paolo Dybali i Superpuchar wrócił wraz z Adriano Gallianim do gabloty na San Siro. Posucha trwająca pięć lat była męcząca, Superpuchar rozbudził nadzieje w klubie. Jednak rezultaty osiągane w styczniu 2017 roku sprawiły, że wróciły demony zła. Obecnie Milan nie ma już szans na tryumf w Pucharze Włoch, bowiem rewanż za dwie poprzednie porażki wziął Juventus i wyeliminował w ćwierćfinale „Rossonerich”. W Serie A sytuacja także się skomplikowała – 8. miejsce z dorobkiem 37 punktów, aczkolwiek z jednym meczem zaległym i możliwością nadrobienia strat do czołówki. Milan czeka nadrabianie zaległości w meczu wyjazdowym z Bologną. Trudny teren, więc i o punkty łatwo nie będzie.
Projekt nowego wielkiego Milanu stanął więc w miejscu, czy to przerwa chwilowa, czy może marazm, w jakim klub znajdował się przez poprzednie lata, będzie trwał nadal? Kontuzje kluczowych graczy nie pozwalają na optymizm. Prócz Bonaventury z powodu urazów w najbliższych meczach nie wystąpią także Mattia De Sciglio i Luca Antonelli. Dwaj boczni obrońcy, Antonelli wypadł na okres około 2-3 tygodni. Dłuższy rozbrat z piłką czeka natomiast De Sciglio. Kontuzje w formacji obronnej spowodowały, że Milan przygotował umowę dla bezrobotnego ostatnio 29-letniego Urugwajczyka, Martina Caceresa, którego od parafowania umowy z Milanem dzielą jedynie (a może aż?) testy medyczne. Caceres jednak nie może spać spokojnie, bowiem przez owe testy medyczne nie doszedł do skutku jego transfer do Fiorentiny, która potwierdziła podobnie jak Trabzonspor, że piłkarz ich nie przeszedł.
Jak więc widać, obraz Milanu w tym sezonie nie wypada wcale tak kolorowo, jak przez pewien okres wieszczyły media. Najbliższe mecze nie zapowiadają się łatwo. Przez długie miesiące włoskie dzienniki zachwycone były tym, jak Montella stawia na młodych Włochów, oraz tym, jak Milan się prezentował na zielonej murawie. Jednak idylla się skończyła – Milan znalazł się w kryzysie i tutaj rola Montelli. Okaże się, jakim jest strażakiem, i na ile potrafi gasić chwilowe pożary? A może to wcale nie chwilowy pożar, lecz trwała zapaść? W niebieskiej części Mediolanu już nie patrzą z zazdrością na rywala zza miedzy. Teraz sytuacja przybrała przeciwny stan. Inter wygrywa kolejne mecze i pnie się w ligowej hierarchii. Po serii wygranych znalazł się już nawet przed Milanem i zamierza powalczyć o powrót do Ligi Mistrzów. Jedno jest pewne, liga włoska potrzebuje mocnych klubów z Mediolanu. Obecny sezon nam to daje! Czy projekt włoskiego, nowego AC Milan w drugiej części sezonu nabierze rozpędu? Czy hiszpańskie skrzydła w postaci Suso i Deulofeu pozwolą latać wysoko i dolecieć do pozycji gwarantujących Champions League? Mediolan wierzy, San Siro nie traci nadziei, a kredyt zaufania, jakim kibice obdarowali zespół, starają się doglądać podczas kolejnych spotkań, gdy licznie meldują się na trybunach tego zasłużonego dla włoskiego futbolu obiektu.