50 miliony wydane na transfery, Witsel i Pato w wyjściowym składzie, Fabio Cannavaro w roli trenera. Tianjin Quanjian to chiński nuworysz wchodzący w futbol z ogromną kasą. Drużyna, która dopiero musi zrozumieć, że pieniądze nie grają. Pierwszą lekcję otrzymała w środę na Arena Garibaldi, w roli nauczyciela wystąpił Gennaro Gattuso i jego Pisa. Drużyna walcząca o utrzymanie we włoskiej drugiej lidze pokonała gości z Chin 3:2, honor których uratował wspomniany już Pato. A to wszystko, by zebrać pieniądze dla poszkodowanych w trzęsieniu ziemi, które niedawno nawiedziło środkową Italię.
Zaczniemy właśnie od aspektu charytatywnego – na stadionie zjawiło się około trzy tysiące kibiców, co przełożyło się na zebranie 18 tysięcy euro z samej sprzedaży biletów. To wynik przyzwoity, zważywszy, że mecz został rozegrany w środku tygodnia w południe. Średnio na domowych meczach Pisy w Serie A zjawia się w tym sezonie około sześć tysięcy tifosich. Nie ma jednak wątpliwości, że na co dzień na trybunach Arena Garibaldi próżno szukać osobistości pokroju Alberto Zaccheroniego czy syna Marcelo Lippiego, Davide.
Największą gwiazdą najczęściej jest więc ekscentryczny Gennaro Gattuso. Legenda Milanu i włoskiej piłki, który w Pisie próbuje budować swoją wiarygodność na ławce trenerskiej. Dopiero w drużynie z Lega Pro zagrzał miejsce na dłużej – gdyby podliczyć wcześniejsze przygody menedżerskie Rino (w Sionie, Palermo i greckim Irakleiou) nie uzbieralibyśmy z tego nawet pełnego sezonu. Tymczasem już w pierwszym roku pracy w Pisie wywalczył awans do Serie B po play-offach. Przed rozpoczęciem rozgrywek na zapleczu ekstraklasy opuścił klub, by wrócić do niego po miesiącu, gdy już dogadał się z władzami beniaminka. W tym momencie przed Gennaro spore wyzwanie – po 24 kolejkach drugiej ligi Pisa zajmuje dopiero 18. lokatę z punktem przewagi nad strefą spadkową, ale obecne miejsce nie zapewnia bezpieczeństwa. W Serie B ekipy z miejsc 18 i 19 rozgrywają między sobą baraże o utrzymanie się w lidze.
W środę mistrz świata pokazał jednak swoją wyższość nad innym zawodnikiem złotej drużyny Marcelo Lippiego. Kapitan tamtej ekipy i jednocześnie zdobywca Złotej Piłki, Fabio Cannavaro, swoją przygodę trenerską utrzymuje z dala od Italii, do tej pory prowadził jedynie zespoły z Chin i Bliskiego Wschodu. Z Tianjinem osiągnął w ubiegłym sezonie historyczny awans do Super Ligi. Przed sezonem do drużyny sprowadził gwiazdy z Europy – ogromne pieniądze skusiły Axela Witsela i Alexandre Pato.
Ten drugi strzelił Pisie dwa gole, a przed meczem wylewnie witał się z trenerem przeciwników. Nie jest tajemnicą, że Brazylijczyk grał z Gennaro Gattuso w Milanie. Drużyna prowadzona przez Rino odpowiedziała jednak trzema trafieniami i to ona cieszyła się z wygranej.
Niby nic, niby tylko starcie towarzyskie, ale jednocześnie symbol. Symbol tego, co słyszeliśmy już wielokrotnie. Po raz pierwszy bodaj w momencie, gdy Abramowicz pompował ogromną kasę w Chelsea, później przy okazji Manchesteru City i wszystkich innych klubów przejętych przez bajecznie bogatych właścicieli. Pieniądze nie grają, można kupić nazwiska, ale pewnych rzeczy się po prostu nie przeskoczy.
Dość napisać, że sam Witsel jest obecnie wyceniany na dwa razy więcej niż cała kadra Pisy. A mimo to Włochom udało się pokonać chińskich kolegów. I tak, oczywiście, że poza Pato i Axelem w drużynie Cannavaro grają niemal sami Chińczycy. Pełna zgoda, że owi Chińczycy są do spółki mniej warci niż zawodnicy drużyny z Arena Garibaldi.
Dlatego też triumf Pisy to tylko i aż symbol. Również tego, jak długa droga czeka Chiny do zostania futbolową potęgą. Bo że taki jest cel, nikt nie ma chyba wątpliwości. Państwo Środka ma jednak dwie najważniejsze przymioty – cierpliwość i pieniądze. Nie można lekceważyć takiego połączenia, nawet jeśli w tym momencie mówimy o kolosie, którego gliniane nogi obalić może nawet drużyna walcząca o utrzymanie we włoskiej drugiej lidze.