Marco Reus jest jednym z tych piłkarzy, z którym pech chce się wyjątkowo zaprzyjaźnić. Niemiec od wielu lat zmaga się z coraz to nowymi urazami, które zabierają mu możliwość normalnego rozwoju. Jak klaruje się to w liczbach?
Reprezentant Niemiec tydzień temu przeszedł operację po naderwaniu tylnego więzadła krzyżowego. 28-latek doznał urazu w finale Pucharu Niemiec. Prognozy mówią aż o sześciu lub nawet ośmiu miesiącach rozbratu z piłką. Wobec tego jego powrót datuje się na początek 2018 roku.
Takie groźne urazy są już na porządku dziennym dla zawodnika Borussii Dortmund. Licząc samą przygodę z ekipą na co dzień występującą na Signal Iduna Park, Reus doznawał urazów siedmiu części swojego ciała. Był to brzuch, udo, kość łonowa, kolano, stopa, pięta, a nawet zęby, przez które opuścił blisko trzy tygodnie w 2015 roku.
Z tego powodu Reus opuścił kilka imprez mistrzowskich – wśród nich Euro 2016, dokładniej przez zapalenie kości łonowej, przez którą pauzował 175 dni. W sumie niemiecki skrzydłowy opuścił aż 66 spotkań z powodu kontuzji. Jeśli chodzi o przelicznik minutowy – 28-latek doznaje uszczerbku na zdrowiu co 1224 minuty na boisku, czyli średnio co 14 spotkań.
Od czasu debiutu w Bundeslidze w 2009 roku Reus był kontuzjowany przez (uwaga) 772 dni, co daje dwa lata i 42 doby. Oznacza to utratę 25% czasu na leczenie urazów jako gracza Bundesligi. Dla porównania, Thomas Mueller w tym czasie z powodu kontuzji opuścił sześć spotkań.
Szczególnie dotkliwy był uraz w 2014 roku, kiedy to Niemcy zdobyli tytuł mistrza świata na boiskach w Brazylii bez Marco. Co natomiast z kolejnym mundialem? Powrót Reusa jest datowany na początek 2018 roku. Oznacza to, że będzie miał 5-6 miesięcy na przygotowanie się do imprezy w Rosji. Warunek jest jeden – musi po powrocie unikać urazów jak ognia. Ale czy w jego przypadku jest to w ogóle możliwe?