Typy na Lige Mistrzów!

Finały Ligi Mistrzów są zawsze ekscytujące, często wspomina się o nich i mówi jeszcze przez kilka następnych lat. Tworzą one historię. Niektóre żyją własnym życiem przez kilka lat, o niektórych zapominamy po weekendzie.

Najbardziej dramatyczny finał odbył się na Camp Nou w roku 1999. Bayern Monachium grał z Manchesterem United. Niemcy zdobyli bramkę już w 6. minucie i cały czas kontrowali wydarzenia na murawie, będąc blisko zdobycia drugiej bramki (słupek, a potem poprzeczka) Szczęściu pomógł kapitan Czerwonych Diabłów, bramkarz Peter Schmeichel, który tego dnia byl świetnie dysponowany. Kiedy kibice Bayernu szykowali się do fety zdarzyło się coś co zdarza się raz na milion przypadków. Kilka sekund po zakończeniu regulaminowego czasu gry, po jednym z ostatnich ataków Anglików Effenberg wybija piłkę na rzut rożny. Pod niemiecką bramkę biegnie nawet Schmeichel. W niemałym zamieszaniu piłka trafia pod nogi Giggsa, który mocno kopie piłkę w kierunku bramki. Po drodze Sheringham lekko ją muska, piłka wpada obok lewego słupka, gol! Niemcy są totalnie zszokowani, taki piłkarski knockdown. Bayern jeszcze nie doszedł do siebie, a Solskjær wywalczył kolejny rożny. Chwilę póżniej Beckham dośrodkowuje, Sheringham przedłuża, piłka spada pod nogi Solskjæra, który pokonuje Olivera Kahn’a. To już nokaut! 3 minuty czasu doliczonego całkowicie odwracają losy meczu. To właśnie po tym wydarzeniu Alex Ferguson wygłosił słynne zdanie „Football, bloody hell”. Kilka dni później otrzymał tytuł szlachecki z rąk królowej Elżbiety II.

Złotymi zgłoskami w historii Liverpoolu zapisał się finał w sezonie 2004/2005, rozgrywany w Stambule z Milanem. Do przerwy 3:0 dla Włochów i –jak mogło się wydawać – druga połowa mająca przypieczętować wygraną Rossonerich. Szalony pościg Liverpoolu i zaledwie w 15 minut doprowadzenie do remisu. Następnie dogrywka, w której Jerzy Dudek broni jak w transie i „wyciąga” niemożliwe piłki, doprowadzając do karnych. W serii jedenastek deprymuje piłkarzy mających oddawać strzały, rozciągając się, machając rękoma, skacząc po linii bramkowej w obie strony. Serginho uderza w poprzeczkę, strzał Pirlo zostaje obroniony. Polaka w karnych pokonują jedynie Tomasson i Kaka. Wreszcie do piłki podchodzi Andrij Szewczenko, uderza w środek bramki, Dudek odbija piłkę przed siebie. Trofeum dla zespołu, który po pierwszych 45 minutach przegrywał aż 3:0! Zachowanie Dudka w czasie karnych nazwano potem „Dudek dance”.

Najświeższych emocji, do zaledwie 2 lata temu dostarczył nam finał pomiędzy Bayernem Monachium, a Chelsea. Anglicy grali bez czwórki podstawowych zawodników – Terrego, Ivanovica, Meirelesa i Ramiresa, którzy byli zawieszeni. Dodatkowo finał odbywał się na Allianz Arena w Monachium. Zdecydowanym faworytem byli zatem Niemcy. Tak też wygladał mecz – Niemcy cały mecz atakowali, Chelsea się broniła. Prowadzenie Bayernowi dał Muller dopiero w 83 minucie meczu. 5 minut później Chelsea zdobyła jedyny w meczu rzut rożny, a po nim oddała jeden z trzech celnych strzałów tego dnia. Padło wyrównanie po strzale głową Didiera Drogby. Dla porównania Bayern oddał aż 24 strzały na bramkę Cecha, zdobył 20 (!) roznych, był w posiadaniu piłki przez 55% meczu. W dogrywce bramkę mógł jeszcze strzelić Robben, ale przestrzelił rzut karny w 95 minucie spotkania. Doszło do serii „jedenastek”. Chelsea rozpoczęła fatalnie, bowiem strzał Juan Maty, obronił Neuer. Niemcy nie mylili się do 4. kolejki karnych, kiedy to karnego wykonanego przez Olicia obronił Cech. Chwilę później Schweinsteiger uderzył w słupek. Chelsea do końca karnych już sie nie myliła, a Drogba wykorzystując decydującego karnego zapewnił pierwszy w historii Puchar Europy dla The Blues. A przecież wszystko przemawiało za Bayernem…

Finały Ligi Mistrzów jak widać rządzą się swoimi prawami. Nie zawsze wygrywa zespół lepszy, a ten któremu sprzyja nieco szczęścia, ma swój dzień. Przegranych nikt nie pamięta, za to zwycięzcy pamiętani są przez lata, zapisują się w historii klubu, stają się legendami.

