Dirk Kuyt wiedział, kiedy ze sceny zejść. Zrobił to w idealnym momencie. Po 18 latach oczekiwania sprawił, że tytuł mistrzowski wrócił do Feyenoordu. W kluczowym meczu sezonu Kuyt zdobył hat-tricka i na zawsze zapisał się w pamięci kibiców w całej Holandii. Wyczyn wychowanka Quick Boys nie powinien jednak dziwić, bowiem Kuyt od zawsze udowadniał, że jest stworzony do spotkań o najwyższą stawkę.
Przygoda Holendra z poważną piłką rozpoczęła się jeszcze w Utrechcie. Stamtąd trafił do Feyenoordu, w którym wzniósł się na wyższy sportowy poziom, bo mentalnie zawsze był gotowy na wielkie granie. Kuyt szybko został kapitanem zespołu, będąc przykładem zarówno na, jak i poza boiskiem. W Eredivisie regularnie strzelał powyżej dziesięciu bramek na sezon, jednak z Feyenoordem nie był w stanie zdobyć najważniejszych trofeów, w związku z czym zdecydował się zmienić klub. W Holandii Kuyt żegnany był jak bohater. Zapowiadał wówczas, że pewnego dnia wróci jeszcze do Feyenoordu, by dokończyć to, co zaczął w początkowych latach swojej kariery. Wówczas te słowa odbierane były z przymrużeniem oka. Dziś wiemy, że niesłusznie.
Dirk Kuyt trafił do Liverpoolu, gdzie od początku imponował wolą walki, zaciętością, zaangażowaniem, ale również skutecznością. Nie zawsze grywał na swojej ulubionej pozycji wysuniętego napastnika, gdyż po przyjściu do klubu Torresa Benitez widział w nim skrzydłowego. Holender nawet przez chwilę nie narzekał na swoją rolę, wykorzystując każdą możliwą szansę w czerwonej koszulce. Tym samym Kuyt zdobył w Premier League 51 bramek, w tym słynny hat-trick z Manchesterem United, którego kibice z Anfield nigdy nie zapomną. Dirk Kuyt grał pod wodzą trzech różnych trenerów, ale każdy z nich chętnie widział go w swoim zespole. To najlepsza możliwa rekomendacja dla jakiegokolwiek zawodnika, grającego tak długo na angielskich boiskach.
Po kilku latach gry w Liverpoolu obie strony czuły, że zbliża się czas zakończenia współpracy. Wówczas sam Kuyt nie zamierzał pozostawać w klubie i być rezerwowym, zaś Liverpool wykonał miły gest w stronę Holendra, pozwalając mu odejść za niewielkie pieniądze, tak, by szybko znalazł nowego pracodawcę. Udało się. Kuyt trafił do Fenerbahce, w którym również grywał na pozycji skrzydłowego. Choć w Turcji święcił najmniej tryumfów, to nawet tam jest mile wspominany. Nie ma się co dziwić, bowiem w 96 ligowym występach Kuyt zdobył 26 bramek, do których dorzucił 22 asysty.
Kuyt od zawsze był piłkarzem nie tylko profesjonalnym, ale również lojalnym. Po przygodzie w Turcji Holender wykonał obiecany ruch, a mianowicie powrót do Feyenoordu. Nie zawsze było idealnie. Niekiedy można było odnieść wrażenie, że Kuyt fizycznie nie jest w stanie nadążyć za młodszymi i lepiej przygotowanymi sprawnościowo zawodnikami. Holender nie załamał jednak rąk i walczył o swoje miejsce w składzie. Cały sezon Kuyta był niezły, lecz ze swoim największym popisem czekał do najważniejszego momentu. Feyenoord był o włos od tytułu. W dwóch pozostałych kolejkach wystarczyło wygrać choć jedno spotkanie. Najpierw przyszła jednak porażka w wyjazdowym spotkaniu, przez co presja w ostatniej kolejce była wyjątkowo wysoka. To były idealne warunki dla Kuyta. Holender zdobył hat-tricka i dokonał czegoś, o czym kibice nigdy nie zapomną. Nie tylko zgodnie ze swoją zapowiedzią wrócił do klubu po latach, ale przyniósł ze sobą trofeum mistrzowskie.
Dirk Kuyt powinien być wzorem dla wszystkich adeptów futbolu. Jego zaangażowanie było tak wielkie, że często przez to zapominano o jego niesamowitych umiejętnościach i nosie strzeleckim. W całej swojej karierze Kuyt zdobył 281 bramek i dołożył do tego 149 asyst. Grał w pięciu klubach i w każdym z nich jest dobrze wspominany. W żadnym z nich nie sprawiał problemów wychowawczych, zaś wszędzie był wzorem profesjonalizmu.
Piłka jest tak dziwnym sportem, że niekiedy siła niechęci do danego zawodnika świadczy o tym, jak genialnym piłkarzem on był. Podczas spotkania w fazie grupowej Ligi Europy Feyenoord mierzył się z Manchesterem United. Na Old Trafford cały stadion przez 90 minut skandował: „Dirk Kuyt, you scouse bastard”. Holender nie czuł się urażony. Nie szukał szumu w mediach. W wiadomości do kibiców Liverpoolu powiedział tylko, że jest dumny z bycia scouserem i niechęć, jaką okazali mu fani United, świadczy o tym, że dobrze wykonał swoją pracę w klubie.
Holender zapisał się w pamięci kibiców wszystkich klubów, w których występował. Co więcej, nie dokonał tego poprzez skandale czy kontrowersyjne zachowanie. Był po prostu sobą i za to go uwielbiamy.
Fortuna: Odbierz 110 zł na zakład bez ryzyka + do 400 zł bonusu!