Wczoraj (tj. 16 maja) w auli poznańskiego Uniwersytetu Ekonomicznego odbyło się spotkanie z Howardem Webbem – międzynarodowym sędzią piłkarskim. Obecnie Anglik jest dyrektorem technicznym angielskiego związku sędziów piłkarskich. Do Polski przyjechał promować swoją książkę, która została wydana na polski rynek przez Dom Wydawniczy Rebis z Poznania.
Howard Webb to jeden z najbardziej znanych i jeden z najlepszych sędziów piłkarskich. Prowadził finał mistrzostw świata w RPA pomiędzy Hiszpanią a Holandią oraz finał Ligi Mistrzów w 2010 roku, w którym Inter Mediolan pokonał 2:0 Bayern Monachium. Ostatnim meczem sędziego było spotkanie Brazylii z Chile na mundialu w 2014 roku. Polskim kibicom zapadł jednak w pamięć w innym spotkaniu, mianowicie gdy sędziował mecz Austrii z Polską w fazie grupowej Euro 2008. Wówczas Anglik w końcówce spotkania podyktował rzut karny dla Austrii, który umówmy się – był kontrowersyjny i mało kto zdecydowałby się na taką decyzję. Austriacy strzelili wyrównującą bramkę, która tak naprawdę zakończyła udział Polaków w tamtych mistrzostwach.
– UEFA przed turniejem dała nam nowe wytyczne co do sędziowania. Mieliśmy bezwzględnie karać ciągnięcie za koszulki w polu karnym. Nakazywała też uprzedzić o tym piłkarzy. Zrobiłem to. Gdy Polacy i Austriacy kotłowali się w polu karnym przed rzutem wolnym, podszedłem i powiedziałem im, że za ciągnięcie za koszulki będzie kara. Kiwnęli głowami, po czym zobaczyłem, jak koszulka Sebastiana Prödla została tak naprężona przez Mariusza Lewandowskiego, aż wyszedł spod niej biały podkoszulek. Widziałem to dokładnie. Nie miałem wątpliwości, zagwizdałem – tłumaczył Howard Webb.
To, co później przeżył 45-letni teraz Anglik, było dramatyczne. Polscy kibice nie dawali Anglikowi zapomnieć o tym, co działo się w Wiedniu. Groźby na każdym kroku oczywiście przestraszyły sędziego, ale na szczęście dla piłki nie zakończył kariery, mało tego – wszedł na jeszcze wyższy poziom. Jak się okazuje, z Anglika jest niezły dowcipniś. – Dzień dobry, witam wszystkich i dziękuję za przybycie. Pewnie dziewięć lat temu przywitanie byłoby chłodniejsze – mówił z uśmiechem na twarzy Howard Webb. Trzeba przyznać, że co jak co, ale dystans do siebie ma z całą pewnością.
– Gol dla Polski padł ze spalonego. Na początku oczywiście nie wiedziałem, czy on był, czy nie, ale w przerwie dostaliśmy taką informację. Natomiast dyktując karnego dla Austrii, nie chciałem oddać im bramki za ten spalony. W momencie, kiedy podejmujesz jedną złą decyzję, to sędzia nie oddaje skrzywdzonej drużynie bramki w innej sytuacji. To nie jest taktyka sędziego, bo jest to świadome popełnienie kolejnego błędu, a nikt tego nie chce – mówił na wczorajszym spotkaniu Howard Webb.
Z perspektywy czasu, gdy zobaczymy jeszcze raz (pewnie już poraz setny) na spokojnie tamtą sytuację, to widać ewidentnie moment, w którym Mariusz Lewandowski ściąga za koszulkę piłkarza austriackiego. Wedle przepisów takie zachowanie kwalifikuje się na „jedenastkę”, natomiast gdyby Anglik tego faulu nie odgwizdał, to nikt nie miałby do niego pretensji. Chociażby dlatego, że faulowany zawodnik nie miał szans dojść do piłki i działo się to wszystko w sporym zamieszaniu.
– Wiem, że to był faul, ale w polu karnym dzieją się różne rzeczy. Wielu sędziów by tego nie odgwizdało. Wiem, co mogli czuć wtedy Polacy, kiedy sędzia jedną decyzją zabiera im zwycięstwo i szansę na wyjście z grupy. W lidze angielskiej by pewnie tego nie odgwizdano – dodał Anglik.