Przerwali hegemonię madrycko-katalońską

Przez ostatnie kilka lat w hiszpańskiej Primera Division królowali naprzeminnie Barcelona z Realem Madryt. Mówiono, że jest to najnudniejsza liga. Co to za emocje, gdy trzeci zespół tracił do lidera 20-30 punktów na koniec sezonu? Ostatnim zespołem, który w tabeli końcowej wyprzedził zarówno Real jak i Barcelone, była Valencia. Zdarzyło się to jednak aż 10 sezonów temu (2003/2004)! Aż 10 lat przyszło nam czekać aż ktoś znów nawiąże równorzędną walkę z dwoma hiszpańskimi gigantami. Udało sie to zespołowi Atletico Madryt, który w rozgrywkach ligowych ani razu nie przegrał z Barceloną (2 remisy), ani z Realem (wygrana i remis). Największa w tym zasługa Diego Simeone, który z piłkarzy przeciętnych stworzył niesamowicie zdyscyplinowaną taktycznie drużynę. Nie potrzebował do tego milionów na transfery (największa gwiazda – Diego Costa, został kupiony 4 lata temu za 1mln euro), ani zarobków na poziomie Carlo Ancelottiego (zarabia 3 razy mniej), ani Gerarda Martino (2 razy mniej). Jako piłkarz występował on jako środkowy bądź defensywny pomocnik, a więc miał najbardziej odpowiedzialną rolę na boisku, odpowiadał za odbiór piłki bądź kreowanie gry. Na pewno to miało wpływ na taktykę, w której najważniejszą rolę kładzie na odbiór piłki i szybkie rozegranie do przodu. Na boisku był zawsze ostry, nigdy nie odpuszczał. Taki właśnie jest jego Atletico Madryt.

Sytuacja kadrowa

W zespole Realu Madryt na pewno wystąpi Cristiano Ronaldo, który w ostatnim meczu ligowym (Z Espanyolem, 3:1) nie zagrał. Przed meczem poczuł lekki ból nogi i wolał nie ryzykować. Za to na 100% nie zobaczymy Xabiego Alonso, który jest zawieszony za nadmiar kartek. Gorzej sytuacja wygląda w Atletico. W meczu z Barceloną urazów doznali Arda Turan i Diego Costa. O ile pierwszy z nich już powrócił do treningów, o tyle występ drugiego do pierwszego gwizdka będzie stać pod znakiem zapytania. Doznał on urazu mięśnia dwugłowego w prawej nodze. Udał się do Serbii by leczyć kontuzję u jakiegoś znachora, ale organizmu nie da się oszukać, najprawdopodbniej zacznie mecz na ławce rezerwowych. Reszta zawodników jest do dyspozycji Diego Simeone.

Mecze Realu z Atletico w tym sezonie

Oba zespoły spotykały się ze sobą już 4-krotnie w obecnej kampanii. Połowa meczy miała miejsce w ramach Primera Division. Pierwszy w nich miał miejsce na Santiago Bernabeu, gdzie Atletico wygrało 1:0 go golu Costy z 11 minuty. Piłkarze Los Rojiblancos skutecznie zneutralizowali ofensywę Realu. Nie udało im się tego powtórzyć w lutowym dwumeczu w Copa del Rey, gdzie polegli sromotnie 5:0. Już pierwszy mecz totalnie im nie wyszedł, przegrali 3:0 na stadionie Realu i rewanż zagrali rezerwowym składem, zakończony porażką (2:0). Ostatnie starcie to szalone 2:2 na Vicente Calderon. Mecz był bardzo wyrównany, ale Real zagrał lepiej na początku (bramka Benzemy w 3 minucie) i na końcu (bramka Cristiano Ronaldo w 82min). W środkowej fazie meczu lepiej spisywali się zawodnicy Simeone, czego odzwierciedleniem były bramki dla Atletico, w 28 minucie – Koke, w doliczonym czasie pierwszej połowy – Gabi (46min). Piąty pojedynek między tymi drużynami będzie pierwszymi derbami w historii finału Ligi Mistrzów.

Typy

Jestem pewien, że nie zobaczymy bezbramkowego remisu. Zarówno Real i Atletico strzelały już bramki w tym sezonie każemu rywalowi. Real może sie pochwalić największą ilością strzelonych bramek w La Liga – aż 104. Atletico mimo, że często gra asekuracyjnie, z kontry – potrafiło zaplikować uchodzącej za wzór defensywie Chelsea aż 3 bramki.

Obydwie drużyny zdobędą bramki – Tak – @1.98 (Unibet)

To Real jest faworytem do zdobycia Ligi Mistrzów. Na nich ciąży presja, zespół jest obsesyjnie zapatrzony w „La Decima” (dziesiąta wygrana w LM). Na pewno oni zaatakują, a Atletico na pewno będzie grać – jak zawsze z mocnymi rywalami – z kontry. Oba zespoły grając swoimi taktykami zdobywają wiele rzutów rożnych. Real w ostatnich 5 meczach na wszystkich frontach miał średnio 9 rzutów rożnych, natomiast Atletico 7,6.

Rzuty rożne – powyżej 10 – @1.83 (Bet365)

Skoro Real będzie prowadzić grę, wiadomo że będzie mieć większe posiadanie piłki. Ten typ może być bardzo bezpieczny w przypadku, gdy będą „bić głową w mur”. Dopóki nie strzelą pierwszej bramki będą się utrzymywać przy piłce. Z pomocą śpieszy nam statystyka – w 4 meczach między tymi zespołami Real miał średnio 61% posiadania piłki.

Posiadanie piłki (%) – drużyna gospodarzy – ponad 59.5 % – @2.00 (Unibet)

Sędzią będzie pan Kuipers – 10 ostatnich meczów w europejskich pucharach, średnio 3.9 żółtych kartek na mecz i 2 czerwone. Niska średnia, więc nie podejmę się typowania kartek, mimo że linia wynosi tylko 4.5. Warto jednak zagrać jedank „live”, jeśli któryś z zespołów strzeli bramkę, a gra się zaostrzy.

Nie wiem kto wygra mecz i zdobędzie trofeum. Serce mówi – Atletico, natomiast rozum – Real Madryt. Najsprawiedliwszym rozwiązaniem byłaby dogrywka, zakończona rzutami karnymi. Jak będzie, dowiemy się już za kilkanaście godzin. Życzę miłego oglądania i powodzenia z typami!

/Wojciech Mroszynski/