Ivica Vrdoljak przez lata stanowił o sile Legii Warszawa. Po przenosinach do Polski w 2010 roku z Dinama Zagrzeb pomógł jej w wywalczeniu trzech mistrzostw i aż pięciu Pucharów Polski. Bogatą karierę zastopowały jednak kontuzje.
Poważne problemy ze zdrowiem pojawiły się u Chorwata w styczniu 2015 roku. W sparingu przed rundą wiosenną z Viktorią Pilzno uszkodził rzepkę. Presja na obecność w składzie, zła diagnoza – pewnie coś pomiędzy. Zawodnikowi podano steryd, który jedynie zamaskował uraz. Zemściło się to już po kilku miesiącach, kiedy lewe kolano nie wytrzymało 17 maja w pojedynku ze Śląskiem Wrocław.
Od tej pory Vrdoljak na boisku już się nie pojawił. Walczył o powrót, w sierpniu przeszedł operację, ale rehabilitacja nie przyniosła pożądanych efektów. Po roku potrzebna była druga operacja – Chorwat na nią nalegał, ale nie mógł doprosić się o zgodę. W rozmowie z „Przeglądem Sportowym” mówił potem, że operację wstrzymywał dr. Jacek Jaroszewski – były już lekarz stołecznego klubu, odpowiedzialny również za podanie piłkarzowi wspomnianego sterydu.
Ostatecznie drugi zabieg się odbył, ale efektów ponownie zabrakło. Taki obrót spraw zmusił Ivicę do przedwczesnego zakończenia kariery w wieku 33 lat, po niemal dwóch latach walki. Upływający czas w przypadku Chorwata nie wyleczył ran – i to nie tylko tych fizycznych. Czarę goryczy przelało zdjęcie opublikowane niedawno przez doktora Jaroszewskiego na Instagramie. Towarzyszył na nim tenisiście Michałowi Przysiężnemu, co podpisał: „Kibicuję wszystkim moim pacjentom!”.
Emocjonalnie i z wyraźnym żalem zareagował na to Vrdoljak:
– Nieprawda – mi nie kibicujesz. Nawet nie potrafisz odpisać na SMS-a! Tak się nie traktuje pacjentów, których pięknie załatwiłeś. Też fajnie Marcina Komorowskiego załatwiłeś. Ja już musiałem zakończyć karierę – mam nadzieję, że Marcinowi się uda… Błędy się zdarzają, ale bądź człowiekiem przede wszystkim!
Komentarz po niedługim czasie zniknął spod zdjęcia (ciekawe, czy usunął go były piłkarz, czy autor zdjęcia), ale gorycz, żal i złość aż z niego kipią. Wspomnienie o Marcinie to też – delikatnie ujmując – prztyczek w nos dla obecnego lekarza reprezentacji. Były podstawowy obrońca Tereka Grozny w poprzednim sezonie nie wystąpił ani razu, nie wyleczył się aż do teraz. W maju miną dwa lata.
Jak myślicie, oskarżenia Chorwata są słuszne? Czy może po prostu jego organizm był zbyt wyeksploatowany i nie dało się nic więcej zrobić?