Armando Izzo to piłkarz wciąż niezbyt znany w Europie, a jeśli już, to głównie we Włoszech, gdzie zbiera bardzo pochlebne recenzje za swoje występy w Genoi. 25-letni środowy obrońca musi mieć w sobie coś ciekawego, skoro został powołany do reprezentacji kraju z Półwyspu Apenińskiego przed zeszłorocznym meczem towarzyskim z Niemcami. Izzo nie rozegrał wówczas jednak ani sekundy i za jakiś czas może okazać się, że już nigdy nie dostąpi tego zaszczytu.
Wszystko przez włoską prokuraturę, która twierdzi, że Armando Izzo, a także Francisco Millesi oraz Luca Pini, mogli być zamieszani w proces ustawiania spotkań zespołu Avellino w sezonie 2013/2014. Dokładnie chodzi o mecze 40. i 41. kolejki Serie B, w których ówczesny klub Izzo rywalizował z Modeną i Regginą. Pierwsze starcie zakończyło się porażką 0:1, drugie zaś – zwycięstwem 3:0. Po sezonie Armando przeniósł się do Genoi, gdzie w dość krótkim czasie udowodnił, że jest bardzo utalentowanym defensorem.
Jego smykałkę do zatrzymywania akcji ofensywnych rywali dostrzegł Gian Piero Ventura, który powołał Armando Izzo do kadry w listopadzie 2016 r. Jeśli jednak prokurator zdoła udowodnić mu, że rzeczywiście brał udział w ustawiania spotkań, pod wielkim znakiem zapytania stanie nie tylko jego przygoda ze „Squadra Azzurra”, ale też cała kariera piłkarska. Zawodnikowi grozi bowiem, podobnie jak wspomnianym wcześniej Millesiemu oraz Piniemu, aż sześć lat dyskwalifikacji. Pierwszy jest jednak już 36-letnim graczem, zbliżającym się do schyłku kariery, drugi natomiast od pewnego czasu pozostaje bez klubu.
Najwięcej do stracenia ma zatem bez wątpienia Armando Izzo. Sześcioletniego zakazu gry w piłkę, w przypadku udowodnienia mu zarzucanych czynów, domaga się włoska federacja, która po wydarzeniach z przeszłości, kiedy w kraju mistrzów świata z 2006 r. korupcja była bardzo powszechnym zjawiskiem, stała się bardzo wyczulona na tego typu nieczyste zagrywki. Izzo nie przyznaje się do brania udziału w ustawianiu spotkań, w co zamieszani mieli być także przedstawiciele mafii Camorra.