Kiedy zimą spełniał swoje marzenia i przychodził, by grać w Premier League, zachował chłodną głowę. Wiedział, że przyjdzie mu walczyć o utrzymanie, i od razu zabezpieczył swoją przyszłość na wypadek, gdyby tego celu nie udało się zrealizować. Teraz, kiedy już wiemy, że Hull spada, możemy pochwalić tamten ruch i pomyśleć, co dalej z Kamilem Grosickim.
Miał przyjść już latem poprzedniego roku, ale coś poszło nie tak. Na Wyspy trafił pół roku później, a my (większość kibiców z Polski) zastanawialiśmy się, jak mu pójdzie. Przyszło mu grać w jednej ze słabszych ekip, w Hull, które przed rozpoczęciem sezonu było totalnie rozbite. Wiedzieliśmy, że „Tygrysy” do końca będą walczyć o utrzymanie i tak faktycznie było. Ale Kamil nic sobie z tego nie robił, bo już po kilku występach był najgroźniejszym z ofensywnych piłkarzy Hull, choć do protokołu meczowego wpisał się dopiero w czwartym występie, zaliczając asystę przeciwko Leicester.
Grosicki niemal z marszu zaadaptował się do Premier League i choć już nie zostanie piłkarzem z najwyższej półki, to zaangażowania i ambicji nie sposób było mu odmówić. Jak na skrzydłowego przystało, był ruchliwy, dużo biegał, a – jak wiadomo – jednym z jego atutów jest szybkość. Taką grą wywarł spore wrażenie na angielskich mediach, zwłaszcza tych lokalnych.
Był taki moment sezonu, kiedy Hull miało kilka punktów przewagi nad drużynami zagrożonymi spadkiem i wydawało się, że ligowy byt zostanie zachowany. Jednak przegrane z Sunderlandem i Crystal Palace pozbawiły zespół i kibiców jakichkolwiek nadziei. „Grosik” ma jednak zapis w kontrakcie, umożliwiający bezproblemowe odejście w przypadku degradacji do Championship, który zapewne chętnie za kilka tygodni wykorzysta. Tylko czy zostanie w Premier League?
To otwarta dyskusja, jednak Anglicy pamiętają o dobrej dyspozycji Polaka, który w głosowaniu kibiców został wybrany piłkarzem kwietnia. Dziennikarze „Daily Mail” po niedzielnych meczach stworzyli jedenastkę złożoną z najlepszych, ich zdaniem, zawodników grających w drużynach spadających z ligi. Znalazło się w niej miejsce dla Kamila, a dziennik jego wybór uzasadniał tak: – Jest pełen energii, do tego bardzo szybki. Poprawił grę Hull, można będzie go kupić za jakieś pięć milionów funtów.
Jedenastka spadkowiczów wg „Daily Mail”
Jordan Pickford (Sunderland) – Calum Chambers (Middlesbrough), Harry Maguire (Hull City), Ben Gibson (Middlesbrough), Andy Robertson (Hull City) – Sam Clucas (Hull City), Marten de Roon (Middlesbrough), Adam Forshaw (Middlesbrough) – Duncan Watmore (Sunderland), Kamil Grosicki (Hull City), Jermain Defoe (Sunderland)
I choć ligi nie podbił – trudno żeby to zrobił w kilka miesięcy, i to w takim zespole – to był zdecydowanie jednym z najjaśniejszych punktów Hull. Wystąpił w czternastu meczach, z czego aż osiem to występy od deski do deski i zaliczył w nich pięć asyst, a gdyby doliczyć fatalne po jego podaniach strzały Abela Hernandeza, byłoby tego jeszcze więcej. OK, liczby na kolana nie powalają, ale to nie wszystko. „Grosik” zwyczajnie zasłużył swoją grą na to, żeby zostać w Premier League, i jasne, może nie zagra w zespole pokroju Evertonu, ale już ekipy z półki Watford, West Bromu czy Swansea są jak najbardziej na miarę jego możliwości. Z pewnością na jego korzyść przemawia fakt, że nie będzie drogi ani w kontekście kwoty transferowej, ani w przypadku pensji.
Jedno jest pewne – Kamil nie zasługuje na tułanie się po Championship, więc jeśli miałby zostać w Anglii, to kluby z finansowego raju, jakim bez wątpienia jest Premier League, powinny wydzwaniać do Hull już dziś. Za promocyjną cenę dostaną piłkarza, który jeszcze może sporo zaoferować i który na pewno zawsze będzie grał na 100% zaangażowania. A Wy w którym klubie widzicie „Grosika”? A może powinien wyjechać z Anglii?
Fortuna: Odbierz 110 zł na zakład bez ryzyka + do 400 zł bonusu!