Parę godzin temu belgijskie media sportowe obiegła wiadomość mówiąca o tym, że Teodorczyk przedłużył kontrakt z Anderlechtem do 2020 roku. Nie tak dawno te same media mówiły o tym, że polski napastnik żąda niebotycznych pieniędzy. Prostą matematyką dochodzimy więc, że 1+1=niebiański kontrakt.
Łukasz Teodorczyk dzięki formie, jaką zaprezentował w pierwszej rundzie belgijskiej ekstraklasy, prawdopodobnie ugrał sobie spokojną starość. Być może jednym strzałem zarobi nawet 6-10 milionów euro. Choć ta suma to tylko nasze spekulacje, bo może być albo mniejsza, albo nawet większa. Jedno jest jednak pewne, to będą ogromne pieniądze. Dlaczego?
To bardzo proste „Teo”, przechodząc do Anderlechtu na wypożyczenie, nie ustalał niczego poza tym, ile będzie zarabiał w trakcie sezonu. Nie było żadnych innych ustaleń. Menedżer Polaka, Marcin Kubacki, miał więc pełne pole do popisu i na pewno wynegocjował ewentualny procent od kolejnego transferu Polaka. Bardzo możliwe, że bardzo wysoki, bo to Teodorczyk miał asa w rękawie. Gdyby przecież Belgowie byli mało przychylni w rozmowach, to Polak mógłby zwrócić się do Dynama Kijów. Co by nie zrobił, to ugrałby duże pieniądze od kolejnego transferu, do którego dojdzie lada moment. Warto przypomnieć, że w kontekście kupna Teodorczyka wymieniało się już masę klubów, a kwoty, o jakich się mówiło, to nawet 30 milionów euro.
Czy Teodorczyk odejdzie już latem? Najprawdopodobniej tak, ponieważ Anderlecht również będzie chciał zarobić. Polski napastnik na pewno chce postawić kolejny krok w swojej karierze, bo ma świadomość, że obecnie znajduje się w najlepszej formie i być może jest to jego życiowa szansa na naprawdę wielką piłkę. Pieniądze to już sprawa drugorzędna, ponieważ reprezentant Polski właśnie dzisiaj zapewnił sobie przynajmniej kilkanaście milionów na spokojną starość.