Niezłomny Arjen. Klauzula Jamesa nie pomogła

James
(Zdjęcie: Bayern Monachium)

Jedna z transferowych sag już dobiegła końca. James Rodriguez oficjalnie już zameldował się w Bayernie, Real Madryt udał się na tournee do Stanów Zjednoczonych, a Manchester United musiał obejść się smakiem. Zakupienie Kolumbijczyka oprócz oczywistych powodów do zadowolenia przysporzyło Bayernowi również mały problem – ten jednak już się rozwiązał i to niekoniecznie po myśli nowej gwiazdy mistrza Niemiec.

Chyba nie trzeba nikomu tłumaczyć, że piłka nożna to dziś w wielkiej części maszynka do zarabiania pieniędzy. Ogromne kwoty transferowe, premie dla agentów, ale i kontrakty sponsorskie samych zawodników. James od kilku lat na mocy korzystnej umowy korzysta ze sprzętu Adidasa, z którym zawarł również pewien warunek. Klauzula w kontrakcie Kolumbijczyka z niemieckim producentem mówi o konieczności noszenia przez niego koszulki z numerem „10” w każdej drużynie, w której gra. Tak było i w Realu Madryt, i w reprezentacji. James i „dziesiątka” to dla Adidasa taka marka, jak kiedyś David Beckham i jego „23” czy dziś Messi i „10”. Specjaliści od marketingu chcą zrobić z tego symbol nie tylko południowoamerykańskiego futbolu, a transfer do Bayernu miał tego nie zakłócać.

Miał, ale się nie udało. Wszystko za sprawą jednego osobnika o imieniu Arjen. Holenderski pomocnik „Bawarczyków” z dychą gra od samego początku niemieckiej przygody i, jak się okazało, nic się w tej kwestii nie zmieni. A jeszcze wczoraj tamtejsze media donosiły, że Bayern jest skłonny na zmianę ze względów marketingowych. W ubiegłym roku sprzedano bowiem aż 1,2 miliona koszulek z nazwiskiem Jamesa, a ponadto na Twitterze Kolumbijczyk ma prawie 13 milionów obserwatorów. Sam klub, ma ich… niespełna cztery miliony (na niemieckim profilu, który gromadzi najwięcej).

Jeszcze kilkanaście godzin temu spekulowano, czy Robben odda numer i przejmie „11” po odchodzącym do Juventusu Douglasie Coście, notabene z „11” właśnie Holender gra w reprezentacji. Zdjęcie z oficjalnej prezentacji nowego transferu rozwiało jednak wszelkie wątpliwości – to James zagra z numerem Costy. Niby to tylko numer, ale pytanie, jak zareagował na to Adidas, który w kampanie promocyjne wpompował już niemałe pieniądze.

Wątki pozaboiskowe potoczyły się nie po myśli Jamesa, ale nie to najważniejsze. Coraz większymi krokami zbliża się ligowy sezon i to podczas niego rozstrzygać się będą prawdziwie piłkarskie sprawy. A jeśli James będzie grał na najwyższym poziomie, to i on, i Adidas jakoś przełkną zmianę numeru na koszulce.

Fortuna: Odbierz 110 zł na zakład bez ryzyka + do 400 zł bonusu!