Podczas gdy w Polsce zainteresowanie Euro U-21 było niezwykle wysokie, za granicą wyraźnie nie wszyscy oglądali turniej. A na pewno nie w całości. Swoim podsumowaniem popisali się już dziennikarze „ESPN”. Jak widać rozgrywkami nie przejmowały się również duże europejskie kluby. Te – mimo wpadek – nadal wykładają spore sumy.
Trzy mecze na mistrzostwach Europy U-21 dały nam do zrozumienia, że nasza kadra nie zasłużyła na awans do półfinału. Fakt, mieliśmy znakomitą ofensywę, która – szczególnie w początkowej fazie meczu – działała dobrze. Środek pola grał jednak bez wzajemnego zrozumienia, a defensywa popełniała wiele prostych błędów.
Po Euro taki Łukasz Moneta trafił jednak tylko do Legii Warszawa. Dawid Kownacki dużo zaś najeździł się po kontynencie, zanim ostatecznie (przed chwilą dosłownie) podpisał kontrakt z Sampdorią Genua.
Dosyć niezrozumiałe jest zaś postrzeganie przez zewnętrznych odbiorców naszej defensywy. Tak krytykowani przez nas podczas turnieju zawodnicy za moment mogą dostać swoje szanse w poważnym futbolu. Jakub Wrąbel, który w mojej ocenie rozegrał jeden dobry, jeden przyzwoity i jeden słaby mecz, najpierw został wybrany do jedenastki turnieju przez dziennikarzy „ESPN”. Później zaś wrócił do Śląska Wrocław, gdzie – wszystko na to wskazuje – w przyszłym sezonie może grać już regularnie.
Z transferu Jana Bednarka nie wycofało się Southampton. Mimo iż podczas ostatniego meczu grupowego Redmond dobitnie udowodnił naszemu obrońcy, że różnica między Premier League a ekstraklasą jest gigantyczna, „Święci” wyłożyli na niego sześć milionów euro. Zupełnie tak, jakby wspomnianego pojedynku zupełnie nie widzieli.
Teraz zaś pojawiają się głosy, że Chievo Werona wyłoży pół miliona euro na transfer… Pawła Jaroszyńskiego, a zatem jednego z najbardziej krytykowanych podczas trunieju zawodnika. Mimo jego kiepskiej gry na Euro Włosi nadal są zainteresowani piłkarzem – na tyle poważnie, że ściągną go zapewne na przestrzeni kilkunastu najbliższych dni.
To prawda, zainteresowania zawodnikiem nie można ot tak porzucić po kilku słabszych występach. Szczególnie że na Euro zawiodła bardziej kadra jako całość niż indywidualnie któryś z zawodników. Patrząc jednak na to, jak polscy obrońcy zaprezentowali się na tle rówieśników z zagranicy, trzeba mieć na uwadze, że przed nimi długa wędrówka.
Może okazać się, że droga, jaką przeszli do transferu, to pikuś w porównaniu z tą, jaką będą musieli przebyć od transferu do pierwszego składu. Wszystkim – w tym Bartkowi Kapustce, który na owej drodze znajduje się już od przeszło roku – życzymy jak najszybszego wywalczenia celu.
I choć możemy śmiać się, że włodarze klubowi nie oglądali Euro U-21, trzeba przyznać, że ci zawodnicy naprawdę mają spory potencjał. Powinniśmy się cieszyć, że chcą rozwijać go zagraniczne kluby. Oby polscy piłkarze, dzięki ciężkiej pracy i determinacji, zdołali wykorzystać tę szansę.