„Wszystko co dobre szybko się kończy” – doskonale to powiedzenie rozumie Łukasz Teodorczyk, który po znakomitej części sezonu zablokował się i nie może pokonać bramkarza przeciwnika od ponad dwóch miesięcy. Co gorsza, do słabej postawy na boisku doszła jeszcze gorsza poza nim. Cierpliwość najpierw skończyła się Polakowi, a później Anderlechtowi, który jest już zmęczony problemami „Teo” i otwarcie krytykuje jego zachowanie. Środkowy palec Teodorczyka wskazał mu drogę na policję, która zajmie się tą sprawą.
Zbliżający się do końca sezon był dla Łukasza Teodorczyka najlepszym w karierze. Dwadzieścia strzelonych bramek, które pozwalają mu na przymierzanie korony króla strzelców w dużej mierze zostały wypracowane we wcześniejszej fazie rozgrywek. Ostatnie tygodnie to dla polskiego napastnika czas posuchy i irytacji. Teodorczyk nie zdobył gola od ponad dwóch miesięcy, a w tym czasie rozegrał aż dwanaście meczów. Były napastnik Lecha spadł też w klubowej hierarchii, przez co coraz częściej zmuszony jest dzielić się minutami na boisku. Zawodowe niepowodzenia zaczął odreagowywać na osobach, które spotyka na swojej drodze. Najpierw obraził fotografa, a po kilku dniach kibica Club Brugge. Obaj zobaczyli ulubiony gest Polaka – wyprostowany środkowy palec.
To zabawne, że Teodorczyk „pokazanie fuck’a” wybrał na gest, którym pozdrawia się z rezerwowym bramkarzem Anderlechtu. Obaj twierdzą, że w ten sposób życzą sobie powodzenia i jest to niesamowicie zabawne. Nie tylko polski napastnik nie rozumie, co ten gest znaczy w niemal wszystkich krajach świata. Jaś Fasola, który pewnego dnia wybrał się na wycieczkę do nieznanego sobie kraju, podłapał ten znak od kierowców, myśląc, że go pozdrawiają. Później zaczął robić to samo względem innych, ale gdy ktoś zwrócił mu uwagę i wytłumaczył, o co chodzi, Jaś Fasola przestał. I tym właśnie różni się od Łukasza Teodorczyka.
Wybryk, którego się dopuścił, jest już w jego przypadku recydywą. Kilka dni wcześniej środkowy palec napastnika obejrzał fotograf i mimo interwencji klubu podobna „przyjemność” spotkała później kibica Club Brugge. Zachowanie Polaka zdenerwowało jego klub, który już wcześniej przestrzegał swojego napastnika przed takim działaniem. W związku z tym rozważa ukaranie Teodorczyka grzywną. Co więcej, sprawą zainteresowała się policja, ponieważ publiczne obrażanie kogokolwiek jest niedopuszczalne. Portfel zawodnika Anderlechtu może więc ucierpieć podwójnie.
– Wiemy, że Teodorczyk został sprowokowany i nie pokazał tego gestu przed całą trybuną. Z drugiej strony, pokazał mimo wszystko środkowy palec kibicom i są zdjęcia, które temu dowodzą. Polak może się więc spodziewać grzywny – mówi Dirk van Nuffel, szef oddziału policji z Brugii.
– Nie możemy zaakceptować takich sytuacji. Bez względu na to, jaki był powód jego zachowania, musi nauczyć się radzić sobie z prowokacjami. W Belgii nie ma miejsca na takie gesty – tłumaczy rzecznik prasowy Anderlechtu.
Ktoś porównał Teodorczyka do Neandertalczyka bynajmniej nie tylko przez podobieństwo obu wyrazów. O wiele bardziej uderzające są analogie w zachowaniu. Szkoda, że Polak nie wyciąga wniosków, bo o jego ograniczeniach właśnie dowiedziała się niemal cała Europa, a jeśli wierzyć doniesieniom belgijskich mediów, zainteresowane wcześniej angielskie kluby skierowały swoją uwagę na innych piłkarzy. Nikt przecież nie chce mieć w swoich szeregach gościa, z którym wiecznie są jakieś problemy obyczajowe i trzeba się za niego tłumaczyć. Tak było, gdy Teodorczyk nie znalazł czasu, by pojawić się na gali podsumowującej rozgrywki w Belgii, gdy był nominowany do nagrody dla piłkarza roku. O swojej nieobecności zapomniał poinformować organizatorów i klub. Wszystkich „pozdrowił” w swój ulubiony sposób! Jeśli „Teo” w porę nie zrezygnuje ze strzelania gaf na rzecz goli, to dla odmiany on może zobaczyć „fuck’a” od Anderlechtu.