To, jak jeden gwizdek potrafi zmienić czyjeś życie w piekło, najlepiej wie wczorajszy gość. Życie angielskiego arbitra zamieniło się w koszmar, ale na szczęście skończyło się „jedynie” na groźbach, co potwierdził Howard Webb. Jak powiedział, początkowo chciał zostać piłkarzem i marzeniem było zdobycie mistrzostwo świata z reprezentacją Anglii, natomiast nie udało się mu przebić. Do sędziowania namówił go tata, chociaż na początku Howard nie był tym zbytnio zainteresowany. To, co działo się po meczu w Wiedniu, opowiadał wczoraj.
– Na początku nie wiedziałem, że tak się skończy ta decyzja. Na lotnisku w Zurychu, czekając na bagaż, włączyłem telefon, dostałem informację przez SMS od policjanta z lokalnej komendy miejscowości, z której pochodzę, że prosi o szybki kontakt. Gdy nie wiadomo, o co chodzi, to mózg już zaczyna pracować. Chodziło jednak o groźby. UEFA załatwiła mi dodatkową ochronę wokół mojego hotelu. Policja nie chciała bagatelizować tych pogróżek – wspomina sędzia.
– Dostałem jeszcze do sędziowania mecz w Salzburgu pomiędzy Hiszpanią a Grecją. Policjant, który przywitał mnie na lotnisku powiedział: – Panie Webb, proszę się nie martwić. W Salzburgu nikt Pana nie zabije – opowiada już z uśmiechem całą historię Howard Webb.
Anglik po dziewięciu latach, które minęły od tamtych nie zawsze miłych wydarzeń, dobrze wypowiada się o Polsce. 45-latek był jednym z sędziów na Euro 2012 w Polsce i na Ukrainie. – Jak jechałem tu (do Polski) w 2012 roku, to mama pytała mnie, czy się nie boję. Byłem zaskoczony, że w Polsce tak mnie przyjęto. W Poznaniu sędziowałem mecz Włochów z Chorwacją, w którym padł remis 1:1 po bramkach Pirlo i Mandzukicia. Widać, że to miasto żyję piłką, pamiętam, że na stadionie była wspaniała atmosfera – wspomina Anglik.
Pod koniec spotkania ludzie zgromadzeni w auli mogli zadać pytania do sędziego. Jeden z widzów spytał Anglika o opinię w kwesti wprowadzenia systemu powtórek do piłki nożnej.
Zanim Howard Webb odpowiedział na to pytanie, to poprosił, aby podnieśli rękę zwolennicy wprowadzenia systemu powtórek, ręce uniosła zdecydowana większość zgromadzonych osób. Przeciwników było zaledwie kilku. – Co do powtórek, też miałem pełno obiekcji i zastrzeżeń, ale pamiętam mecz eliminacji do mundialu w RPA pomiędzy Francją a Irlandią. W samej końcówce meczu Henry strzelił bramkę, przyjmując wcześniej piłkę ręką. Mark Hansen, który jest moim kolegą, nie wywąchał wtedy całej sytuacji. Szkoda, bo czasem da się wyczuć, że coś było nie tak – tłumaczy Howard Webb.
Na koniec można było usiąść obok znanego sędziego, zrobić zdjęcie, zadać pytanie i oczywiście poprosić o dedykację do jego autobiografii. Książki sprzedawały się w sporych ilościach, a samo spotkanie cieszyło się sporym zainteresowaniem mediów i ludzi związanych z piłką. Na sali byli obecni m.in. Andrzej Juskowiak i prezes Wielkopolskiego Związku Piłki Nożnej, Paweł Wojtala.
– Wiadomo, to spotkanie było związane z jego autobiografią, którą wydaje poznańskie wydawnictwo Rebis. Wspólnie organizowaliśmy tę promocję. Myślę, że ten, kto dzisiaj był, zobaczył ludzką twarz Howarda Webba i pewnie też każdego sędziego. Anglik sporo dzisiaj opowiadał o tym, że nie jest to tylko czarny czy żółty uniform, ale przede wszystkim ludzkie cechy, które zawsze wychodzą po meczach. O wszelkich błędach czy pomyłkach się myśli i długo rozpamiętuje. Uważam, że bardzo pozytywnie pokazał swoją osobę, ale też środowisko sędziów, co prawda tych najwyższych, ale ciekawie przedstawił to życie – ocenił spotkanie Paweł Wojtala.