Bardzo długo zastanawiałem się, czy wypada mi napisać pożegnanie Pawła, który nawet nie wiedział, że gdzieś tam sobie żyję i coś tam piszę, a co ważniejsze – podziwiam go i jest dla mnie pewnego rodzaju idolem. Musiało minąć parę dni nim zdecydowałem się na to z jednego prostego powodu. Paweł Zarzeczny chciał być kumplem nas wszystkich, dlatego jutro na jego pogrzebie będzie tak samo tłoczno jak na finale Ligi Mistrzów Pucharu Polski*.
Wielu przyjaciół pożegnało już Pawełka. Padła masa wspomnień, anegdotek, pięknych historii, wspólnych melanżów, wzlotów i upadków. Powstało też wiele filmików przedstawiających wielką osobowość „Pawki”. Wczoraj doszła informacja o pośmiertnym odznaczeniu prezydenckim. Od paru dni wszystko układa się dokładnie tak, jak chciał Paweł. Jutro będzie wisienka na torcie!
Wiecie czego teraz najbardziej żałuję? W poniedziałek po obiedzie nie będę mógł włączyć OMS i Pawła, który komentuje swój pogrzeb. W głowie od paru dni układają mi się najróżniejsze scenariusze, co by powiedział Paweł. Pewnie żaden nawet nie jest bliski oryginału, bo oczywiste jest, że Pablo zrobiłby to sto razy lepiej, niż moja wyobraźnia potrafi sięgnąć.
O śmierci Pawła dowiedziałem się w trakcie wakacji, w trakcie picia wódki, w trakcie kompletnego odcięcia od rzeczywistości. Pojechałem odpocząć, wyciszyć się, pomyśleć, a tutaj nagle taka informacja. Dostałem SMS-a od dziewczyny: – Szkoda Pawła. Odczytałem go po jakiś 30-40 minutach. Pierwsza moja myśl była: – O kurwa, Zarzeczny nie żyje?! Ale myślę sobie dobra, może złamał nogę/rękę, jest w szpitalu itd. Napisałem SMS-a, a co się stało? Odpowiedź znacie. Momentalnie zrobiłem się blady i było mi przykro, jakby umarł bardzo dobry kumpel. Wiecie co jest w tym najbardziej dziwne? Sama wymiana SMS-ów pokazuje, kim był dla mnie Paweł. Dobry znajomy to mało powiedziane. Nawet przez chwilę nie pomyślałem, że może chodzić o kogoś innego. Dzięki OMS od dwóch lat niemal codziennie spotykałem się z Pawłem na: obiad, piwo, kolację, kawę, herbatę. Coś się odjebało w polskiej piłce, to od razu w głowie jedna myśl: – Oj „Pawka” da jutro popalić.
Pawła czytam i oglądam od lat. Trudno znaleźć lepsze pióro w branży. Gdy tylko miał na to ochotę, wciągał wszystkich lewą dziurką od nosa. Prawą zostawiał na wybitnych. Rzucanie anegdot i utrzymywanie programów to prawdziwy majstersztyk. Akurat „Stan Futbolu” w większości odcinków bronił się jeszcze świetnymi gośćmi, ale odcinki z Hiszpanii bez sympatycznego grubaska były po prostu nudne. Walenie banałami bez „Pawki” jest po prostu nie do zniesienia. Nawet pomimo tego, jak wypowiadają się o hiszpańskiej piłce ludzie, którzy naprawdę się na niej znają. Jednak w tamtym momencie wolałbym posłuchać Pawła, który miał kompletnie w nosie, czy Umtiti potrafi dobrze wyprowadzić piłkę, czy może lepiej gra głową. Na temat Francuza Pablo pozamiatał w jednym z odcinków: – Ty Karol, patrz jakiś Umti-ti-ti-ti-ti hehe.
Widzieliście lepszy wywiad w tym roku? Bo ja nie. Kogo jeszcze obchodzi jeden i ten sam bełkot: że wrócił, że przyszedł, że chce odzyskać serca bla bla. Czytając i oglądając Pawła, mogłeś się uczyć wszystkiego. Oczywiście warto było sprawdzić później nabytą wiedzę, bo „Pawka” czasami mylił się, ale kto by się nie mylił, mając tyle informacji w głowie? Chociaż może to również robił celowo?
Zawsze krok przed wszystkimi! Jak czytałem komentarze typu „Gdzie jest grubas?”, to śmiałem się i wyobrażałem sobie, jak wychodzą na ring z Pawłem. Gość rzuca dziesięć hejtów i po chwili zostaje zmiażdżony jednym zdaniem! Widzicie to?
Żegnaj przyjacielu, chociaż wkurwiłeś mnie, że wiadomość o Twojej śmierci nie była kolejnym żartem. Chociażby po to, żebyś przekonał się faktycznie, jak wielki byłeś. Przez myśl mi przeszło nawet, że przerosłoby to Twoje oczekiwania. Ale bez przesady, w końcu mówimy o Pawle Zarzecznym. Najlepszym z najlepszych! Dzisiaj Twój wielki dzień… radosny, bo taki powinien być, gdy do lepszego świata odchodzi ostatni horkruks barwnego dziennikarstwa.
* Ci, którzy oglądali OMS, wiedzą, dlaczego Liga Mistrzów jest skreślona, a wstawiony został Puchar Polski.